Co ta sesja robi z człowiekiem... Na ten temat można by mówić bez końca. Kto nie przeżył sesji ni razu, ten nie zrozumie koszmaru studiów. a kto doświadczył tego na własnej skórze, temu nie trzeba opowiadać. Podzielę się z Wami tylko kilkoma przemyśleniami, bo dla niektórych mogą okazać się przydatne.
1. Egzamin? Wyluzuj, będzie można ściągać
Otóż wielu z nas wybiera się na egzamin czy zaliczenie właśnie z takim podejściem. Choć niektórzy prowadzący w żartach przestrzegają nas, by nie przychodzić jak to się kiedyś mówiło „na betona” czyli nic nie umiejąc, a tylko w celu sprawdzenia jakie pytania mogą się pojawić, niestety wielu z nas się do tego nie stosuje. A niektórzy prowadzący też robią wyjątki. Podczas jednego zaliczenia – z przedmiotu do wyboru, czyli czegoś, czego większość z nas nie uwzględnia w swoim napiętym grafiku przygotowań do sesji, a i sami prowadzący luźno do tego podchodzą – byłam świadkiem jak pani prowadząca dała nam cenną radę: „tylko postarajcie się ściągać nie gadając, bo nie chce sobie wycieczek po sali robić”. Jak widać nie każde zaliczenie takie straszne.
2. Zerówka? Tylko z wiedzą na poziomie zerowym
To stwierdzenie najlepiej oddaje mój poziom przygotowania do egzaminu zerowego. Materiału było zbyt dużo, nawet zaczynając to czytać tydzień wcześniej, nie zdążyłam z przygotowaniem. Zresztą kto by się tam przejmował zerówką, nie? Zwłaszcza gdy prowadzący nie podjął żadnych kroków, by wyrzucić z sali niefortunnie ściągającego studenta, któremu telefon wypadł z głośnym łoskotem na podłogę. Wszyscy w sali zaczęli się śmiać i bić brawo, łącznie z prowadzącym 😂
3.Jeśli nie wiesz, co zrobić – zrób kawę
Podczas przygotowań do sesji wielu z nas zmaga się z problemami. I to nie tylko związanymi z nadmiarem nauki, ale głównie z tym, jak działa on na nas.
Mi na przykład po dłuższym maratonie czy nawet po krótkim czasie spędzonym nad wyjątkowo nudnymi i niezrozumiałymi notatkami, często zbiera się na przemyślenia życiowe. Wtedy traktuję to już jako znak, że pora zrobić przerwę, albo zakończyć 😁 A gdy nie wiem, co robić, robię kawę. Taką mądrą radę przeczytałam i postanowiłam ją w trakcie sesji wykorzystać. Polecam – działa. Spacer w celu zrobienia kawy jest lepszy niż siedzenie nad notatkami z przedmiotu zaliczeniowego, a myślenie o wszystkim innym niż nauka 😃
4. Wykładowca też człowiek – nikt nie jest nieomylny
Nie zapomnę jak znalazłam się w nielicznym gronie wybrańców, którzy musieli poprawiać ostatnie kolokwium, by zaliczyć ćwiczenia z pewnego przedmiotu. Wielokrotnie się zastanawiałam jak można umieć i nie zdać, ale każdemu czasem zdarza się wpadka. Napisałam poprawę i w napięciu oczekuję na wyniki. Jedno zadanie wykonane wzorcowo, a drugie złą metodą, ale może wystarczy, żeby zaliczyć. Po przesłaniu wyników okazało się, że tylko ja i jeszcze jeden kolega będziemy pisać kolejną poprawę. Załamało mnie to, bo dużo czasu poświęciłam na przygotowania do tego kolokwium, a okazuje się, że muszę pisać kolejny raz. Tego samego dnia postanowiłam się przejść do wykładowcy, bo zobaczyłam, że w systemie mam wstawione zaliczenie z przedmiotu i coś mi tu nie pasowało. Moje przypuszczenia się potwierdziły – pokazał mi moje ocenione na 3.5 kolokwium, a wysyłając nam wyniki, pomylił nazwiska. Jak się okazuje nawet do wykładowców przydaje się cierpliwość 😁
Teraz sesję mam już za sobą, na szczęście obyło się bez terminów wrześniowych. a tym, którzy jeszcze walczą, życzę satysfakcjonujących wyników, a potem udanych wakacji. Obyście mogli powiedzieć to samo, co Zgredek. Trzymajcie się 😊
O jaki fajny wpis. Czytałam z uśmiechem na twarzy. Przypomniałam sobie moje studia... Oj, było podobnie, podobnie... Żywot studencki chyba zawsze taki sam... Dokładnie pamiętam, jak pilnujący nas na jednym pisemnym doktorek skwitował moje ściąganie tylko łagodnym: "Proszę schować materiały' :)) Upiekło mi się. A zwariować w czasie tej nauki można, to fakt. Różne stany umysłu się zdarzają. "Zrób kawę" - niezła rada.
