środa, 31 lipca 2019

Wakacyjne never ending story, czyli jak zaplanować wyjazd i nie zwariować

Takie pytanie czasami pojawia się w naszych głowach, gdy podejmujemy usilną próbę zaplanowania wakacyjnego wyjazdu. Wydawałoby się, że to przecież nic trudnego. Wybrać ciekawe miejsca do odwiedzenia, zrobić plan, rezerwacje, kupić bilety i tyle. Otóż nie. Bywają momenty, kiedy planowanie wyjazdu przypomina walkę z wiatrakami. Co zatem należy zrobić, aby ta donkiszoteria przyniosła nam upragniony skutek, czyli wakacyjny wyjazd życia? Czy może lepiej - czego nie robić? Oto kilka praktycznych wskazówek.

Wszyscy gotowi? Zatem zaczynajmy
Podstawą jest dobra ekipa. Ludzie, których znasz i możesz dać sobie za nich rękę uciąć, nie żeby potem chodzić bez rąk, tylko miło spędzić czas. Najważniejsze jest jednak, by wszyscy w to  miejsce  docelowe skutecznie dotarli. A nie - jedno stwierdzi, że ma inne plany, drugiemu termin nie pasuje, trzecie złamie nogę, a reszta zostanie porwana przez kosmitów...


Bez planu nigdzie się nie ruszamy
Wiecie dokąd jechać i macie już ludzi? Warto sobie wcześniej opracować plan wycieczki - wspólnie wybrać miejsca do odwiedzenia, rozplanować wszystko w czasie, żeby potem nie było rozczarowania, że nie ze wszystkim zdążyliśmy i straciliśmy dużo czasu na niepotrzebne rzeczy.


Jak się pakować, to tylko z głową
O tym, żeby się dobrze spakować, to nikomu przypominać nie trzeba. Warto jednak przemyśleć, co zabrać ze sobą, by potem nie targać niepotrzebnego bagażu, bo nie wszystkie rzeczy okazały się przydatne, a na tych najbardziej przydatnych się nie skupiliśmy. Zaś te, na których szczególnie trzeba się skupić to przede wszystkim wygodny ubiór i buty - strój, w którym nie czujesz się dobrze, czy buty, w których nogi odmawiają posłuszeństwa po kilku godzinach chodzenia, mogą zepsuć całą radość z wyjazdu.

Nieważne, czy wyjazd się uda - najważniejsze, by się nie pozabijać nawzajem
Kradzieże, gwałty, porwania czy inne niebezpieczeństwa, jakich można doświadczyć na wyjeździe przestają mieć znaczenie w obliczu wewnątrzgrupowych konfliktów, bo wtedy celem staje się przeżyć wyjazd i... nie pozabijać się nawzajem. Zatem dbajmy o to, by konfliktów było jak najmniej. Ważne jest, by już na samym początku ustalić swoje oczekiwania co do wyjazdu, podzielić się zadaniami i odpowiedzialnością, a potem pozostaje tylko konsekwentnie trzymać się planu.


 Każdy wyjazd, a w szczególności jego zaplanowanie niesie ze sobą pewien trud, a także ryzyko, że nie wszystko pójdzie tak, jak powinno. To mogą być najbardziej nieudane wakacje ever, albo wakacje naszego życia, zaś to, która z tych opcji będzie naszym udziałem, zależy już tylko i wyłącznie od nas  😃 Co jeszcze byście dodali do tej listy? I jak Wam mijają wakacje? Ja wyjeżdżam jutro, ale więcej opowiem po powrocie. Trzymajcie się 😊

niedziela, 28 lipca 2019

Komu ufać, gdy nie możesz zaufać nawet sobie? – „Na skraju załamania”

