niedziela, 24 maja 2020

Gruba impreza, jakiej Olsztyn jeszcze nie widział - Kortowiada online 2020

Kiedy miesiąc maj nadchodzi, kupuj bilet do Olsztyna - śpiewał wokalista zespołu Enej. Autobusy już zapchane, wszyscy jadą do Kortowa. Biletu niestety nie kupię, bo z powodu epidemii część połączeń autobusowych pozawieszano. Okazało się jednak, że juwenalia i tak się odbędą. Jak to możliwe przy zakazie imprez masowych? W tym roku mieliśmy Kortowiadę online.
Choć w niczym to nie zastąpiło imprezy w formie tradycyjnej, to tradycji stało się zadość nawet w tych ciężkich czasach, gdy organizowanie imprez masowych jest zakazane. Klucze do bram miasta, jak co roku, zostały przekazane na ręce studentów przez rektora. Nie podczas parady ulicami Olsztyna, jak to zawsze miało miejsce, ale wszystko zgodnie z zaleceniami i w maseczkach. Zobaczyliśmy też wspomnienia z parady z poprzednich lat.
Pierwszego dnia zagrał nam Dj Omen, który choć trochę dał nam poczuć klimat „grubej imprezy” jak to określił. Zachęcał, by pogłośnić muzykę i poznać swoich sąsiadów. Drugiego dnia zagrał dla nas duet Karaś /Rogucki. Usłyszeliśmy kilka kawałków z ich najnowszej płyty „Ostatni bastion romantyzmu”, która swoją premierę miała w walentynki tego roku. Choć album powstał jeszcze przed wybuchem pandemii, klimat tych utworów idealnie współgra z obecną sytuacją jaka panuje na świecie, a ich odbiór teraz ma zupełnie nowy wymiar. Miłość jest lekarstwem na wszelkie zarazy, na niebezpieczeństwa, na zepsucie tego świata ­­– chcą nam przekazać artyści. A bliskie relacje mogą pomóc na wszystko.

Spotkaliśmy się wirtualnie z kilkoma wokalistami i prezenterami, którzy byli obecni na minionych edycjach Kortowiady, żeby powspominać. Usłyszeliśmy kilka ciekawostek. Zobaczyliśmy pustą Górkę i plażę Kortowską. Serce pęka, gdy patrzy się na te miejsca, które o tej porze co roku tętnią życiem, teraz zupełnie puste. Choć nie pod sceną, a tylko przed ekranami, wszyscy się połączyliśmy, żeby wspólnie uczestniczyć w tej „grubej imprezie”. Niektórzy w swoich pokojach w akademikach, inni w domach w różnych miejscach Polski.

Oczywiście nie mogło też zabraknąć zespołu Enej. Tym razem usłyszeliśmy ich nie z Górki Kortowskiej, ale z Biblioteki Uniwersyteckiej. Wybrzmiał hymn Kortowiady, by tradycji stało się zadość. Usłyszeliśmy też kilka innych kawałków.
A może to ostatni raz
Może to ostatnie promienie słońca
Będziemy walczyć do końca
Jakoś inaczej zabrzmiały te słowa tego wieczoru. Ale mam nadzieję, ze to nie ostatni raz. Że za rok będziemy mogli spotkać się w jedynym słusznym miejscu, czyli na górce. I że jak co roku spadnie deszcz, którego teraz podobno zabrakło, a Kortowo za rok o tej porze znowu będzie tętnić życiem. Niesamowite jest to, że wszyscy potrafimy się zjednoczyć w tych trudnych czasach. 
A moje wspomnienia z poprzednich lat tutaj 😊

wtorek, 19 maja 2020

Od urodzenia miałem w sobie diabła

        Jaki był motyw popełnianych przez nią zbrodni? „Byli mężczyznami – tłumaczyła z naciskiem Renczi. – Nie potrafiłam znieść myśli, że po tym, jak obejmowali mnie mogliby wziąć w ramiona inną kobietę.”