OdpowiedzUsuńNa marginesie gratuluję, że wyjaśniło się z tym kolokwium. Dobrze, że poszłaś do tego wykładowcy. Czasem warto sprawdzać pewne rzeczy.
No i przede wszystkim gratuluję zdanej sesji (nie pamiętam, czy już to robiłam). <3 Fajnie się czytało ten wpis :))
U nas było podobnie, z tym, że "Proszę schować ten telefon, ileż można" :D
UsuńNauka do sesji zdecydowanie nie wpływa na umysł dobrze :)
Gdybym nie sprawdziła, to kolejny dzień musiałabym się uczyć na poprawę...
Dziękuję! <3
U nas na studiach mówili, że bardziej niż materiał trzeba nauczyć się 'funkcjonowania' danego nauczyciela. Wtedy już było wiadomo do kogo trzeba wiedzieć więcej, a u kogo wystarczą ściągi. Zawsze działało :)
OdpowiedzUsuńTakie informacje bardzo ułatwiają życie, tylko że niełatwo jest je zdobyć :)
UsuńDzięki Twojemu wpisów, zebrało mi się na wspomnienia. Studia to jeden z lepszych okresów w moim życiu, które zawsze będą dobrze wspominać. 😊
OdpowiedzUsuńStudia to tyle wspomnień 😊
UsuńŚciągać nigdy nie umiałam, nawet na maturze, a sesja ma to do siebie, że człowiek robi wszystko, byle odwlec ślęczenie nad notatkami, najgorsza sesja letnia, bo ciepło...
OdpowiedzUsuńRaz tylko przeniosłam egzamin na wrzesień, bo w czerwcu miałam ślub na trzecim roku i to był błąd, całe wakacje pod znakiem nauki...
Ja też ściągać nie umiem, ale chyba muszę to zmienić.
UsuńPod tym względem to zimowa sesja jest zdecydowanie łatwiejsza do przetrwania, bo komu chce się uczyć, gdy za oknem piękna pogoda.
Jeszcze nie miałam egzaminu we wrześniu, ale perspektywa nauki w wakacje jest przygnębiająca...
Mnie to czeka po wakacjach ^^ zobaczymy czy będę mieć podobne odczucia :)
OdpowiedzUsuńW takim razie powodzenia na studiach ^^ Poza sesją to nie są takie straszne :)
Usuńja na studia się nie zdecydowałam ponieważ niewiedziałam nigdy jakie wybrać ;)Ale post przyjemny!
OdpowiedzUsuńStudia nie są łatwym wyborem, choć nawet wśród studiujących nie wszyscy wiedzą, co robią na danym kierunku :)
UsuńŚciągać na egzaminie, no wiesz... ;)
OdpowiedzUsuńBez tego to ciężko :D
Usuńja powiem Ci że nigdy nie ściągałam:D no nie umiałam xd
OdpowiedzUsuńJa też z reguły nie ściągam, bo nie chcę zostać złapana :D
UsuńWidzę, że wszędzie jest takie podejście :)
OdpowiedzUsuńNa to wygląda :)
UsuńCups of coffee always be ready a night before my exam day :)
OdpowiedzUsuńBest method to survive the exams :)
UsuńHehe przypomniał mi się egzamin gdzie dosłownie przepisywaliśmy z książki, był jeden podręcznik z którego co roku były pytania. Nie wiadomo co się trafi ale na pewno będzie z tej książki. Część osób - w tym ja ściągnęło sobie pdf i szukało odpowiedzi w telefonie ale byli tacy, co to opasłe tomisko wertowali na kolanach albo bezpośrednio na ławce. Wykładowca i tak nie patrzył. Może nawet był zadowolony, bo bez tego nikt by do tej książki nie zajrzał xD
OdpowiedzUsuńLepiej sięgnąć na egzaminie niz wcale xD U nas było podobnie, tylko spisywanie z telefonów :D
UsuńOj te studia :D Mnie też kiedyś zdarzyła się sytuacja, że zaliczyłam kolokwium, ale wykładowca w wynikach wpisał, że nie zaliczyłam :D Na szczęście szybko się to wyjaśniło ;)
OdpowiedzUsuńTo tak jak u mnie. Jak widać, każdemu zdarzają się pomyłki :D
UsuńKurcze u nas to ciężko było ściągać Sabinko. Raz facet od jednego przedmiotu powiedział Niech ściąga ten kto umie ściągać, a na napisanie egzaminu macie pół godziny. Oczywiście oblałam, a potem była poprawka i komis. Lux 😃😃😃
OdpowiedzUsuńNa szczęście zdałam komisa, bo poszłam na 1 ogień. W przeciwnym razie nie wiem... A Zerówkę miałam z edytorstwa i zdałam na 4. Miły ten gościu był. I miło wspominam studia ogólnie rzecz biorąc. Ściskam Cię mocno
Z tym ściąganiem to niestety jest różnie. Czasami się udaje, a innym razem nie warto ryzykować.
UsuńPozdrawiam! 😊