O tej powieści trudno było nie usłyszeć. Książki pani Paris przez długi czas przewijały się na półkach z bestsellerami w Empiku. Jako że polubiłam thrillery psychologiczne, sama też postanowiłam sięgnąć po tę pozycję i przekonać się, dlaczego książki tej autorki cieszą się takim uznaniem.
Cass jest nauczycielką w lokalnej szkole, ma męża, którego niejedna koleżanka może jej pozazdrościć – jest troskliwy i opiekuńczy, a ich relacja jest udana. Ma przyjaciół. Można by powiedzieć, że jest szczęśliwa. Gdyby nie pewien przypadek, który zamienił jej życie w koszmar. Wracając z imprezy przed rozpoczęciem wakacji w ostatniej chwili zmienia zdanie i postanawia wrócić do domu skrótem przez las, mimo że maż jej stanowczo odradzał. W ulewnym deszczu dostrzega kobietę w samochodzie stojącym w leśnej zatoczce. Przez moment zastanawia się jak jej pomóc, ale ostatecznie odjeżdża, bo nic nie wskazuje na to, że kobieta faktycznie tej pomocy potrzebuje. Następnego dnia dochodzą ją słuchy, że właśnie tam znaleziono ciało kobiety, która zginęła w podejrzanych okolicznościach. Samobójstwo czy morderstwo? Dlaczego Cass nie zdecydowała się podejść do tej kobiety i upewnić się, co się stało? Wyrzuty sumienia zupełnie ją przygniatają, a jakby tego było mało pod nieobecność męża otrzymuje głuche telefony, przez które zupełnie odchodzi od zmysłów. Nawet sam mąż jej nie dowierza, a wszystkie dręczące ją obawy zostają zrzucone na problemy z pamięcią, które bohaterka ostatnio coraz częściej miewa. Kto ma rację – mąż czy ona? Komu można ufać a komu nie? I co zrobić, gdy człowiek nie ufa samemu sobie?
Błyskawica znowu przecina niebo i znika w lesie. Wiatr się wzmaga, szarpie gałęzie, które uderzają w szybę po stronie pasażera, jakby ktoś chciał się dostać do środka. Dreszcz przebiega mi po plecach. Czuję, że wystawiam się na niebezpieczeństwo, więc zwalniam hamulec ręczny i przesuwam się odrobinę w przód, by wyglądało, że zamierzam odjechać, co być może skłoni tę kobietę do wykonania jakiegoś ruchu – jakiegokolwiek – do pokazania mi co mam zrobić. Nadal nic się nie dzieje.
Jestem pod wrażeniem stylu autorki. Książkę czytało się niemal błyskawicznie. Język był prosty, nie znajdziemy tam rozbudowanych opisów, tylko te niezbędne, ale wynagrodzone zostało to dynamiczną narracją. Cały czas coś się dzieje. Autorka skupiła się też na oddaniu przeżyć głównej bohaterki, przez co jej lęki i obawy stają się niemal namacalne. Czujemy się jakbyśmy byli na jej miejscu i razem z nią niespokojnie wypatrywali śladów obecności mordercy, który może być w pobliżu i planować kolejne zabójstwo.
Moim zdaniem jednak za mało było informacji o samych bohaterach. Czytamy jedynie co nieco o przeszłości Cass. Poza tym, co wnioskujemy z przebiegu akcji, autorka niewiele zdradza. Niewykluczone, że to celowy zabieg, by zakończenie bardziej szokowało, bo w efekcie takie się okazuje.
Książkę od samego początku czytało się bardzo dobrze. Choć na początku w moim odczuciu było trochę nudno. Akcja powolutku się rozwijała, by potem wciągnąć tak, że nie byłam w stanie się oderwać, a samą końcówkę czyta się z zapartym tchem. I zakończenie – byłam w pełni usatysfakcjonowana. Na końcu autorka rozwiewa wszystkie wątpliwości, wszystkie wątki zostają wyjaśnione w taki sposób, że zdajemy sobie sprawę, że przewidzenie zakończenia było bardzo trudne. Przynajmniej mi się nie udało. Muszę przyznać, że pomysł na intrygę naprawdę niebanalny.
Ta książka uświadomi Wam, że nasza głowa może być najgorszym więzieniem i nie można ufać nawet sobie, a co dopiero drugiemu człowiekowi. Należy uważać na to, kogo darzymy zaufaniem, bo nawet ktoś, kogo na pozór znamy, może mieć wobec nas złe zamiary. Krzywdy możemy doświadczyć od kogoś, po kim najmniej się tego spodziewamy. Mojego serca ta książka nie podbiła, ale uważam że jest naprawdę dobra i godna polecenia. „Na skraju załamania” spodoba się każdemu, kto szuka mądrej, przyjemnej, a jednocześnie trzymającej w napięciu lektury, którą można bez problemu przeczytać w dwa wieczory.
Moja ocena: 7/10

B. A. Paris, Na skraju załamania
Ilość stron: 350
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2017

czwartek, 25 lipca 2019

Jaki dramat skrywa się za waszymi drzwiami?