        Na pierwszy rzut oka okładka mnie zniechęciła. Jaki jest sens czytania o takich potwornościach? – pomyślałam. Ale opis ostatecznie mnie przekonał i postanowiłam zagłębić się w temat.
Zastanawialiście się kiedyś nad problemem seryjnych morderstw? Jak zły musi być człowiek, żeby dopuścić się morderstwa na jednej osobie, a potem jeszcze bez skrupułów powtórzyć to kilka albo kilkanaście razy? Co może go popchnąć do takiego okrucieństwa? I czy analiza przypadków, które miały miejsce do tej pory, może wskazać pewne prawidłowości w tej kwestii? Czy jest coś, co ich wszystkich łączy? Ta lektura pozwoli Wam poszukać odpowiedzi.
        Całość składa się z sześciu rozdziałów. Pierwszy stanowi wprowadzenie w temat. Dowiadujemy się z niego, jak dokładnie definiuje się seryjnego zabójcę, który kraj „wydał” ich najwięcej, oraz czy to zjawisko popularniejsze jest wśród mężczyzn, czy kobiet. Można było się spodziewać, że najwyżej w rankingu znajdą się Stany Zjednoczone, jednak liczby są szokujące – w latach 1900–2006 odnotowano tam aż 3204 seryjnych zabójców. Autorka przybliża nam też popularne pojęcia i określenia związane z tym tematem, a także motywy sprawców. Motywy podzielone są na kilka podstawowych kategorii. W rozdziale drugim poznajemy najpopularniejszych seryjnych morderców, a trzeci przybliża sylwetki seryjnych morderczyń. W kolejnych znajdziemy inne, mniej znane przypadki, a ostatni, najbardziej niepokojący, opisuje sprawy w toku lub do dziś nierozwikłane.

        „Zamek” Holmesa przypominał dom grozy rodem z hollywoodzkich filmów. Były tam sekretne przejścia pośród plątaniny korytarzy i klatek schodowych, wytłumione pomieszczenia, pokoje bez okien, a nawet komora gazowa. (…). Dokładna liczba ofiar (…) pozostaje nieznana, a może wynosić od dziewięciu do ponad dwustu. Sam zainteresowany – który wypowiedział na swój temat pamiętne słowa: „Od urodzenia miałem w sobie diabła” – przyznał się do dwudziestu siedmiu zabójstw.”

        Książka napisana jest prostym i zrozumiałym językiem. Odbiór ułatwia też forma, jaką jej nadano – wszystkie informacje przekazane są w postaci pytań i odpowiedzi. Pozwala to uniknąć zbyt wielu rewelacji na raz. Całość stanowi rzetelne i podane w ciekawy sposób opracowanie tematu na podstawie dostępnej literatury.
        Nie była to dla mnie lektura łatwa i nie da się przeczytać jej szybko. Choć nie znajdziemy w niej żadnych wyszukanych opisów zbrodni typowych dla powieści, które mają za zadanie podziałać na wyobraźnię, a jedynie przedstawione fakty, to na wyobraźnię i tak to działa.  Książka jest naprawdę mocna i tylko dla wytrwałych. Autorka kolejno przybliża przypadki seryjnych morderstw. Jedne bardziej zajmujące, inne mniej, jedne typowe, inne tak dziwaczne czy brutalne, że włos się jeży na głowie. W przypadku niektórych motywy jasne i oczywiste, ale są i takie które na zawsze pozostaną zagadką. Co człowiek, to inna sytuacja – jeśli człowiek to w tym przypadku odpowiednie pojęcie… Nie wszyscy zostali pociągnięci do odpowiedzialności, a przynajmniej nie w takim stopniu jak powinni i nie za wszystkie dokonane morderstwa. Niektórych przypadków morderstw nie udało się połączyć ze sprawcami. A ludzie ginęli, nierzadko cierpiąc przy tym okrutne męki. I co najbardziej niepokojące – niektóre sprawy do dziś zostały nierozwikłane. Część ujętych sprawców poniosła karę śmierci, innym zasądzono dożywocia czy wielokrotne wyroki więzienia nawet do kilkuset lat, ale niektórzy nie ponieśli wystarczającej kary, a nawet wcale nie zostali ukarani. Są tacy, którzy jeszcze do dziś przebywają w więzieniach, a może nawet i tacy, którzy przebywają na wolności. No i zapewne to jeszcze nie koniec. Bo nigdy nie wiadomo, czy ktoś z naszego otoczenia nie pójdzie w ich ślady. Jedno jest pewne – nikomu takiemu nie chciałabym wejść w drogę.
        Dla osób choć trochę zainteresowanych tematem to będzie prawdziwa gratka, jednak lektura do łatwych nie należy. Nie nadaje się do przeczytania w jeden wieczór czy jako lekka i przyjemna historia na dobranoc. Mimo wszystko warto się pokusić o zajrzenie do niej. Daje szeroki ogląd na sprawę i skłania do zastanowienia.

