Dawno nie opowiadałam o tym, co się dzieje na Uniwersytecie Dzieci w Olsztynie, więc dzisiaj przyszła pora, bo to nadrobić. W sobotę brałam udział w zajęciach „Dlaczego grzyby są trujące?” Były to warsztaty dla dzieci z Inspiracji, czyli ośmio– i dziewięciolatków.
Tym razem oprócz standardowego sprawdzenia obecności i wbijania pieczątek o indeksów małych studentów mieliśmy trochę zamieszania z odziewaniem dzieciaków w zielone peleryny, które miały zapobiec roznoszeniu się zarodników grzybów. Zajęcia były jednymi z bardziej wymagających, bo obejmowały wiele różnych aktywności. Na początku dzieci obejrzały prezentację, na której wyszczególniono najpopularniejsze gatunki grzybów i kilka ciekawostek. Nie zabrakło też wiedzy praktycznej – potem studenci oglądali ususzone grzyby, a ich zadaniem było oddzielić jadalne, niejadalne i trujące. Jednak dzieciom najbardziej podobało się mikroskopowanie. Miały okazję samodzielnie wykonać preparat mikroskopowy z pieczarki, a następnie obejrzeć zarodniki. Padł nawet pomysł, by zorganizować zajęcia w całości poświęcone mikroskopowaniu. Na koniec studenci uzupełniali jeszcze karty pracy, które pozwoliły utrwalić zdobytą na zajęciach wiedzę.
Tydzień wcześniej wzięłam udział w zajęciach „Czy owoce egzotyczne można uprawiać w Polsce?”. Myślę, że ten temat był niesamowicie ciekawy nie tylko dla najmłodszych studentów, ale też dla uczestniczących w nich wolontariuszy. Próbowałam najróżniejszych owoców, o niektórych jeszcze wcześniej nie słyszałam. Jedyna trudność w tych zajęciach polegała na krojeniu owoców i rozdawaniu ich dzieciom. Jako że sok z nich kapał litrami, to wcześniej dostaliśmy ostrzeżenie, by założyć strój bojowy. Ale mieliśmy do dyspozycji kilkanaście opakowań chusteczek, więc udało się nie tylko pokroić owoce, ale i po wszystkim posprzątać ten bałagan. A że owoców zostało to nawet wskazane było je zjeść, by się nie zmarnowały. Dzieci posadziły też pestki czerwonego granatu, by wyhodować własne sadzonki.
Oprócz możliwości brania udziału w ciekawych zajęciach Uniwersytet Dzieci to droga do poznania nowych, inspirujących ludzi, którzy w sobotnie poranki zamiast spać wolą przeznaczyć ten czas dla innych. Po zajęciach spotykamy się w biurze. Często organizowane są spotkania integracyjne czy różne wypady, które są okazją, by dowiedzieć się o sobie więcej i lepiej się poznać.
Uniwersytet Dzieci uczy jak radzić sobie z trudnościami, czy nawet sytuacjami kryzysowymi. W ostatnią sobotę po skończonych zajęciach, gdy dzieci rozchodziły się już do domów, podeszła do nas zakłopotana dziewczynka i zapytała: „Czy nie widziała pani takiego wysokiego... łysego faceta? Bo tata nam się gdzieś zgubił i nie mogę go znaleźć...” Trzeba nie lada opanowania, by w takich sytuacjach zachować powagę. Na szczęście tata szybko się znalazł.
Myślę, że jest to pożyteczna inicjatywa. Wystarczy chwila wolnego czasu i chęci, by przeznaczyć go na coś wartościowego. Bo takie właśnie są dla mnie te zajęcia. Świadomość, że nic mnie to nie kosztuje, a daje dzieciakom niesamowitą frajdę i możliwość rozwijania się, jest naprawdę motywująca. Nie są to typowe szkolne zajęcia obowiązkowe, które nie zawsze spotykają się z entuzjazmem, ale aktywność, którą najmłodsi studenci podejmują, bo chcą się dowiadywać nowych rzeczy i poznawać świat. Więc czemu by im tego nie umożliwić? Zauważyłam, że w tym roku zaczęło brakować wolontariuszy, a przecież bez nich takie zajęcia się nie odbędą. Jeśli macie choć trochę wolnego czasu w sobotę, zachęcam do zajrzenia na stronę <Uniwersytetu Dzieci>, gdzie znajdują się informacje o tej inicjatywie. Obecnie fundacja działa w pięciu miastach: w Krakowie, Warszawie, Wrocławiu, Olsztynie i Poznaniu, więc myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Jeśli nie jesteście do końca przekonani co do tego. A jeśli chcecie przeczytać więcej na ten temat, to o UD i o swoich początkach z wolontariatem opowiedziałam <TUTAJ>. Ze swojej strony mogę powiedzieć tylko jedno: naprawdę warto! 😊