Jaki dramat skrywa się za waszymi drzwiami? Czego jeszcze mi nie powiedziałaś? w mojej głowie rodzą się pytania, które zapewne nie doczekają się odpowiedzi Każdy skrywa jakąś tajemnicę, bez wyjątku, wszyscy mamy coś na sumieniu. To może być cokolwiek: czyn, myśl, życzenie, coś, czego nie chcielibyśmy wyjawić przed resztą świata, coś, czego wstydzimy się nawet przed samymi sobą.
Na tę książkę trafiłam przypadkiem i decydując się na nią nie byłam do końca przekonana czy warto. O autorce nie słyszałam wcześniej i teraz zastanawiam się, jak to możliwe. Była to moja pierwsza jej książka i na pewno nie ostatnia. Magda Stachula mieszka w Krakowie i tam właśnie rozgrywa się akcja powieści.
Eliza jest terapeutką. Pomaga swoim pacjentom uporządkować ich życie i sama wiedzie w miarę uporządkowane życie, dopóki nie zdaje sobie sprawy, że ktoś ją śledzi. Dowody są niepodważalne – zauważa jak ktoś robi jej zdjęcie z ukrycia czy stoi pod drzwiami jej mieszkania podsłuchując. Gdy osoby, które na początku o to podejrzewa, okazują się nie mieć z tym nic wspólnego, jest całkowicie zdezorientowana. Kim jest tajemniczy nieznajomy? i do czego ma służyć mu lista, którą się kieruje w swoich poczynaniach, a na której Eliza jest trzecia?
Od samego początku zostajemy wciągnięci do świata bohaterów, poznając różne szczegóły z ich życia. Czytając te książkę, ma się wrażenie, że jej bohaterowie żyją w naszym świcie że spotykamy ich codziennie na ulicy, czy mijamy w sklepie. Dowiadujemy się kim są, co ich trapi i dlaczego są takimi jakimi ich widzimy. Każdy z nas ciągnie za sobą przeszłość. Dla jednych jest ona po prostu przeszłością, a dla innych to wyboista ścieżka, przez którą trzeba było przejść. Ta książka uświadomi Wam, że są rzeczy i wydarzenia które wywierają nieodwracalny wpływ na nasze życie. Pokaże, że ból, który nosimy w sobie nie jest łatwy do przezwyciężenia i pamięć o tym, co go wywołało, może w nas zostać do końca życia. w tej powieści poruszone są życiowe problemy, które są aktualne i mogą dotyczyć każdego z nas – zdrady, śmierć bliskiej osoby czy rozstanie.
Pierwsze minuty koncertu rozwiały moje wątpliwości. Ona też tam była. Siedziała samotnie przy jednym ze stolików przy scenie i sączyła piwo, nieświadoma bólu, który chcesz jej zadać. Małymi krokami, niezauważalnie będziesz niszczyć ją od środka, doprowadzać do rozdrażnienia, potem niepokoju i wreszcie powolnej ruiny. Najpierw ją uzależnisz a potem porzucisz.
Książka od samego początku wciąga, a autorka rozmyślnie dawkuje nam wrażenia i z czasem odsłania coraz więcej rąbka tajemnicy, którą jest owiana trudna przeszłość bohaterów. Co doprowadziło ich do miejsca w którym są teraz? Szereg przypadkowych okoliczności, czy może coś innego sprawiło, że wpadli właśnie na siebie? Jakie będą tego konsekwencje?
Styl autorki bardzo przypadł mi do gustu. Czyta się ją tak dobrze, że siadając na chwilę nad tą książką, nagle człowiek spogląda na zegarek i jest dwie godziny później 😁 Czytając ma się poczucie, że autorka zna się na rzeczy, a bohaterowie są świetne wykreowani. Opisy ich przeżyć są tak oddane, jakbyśmy sami byli na ich miejscu. Można się wczuć w ich historię, która z czasem okazuje się bardziej zawikłana, a książkę coraz trudniej odłożyć.
Ta książka jak żadna inna pokazuje, że człowiek to złożona jednostka i na jej psychikę, postępowanie, poglądy i poczucie moralności wpływa szereg różnych doświadczeń. Nikogo nie możemy potępiać za jego postępowanie, czy jednoznacznie stwierdzić, że jest złym człowiekiem.
Magda Stachula nie bez powodu została okrzyknięta mistrzynią thrillera psychologicznego, która jak nikt inny potrafi zaglądać swoim bohaterom do głowy. Ta powieść zrobiła na mnie ogromne wrażenie i z chęcią sięgnę po więcej od tej autorki. Powiem nawet więcej – od teraz biorę w ciemno wszystko, co wyjdzie spod jej pióra 😊
Moja ocena: 9/10