Michelle Kaminsky, Seryjni mordercy
Ilość stron: 368
Wydawnictwo: Muza
Data premiery: 6.05.2020

środa, 13 maja 2020

Uśmiechając się do telefonu

Dziwnych, kochani, doczekaliśmy czasów
O których nie śniło się naszym filozofom
Dziś przed człowiekiem ucieka człowiek
Wychodzimy z domu tylko wkładając maski
Ktoś spyta: zatem co się zmieniło?
Przecież to wszystko brzmi tak znajomo

Tylko ty czujesz się w tym inny, jakby obcy
Bo kim tak naprawdę jesteś?
Czy siedząc i rozmyślając w kąciku
Udało ci się poznać odpowiedź?
Czego pragnie serce i za czym tak tęsknisz?
Za spotkaniami? Za wyjściem z domu?
Ogniskiem nad jeziorem? Podróżą pociągiem?
Za tym wszystkim, co miałeś na co dzień
Czy może za czymś zupełnie innym
Czymś, czego nigdy nie zdołasz odkryć...

Cokolwiek by to nie było
Musi poczekać na lepszy moment
Dziś tylko siedzisz cichutko w kąciku
I od czasu do czasu uśmiechasz się
Do telefonu



Wiersz już trochę stracił na aktualności, bo kwarantanna w takim stopniu jak wcześniej już nie obowiązuje, ale posłużył mi do zastanowienia się, czym naprawdę jest szczęście. Trafiłam ostatnio na pewne stwierdzenie, które bardzo dało mi do myślenia. Szczęście to czas. Tyle razy zadajemy sobie pytanie czym jest szczęście i jak je znaleźć. Jedni z nas czują się bardziej szczęśliwi, inni mniej, zaś jeszcze inni wcale. Jednak do tej pory nikt nie zdołał dokładnie określić, czym to szczęście jest.
Często próbujemy odłożyć szczęście na później. Stawiamy warunki. Będę szczęśliwy/szczęśliwa, ale najpierw muszę kupić nowy samochód, mieć dobrze płatną pracę, zarobić mnóstwo pieniędzy, a najlepiej wygrać w totolotka. Jeszcze gdzieś na tej liście, wyżej lub niżej jest zalezienie drugiej połówki, czy innego rodzaju satysfakcjonujących relacji, co jest jeszcze trudniejsze, bo wymaga więcej czasu i zaangażowania niż samo zdobywanie dóbr materialnych. Czy któryś z tych elementów można uznać za miarę szczęścia?
Tyle celów do zrealizowania, więc jak mogę być szczęśliwy/szczęśliwa teraz? Dzisiaj? Nie, to nie do osiągnięcia. Tymczasem szczęście to czas. Każdy miesiąc, doba i godzina, które dostajemy mają nam to umożliwić. Można siedzieć z założonymi rękami i czekać nie robiąc nic. Znaleźć powody mówiące, że nie warto. Że jest beznadziejnie. Że nigdy się nie uda. Można też każdy dzień, każde dwadzieścia cztery godziny, które dostajemy wykorzystać i znaleźć w nim choć odrobinę szczęścia. Póki mamy jeszcze czas, wszystko da się zrobić. To kwestia naszego wyboru.
Przykładem, który najbardziej do mnie przemawia, jest obecna sytuacja w kraju i na świecie. Można stawiać poprzeczkę wysoko, robić plany. A co, jeśli z dnia na dzień tego wszystkiego zabraknie? Gdy z dnia na dzień pod znakiem zapytania stanie nie tylko nasza kariera zawodowa, naukowa, ale nawet zdrowie czy życie? Co jeśli nagle wszystkie plany stracą na znaczeniu?Gdzie wtedy szukać szczęścia? Jak tę odrobinę szczęścia znaleźć? Szczególnie w tym ciężkim czasie, gdy spotykają nas różne niedogodności?  W dużej mierze szczęście zależy od tego, jak go szukamy. Powodów jest wiele, gdy zaczniemy dostrzegać nawet te najdrobniejsze. Cokolwiek, co pozwala się uśmiechnąć. Nie muszą to być dokonania na wielką skalę. A może, gdy jest nam ciężko, obok jest ktoś, kto potrzebuje  pomocy? Szczęście to czas, wykorzystajmy go dobrze.

