Zauważyłam, że od pewnego czasu dzieje się ze mną coś niebywałego. Sama siebie już momentami nie poznaję. W pewnym momencie zaczęłam się temu przyglądać i zastanawiać, dlaczego tak jest. Pojawiły się u mnie różne odruchy, których wcześniej nie miałam. Zdziwiłam się, gdy bez większego namysłu i rozważania wszystkich „za” i „przeciw” ustąpiłam miejsca dziewczynce stojącej za mną w kolejce w sklepie, żeby nie czekała, bo chciała tylko kupić butelkę soku. Nie jest to może nic wielkiego, ale zmiany często zaczynają się od małych rzeczy. „Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie” – to zdanie często mi towarzyszy, gdy myślę sobie od czego warto zacząć wszelkie zmiany.
W swoim środowisku spotykam różnych ludzi. Jednych darzę sympatią już od pierwszego spotkania, zaś innych wręcz przeciwnie, co jest rzeczą naturalną, bo nie wszystkich da się lubić. Ale jak łatwo jest popełnić błąd. Źle zaszufladkować. Po co w ogóle to robimy? Chcąc jakoś uporządkować to, czego doświadczamy, wkładamy jednych tu, drugich tam. Stanowczo i nieodwołalnie. Bez szans na zmianę tej pozycji. A może warto się wyzbyć tych dwóch szufladek? Przypisywania etykiet: „fajny/a”, czy „niefajny/a”, a zamiast tego skupić się na własnym podejściu do relacji z drugą osobą?
Pracowałam z koleżanką, którą już na początku znalazła się w tej drugiej szufladce. Wydawała mi się nieco gburowata i niechętna do kontaktu. Właśnie – wydawała się. Często kluczem jest nasza subiektywna ocena sytuacji. Gdy tylko przestałam o niej myśleć w tym kluczu, a skupiłam się na tym, co ja sama mogę zrobić, żeby było lepiej, odniosłam zupełne inne wrażenie. Zaczęła się częściej uśmiechać, wymieniać różnymi spostrzeżeniami. Nawet sympatycznie nam się dalej współpracowało.
Oczywiście to działa też w drugą stronę. Są osoby, które na samym początku trafiają do szufladki pierwszej. Od razu po pierwszej rozmowie wydaje nam się, że z tej znajomości może powstać coś dobrego. Miałam takiego kolegę, który już od samego początku wydał mi się absolutnie fascynujący. Z czasem coraz więcej rozmawialiśmy, podobne rzeczy nas interesowały, myślałam że można mu zaufać. Ale gdy przyszło do zbudowania czegoś więcej, okazało się, że nasze poglądy na ważne kwestie zasadniczo się różnią i niektórych zachowań zaakceptować się po prostu nie da. Często ktoś, kto zrobi na nas dobre pierwsze wrażenie i na samym początku wrzucimy go do pierwszej szufladki, wcale nie powinien się tam znaleźć.
Jest jeszcze trzecia możliwość. Gdy ktoś na początku trafia do pierwszej szufladki, potem zostaje zdegradowany do drugiej, ale znajomość wraz z tym się nie urywa. Gdy ktoś czasami irytuje nas do tego stopnia, że mamy ochotę rwać włosy z głowy (niekoniecznie tylko sobie ). Mieszkałam kiedyś z taką jedną dziewczyną. Przez kilka pierwszych dni, może nawet tygodni nie miałyśmy sobie nic do zarzucenia. Potem trochę się tego nazbierało. Częste imprezy, zupełnie inny tryb życia, który mi nie odpowiadał i wiele innych. Ale z czasem zamiast ją oceniać, obrzucać błotem i skupiać się na tym jak drażni mnie to, że jest tak inna, po prostu to zaakceptowałam. Owszem, mogłam poszukać sobie innego lokum albo innej współlokatorki. Ale zdecydowałam, że dam jej szansę. i czegoś mnie to nauczyło.
Często winę za to, że dana relacja nam się nie układa tak, jak byśmy tego chcieli, zrzucamy na innych. Najpierw oceniamy zbyt pochopnie albo po pozorach. Potem trzymamy się tego zdania nie dając sobie szansy na pełen ogląd sytuacji. Zdarza się tak, że koniec końców i tak odrzucamy kogoś, kto nie do końca odpowiada naszym wyobrażeniom o nim.
Przestańmy polegać na schematach czy wyobrażeniach. Przestańmy nieustannie analizować to jaka ta druga osoba być powinna i czego jej brakuje. Może wystarczy się tylko dobrze rozejrzeć? Wystarczy odsunąć od siebie te wszystkie schematy zgodnie z którymi ludzie powinni mieć takie a nie inne cechy, bo tego czy innego od nich oczekujemy. Może warto skupić się na tym, co dobrego mają nam do zaoferowania? Nie ma ludzi idealnych, ale też nikt z nas nie jest czarno-biały. Suma dobrych i złych rzeczy w każdym z nas nigdy nie jest na minusie.
W dużej ilości przypadków to, czy relacja układa się tak, jak byśmy tego chcieli, jest to kwestia nie drugiej strony, ale właśnie naszego podejścia i błędnej oceny sytuacji. Nie warto czekać, że wszystko samo się ułoży, że ludzie będą inni. Nie warto korzystać z szufladek. Zmianę warto zacząć od siebie i od tego, jak sami ich postrzegamy. Może to właśnie na tym poziomie wszystko się zaczyna?