Magda Stachula, Trzecia
Ilość stron: 361
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2017

wtorek, 23 lipca 2019

Odłamki przeszłości

 Gdy go pierwszy raz zobaczyła, dopadło ją deja vu. W jego twarzy, gestach, nawet w tym, jak się uśmiechał, było coś znajomego. Nie do końca widziała, kogo jej przypomina, ale wiedziała za to, gdzie znajdzie odpowiedź.
Udała się na strych na poddaszu jej domu. Zapach starości i kurzu unosił się wszędzie, ale jej nigdy nie przeszkadzał. Czasami spędzała tu długie godziny w poszukiwaniu czegoś, czego sama nigdy nie umiała do końca określić. A stare pocztówki, które kolekcjonowała ciotka podczas mieszkania tutaj, listy, które pochodziły sprzed kilkunastu czy kilkudziesięciu lat, pluszaki i zabawki, które pamiętała z dzieciństwa, albo takie, którymi bawił się ktoś jeszcze przed jej urodzeniem – to wszystko w jakiś sposób bywało pomocne. Te wszystkie drobiazgi, które jej mama zwykła wyrzucać, albo przynosić tutaj w kartonowych pudłach, stare i zapomniane, dla niej miały nieocenioną wartość. Każda rzecz mogła być kotwicą dla jakiegoś wspomnienia z przeszłości. Odnaleziona po latach znowu sprawiała, że dawne emocje wracały i znów stawała się tą małą roześmianą dziewczynką ze zdjęć, którą uchwycono w kadrze podczas zdmuchiwania świeczki z tortu w dniu jej pierwszych urodzin z dużym różowym słoniem – prezentem od wujka.
        Ten chłopak kogoś jej przypominał i to nie mogło być tylko złudzenie. Już go kiedyś widziała. We śnie? W drugim życiu? A może go kiedyś spotkała, tylko nie mogła sobie przypomnieć. Rzuciła okiem na stare albumy ze zdjęciami. Było ich sporo. Część w starych, czarnych skórzanych okładkach z czarno–białymi fotografiami. Niektóre nowsze w kolorowych okładkach w kwiaty. Wyjęła jeden z tych, w których znajdowały się zdjęcia jeszcze z czasów podstawówki. Teraz trudno było uwierzyć, że ta piegowata dziewczynka z dwoma kucykami to ona kilkanaście lat temu. Ludzie się zmieniają, ale rysy twarzy mogą pomóc rozpoznać człowieka nawet na fotografii sprzed tyłu lat. Wiedziała, że gdzieś tutaj musi go znaleźć. Miała wyjątkową pamięć do twarzy. Nieraz bywało, że nowo poznana osoba nagle przypominała jej o kimś, kogo znała już dawno temu. Albo twarz na zdjęciu z artykułu w gazecie przywodziła jej na myśl kogoś ze znajomych. W jego przypadku było tak samo. Skądś go kojarzyła, ale tym razem nie umiała powiedzieć skąd.
Musiała go znaleźć. Miała niejasne przeczucie, że od tego odkrycia wiele zależy. Gdyby tylko widziała, jak ten chłopak może namieszać w jej życiu, może by sobie odpuściła te poszukiwania. Zignorowała to niepokojące przeczucie i przeszła nad tym do porządku dziennego. Albo uciekła już w chwili, gdy zobaczyła go po raz pierwszy. Szkoda, że przyszłości nie możemy przewidzieć. To mogłoby zapobiec wielu bolesnym konsekwencjom.
______________________

Tak się prezentuje początek opowiadania, nad którym chcę teraz popracować. Zaciekawiłam Was chociaż trochę? 😃

piątek, 19 lipca 2019

Książka z gatunku tych, których przeczytanie jest nieodwracalne w skutkach

"Wiesz, czym są duchy? (...) To mężczyźni i kobiety, które nie potrafią pogodzić się z przeszłością. To prawdziwe duchy. Nie oni – Machnęła ręką w stronę trumny (...)."