sobota, 9 maja 2020

Gdy zostanie tylko jedyne wyjście...

O tym autorze jeszcze nie słyszałam, a że lubię eksperymentować, to postanowiłam się przekonać, czy jego twórczość przypadnie mi do gustu. Ryszard Ćwirlej ma na swoim koncie już dwanaście kryminałów z serii o policjantach z Poznania. Dwunastą, czyli „Jedyne wyjście", miałam przyjemność przeczytać jako pierwszą.
W małym miasteczku niedaleko Poznania zostaje porwany siedemnastolatek, syn bogatego biznesmena. Porywacze żądają okupu. Ojciec na własną rękę próbuje namierzyć porywaczy wykorzystując do tego kontakty z przeszłości, które zdobył, trudniąc się nie do końca legalnym interesami. Jeszcze nie wie, że przeszłość może obrócić się przeciwko niemu... Na trop porywaczy wpada też miejscowa policja. Niebagatelną rolę w całej sprawie odgrywa bystra Aneta Nowak, która oprócz tropienia przestępców uwielbia też jeździć na motocyklu. Wkrótce policjantom przybywa pracy, bo pewna młoda dziewczyna ginie bez wieści zostawiając męża i trzyletnie dziecko. Czy to możliwe, że za porwaniem i zaginięciem stoi ta sama osoba?
Nie do końca wiedziałam, czego mogę się spodziewać. I ta ciekawość na co trafię w tej powieści towarzyszyła mi do samego końca. Czymś, co wyróżnia tę powieść, jest spojrzenie na rolę kobiet we współczesnym świecie i próba walki ze stereotypami. Ile jest zawodów, w których kobiety są postrzegane jako gorsze od mężczyzn, czy nawet wykorzystywane? Tak samo sytuacja miała się w społeczności policji z podpoznańskich miejscowości. Zarówno policjantka Aneta jak i Martyna, rzeczniczka prasowa w policji, niejednokrotnie spotykają się z dyskryminacją ze strony męskiej części policyjnej społeczności. Jednak to właśnie one udowadniają, że potencjał kobiet, choć nie zawsze doceniany, może wnieść zupełnie nowe spojrzenie na sprawę, a niekiedy mieć decydujący wpływ na schwytanie przestępcy.
Powieść skupia się na dwóch głównych wątkach. Pierwszy z nich to porwanie chłopca i ten dość szybko zostaje rozwiązany, za szybko w moim odczuciu. Potem pozostaje już tylko kwestia osób zamieszanych w to porwanie. Jest jeszcze drugi wątek, który mnie zaciekawił bardziej, czyli zaginięcie Karoliny. Nie mogę zdradzić szczegółów, ale zaciekawił mnie ze względu na aktualność poruszonego tam problemu. w tracie czytania domyśliłam się zakończenia, bo natrafiłam na pewną sugestywną wskazówkę, ale kto wie – może to celowy zabieg autora? Końcówka moim zdaniem trochę za krótka i zabrakło mi wyjaśnienia motywu działania sprawcy.
Co do samych bohaterów, to dla mnie było ich zbyt wielu. Do tego akcja ciągle przeskakiwała od jednego do drugiego, tak że momentami chwilę mi zajęło, zanim domyśliłam się, o kim aktualnie czytam. Mamy tam do czynienia z różnymi postaciami i ta różnorodność nie pozwala się nudzić. Autor zagląda w głowy zarówno kobietom jak i mężczyznom, strasznym i młodszym, policjantom i cwaniaczkom trudniącym się zarabianiem na kradzionym towarze. Postaci są dość przekonujące i ciekawie się o nich czyta, choć niektóre elementy były moim zdaniem nieco przerysowane. Przede wszystkim rozmiar alkoholizmu wśród bohaterów. Co drugi, gdy akurat nie pije, to myśli o piciu. I na drugi dzień przychodzi do pracy na kacu, albo jeszcze lepiej lekceważy swoje obowiązki przez zły stan spowodowany nadużyciem alkoholu. Sama postać głównej bohaterki nie do końca mnie przekonała. Nie mam jej nic do zarzucenia, ale czegoś mi w niej zabrakło. Poza pasją związaną z motocyklami, niewiele ją wyróżnia. Owszem jest bystra i szybko pnie się po szczeblach swojej policyjnej kariery. Ale czy to możliwe, żeby mieć w tak krótkim czasie tyle szczęścia?
Całość oceniam dobrze. Niezła rozrywka na przyzwoitym poziomie, a do tego wspomniane wcześniej oryginalne wątki, z którymi wcześniej nie spotkałam się w kryminałach.
Moja ocena: 6/10

Ryszard Ćwirlej, Jedyne wyjście
Ilość stron: 512
Wydawnictwo: Muza
Data premiery: 22.04.2020

sobota, 2 maja 2020

Rozstrojona gitara

Są takie chwile, gdy wszystko jest na nie
Gdy dźwięki nie brzmią jak powinny
Bo zbyt naciągnięta jest struna D
A struna G brzęczy wciśnięta nieodpowiednio
Dźwięki niby płyną, ale nie takie jak chcesz
Jak można stworzyć muzykę z akordów niepełnych?

Są takie chwile, gdy muzyka nie płynie
Coś nie gra, jeden element nie funkcjonuje jak powinien
Próbujesz go zdiagnozować, myśląc, co ci jest
Nie czujesz się na siłach, by zacząć nowy dzień
By wstać i ruszyć z miejsca
Lub zwyczajnie się uśmiechnąć

I zastanawiasz się, która struna jest temu winna
Co zrobić by muzyka mogła znów popłynąć?
Zakładasz stroik, powoli szarpiesz struny
W ten sposób wszystko uda naprawić
Ach, gdyby życie było tak proste
Jak strojenie gitary
___________________

Zainspirować może wszystko dookoła, nawet zwykłe szarpanie strun 😂Gitara jeszcze nie wylądowała w kącie, nasunęła mi nawet pewne skojarzenie. Pomyślałam, że każdy z nas ma takie chwile, gdy wszystko wydaje się być nie na swoim miejscu,  a wszystko, co by się nie zrobiło, wydaje się pozbawione sensu. Nie trwają one długo, ale pozostaje pytanie - jak się wtedy znowu nastroić?