W poprzednim poście pisałam o tym, za co kochamy książki, i o tym, że mogą one zmienić życie. A teraz pora na mój przykład obrazujący teorię, że warto pokochać książki i że książka może zmienić życie.
King ma specyficzny styl pisania, który trzeba po prostu lubić. Do fanów jego powieści się nie zaliczam, ale przeczytałam kilka z nich, a niektóre nawet mi się podobały. Gdy usłyszałam, że „Sklepik z marzeniami" to jedna z lepszych, postanowiłam zaryzykować. I w tym przypadku było warto.
Pan Gaunt – tajemniczy przybysz z daleka – otwiera w małym miasteczku Castle Rock Sklepik z marzeniami. Co kryje się pod tą nazwą i kim jest jego właściciel? Każdy z mieszkańców znajduje w tym niezwykłym sklepiku coś, czego bardzo pragnie, za pozornie niewielką cenę. Za tyle ile jest w stanie zapłacić oraz niewielką przysługę. Zaś właściciel zdaje się znać wszystkie myśli i pragnienia swoich klientów. Co tak naprawdę jest towarem w tym sklepie? Jak to się dzieje, że każdy znajduje tam coś o czym od dawna marzył? I najważniejsze – co chce osiągnąć właściciel, prosząc o różne nietypowe przysługi? Te pytania będą Was niepokoić przez cały czas poświęcony na czytanie powieści.
A być może to wcale nie jest książka? Być może cały ten mój specjalny towar nie jest tym, czym się wydaje? Być może to tylko coś bez koloru i kształtu z jedną jedyną wyjątkową cechą – zdolnością przyjmowania kształtu rzeczy, o których śnią mężczyźni i kobiety. – Przerwał na chwilę, a potem dodał jeszcze, z namysłem: – a może po prostu sprzedaję sny?
Autor stawia przed nami ważne pytania – ile jest zdolny poświęcić człowiek, by dostać to, czego pragnie? Czy dużo trzeba, by doprowadzić człowieka do ostateczności? Jak to się dzieje, że w człowieku kiełkuje zło? Co na to wpływa? Ta książka otworzy przed Wami mroki ludzkiej duszy, pokaże jej złożoność oraz uświadomi, jak cienka jest granica między dobrem a złem
W książce mamy wiele wątków i wielu bohaterów. Poznajemy różne historie, które łączy jedno – tajemniczy wpływ drobiazgów zakupionego w Sklepiku z marzeniami. Historie bohaterów przeplatają się ze sobą tworząc fabułę, którą nie można się nudzić. Ta książka wciągnie Was bez reszty. Gdy już się zacznie czytać, cały czas chce się więcej i więcej. Chce się poznać zakończenie tej niezwykłej historii oraz przeżywać ją razem z bohaterami, którzy są wykreowani tak, jakbyśmy ich znali od zawsze. Poznajemy ich najskrytsze pragnienia, a także to, co wywołuje w nich najgorsze emocje. Poznajemy też ich sekrety i niejednokrotnie przekonujemy się, że niektóre z nich na zawsze powinny pozostać w tajemnicy. Czasami tak jest lepiej.
Autor zaprezentował w tej książce jak dobrze zna psychikę człowieka – ta pozycja to prawdziwe studium ludzkiej psychiki. Na uwagę zasługuje też postać Lelanda Gaunta – właściciela sklepiku. Co kryją jego oczy, których koloru nie można określić? Jakim sposobem wywiera on taki wpływ na mieszkańców?
Gaunt uważał się za elektryka ludzkiej duszy. w mieścinie takiej jak Castle Rock wszystkie skrzynki bezpiecznikowe wisiały jedna przy drugiej. Wystarczyło tylko otworzyć je... i pozmieniać połączenia (...) w którymś momencie trzeba było sprawdzić, czy ta wspaniała praca została właściwie wykonana. Sprawdził to wczoraj. Potem należało się tylko przyczaić, puszczając prąd z rzadka, wyłącznie po to, by nikt się nie nudził. By zapewnić wszystkim odrobinę rozrywki. Ale przede wszystkim należało się przyczaić, póki wszystko nie zostanie zrobione... a potem puścić prąd.
Maksymalne napięcie.
W jednej chwili.
Wystarczyło tylko dobrze zrozumieć ludzką naturę i... "
Jedyne, do czego można się przyczepić, to duża ilość bohaterów, których nazwiska na początku mogą się mylić, bo akcja ciągle przeskakuje, gdy poznajemy każdego z nich. Mi to jednak nie przeszkadzało. 
„Sklepik z marzeniami” może się kojarzyć z bajką. Świat, jaki wykreował autor jest bliźniaczo podobny do naszego, w którym dobro walczy ze złem. Muszę Was jednak rozczarować – ta powieść w niczym bajki nie przypomina. Prawa, które rządzą w bajkach tam nie obowiązują czy nawet są odwrócone. To, że w ostatecznym rozrachunku dobro zwycięża wcale nie jest oczywiste… w napięciu obserwujemy zatem ten imponujący i pełen ofiar pojedynek, ze zdumieniem uświadamiając sobie, ile ujawnia on prawdy o ludziach i o świecie, który nas otacza.
Ta książka powinna mieć na okładce napis: przeczytanie może wywołać nieodwracalne skutki. Jeśli już zaczniecie, zostaniecie zniewoleni na własne życzenie. Książka w niewyjaśniony sposób hipnotyzuje podobnie jak właściciel sklepiku z marzeniami, dlatego zastanówcie się, czy jesteście na to gotowi 😁 Naprawdę ciężko się od niej oderwać. z książek Stephena Kinga, które do tej pory udało mi się przeczytać, ta pozycja pochłonęła mnie najbardziej. Na pewno spodoba się tym, którzy lubią dreszczyk grozy.

wtorek, 16 lipca 2019

Problemy i rozterki, które tylko książkoholik zrozumieć potrafi, czyli za co kochamy książki

Nie wiem jak Wy, ale ja czasem spotykam się z niezrozumieniem. Czasami myślę, że tych którzy czytają książki, jest coraz mniej, ale potem... Zmieniam zdanie, gdy zewsząd docierają do mnie informacje o nowych książkach, które bezwarunkowo muszę przeczytać, a których przybywa w tempie szybszym, niż ktokolwiek jest w stanie to ogarnąć. Przybywa również recenzji, w których zdania są podzielone. Jednym książka się spodoba, innym wręcz przeciwnie. Jednak nawet nieudana książka nas nie zniechęca i wciąż sięgamy po kolejne. Zastanawiacie się czasem, dlaczego tak się dzieje? Powodów, z których kochamy książki, jest niezliczenie wiele. a dzisiaj dodam do tej listy kilka od siebie.
Zauważyłaś, że książka po kilkakrotnym przeczytaniu staje się o wiele grubsza, niż była? [...] Jakby za każdym razem coś zostawało między kartkami: uczucie, myśli, odgłosy, zapachy... a gdy po latach zaczynam ją kartkować, odnajdujemy w niej nas samych, młodszych, innych... Książka przechowuje nas jak zasuszony kwiat; odnajdujemy w niej siebie i jakby nie siebie.
1. Książka może zmienić życie
Często czytając trafiamy na słowa, które dają do myślenia. Na długo wbijają w fotel, by potem na długo pozostać w głowie, może nawet na zawsze. Książki mogą nas zmienić - nasze myślenie o otaczającym nas świecie, o ludziach, o wydarzeniach z życia. Sprawić, że spojrzymy na to, co się dzieje z zupełnie innej perspektywy czy pomóc podjąć trudną decyzję. Zatem nie będzie to przesadą, jeśli powiemy, że książki zmieniają też życie. Na pewno każdy z nas ma taką książkę, którą można by pod tym wymienić. Jeśli nie czujecie się przekonani, to tutaj mamy dosłowny przykład, że książka może zmienić życie 😂 
Jak widać książki też wiele piosenek napisały.

2. Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła
Pod tym mogę się podpisać. To niezwykłe, co może zrobić z nami zwykłe słowo pisane. Niektóre książki są jak obrazy wyświetlone w naszej wyobraźni, by pozostać tam na długo. Niektóre pomagają, gdy mamy gorszy dzień, powodują że się śmiejemy, płaczemy, czy popadamy w zadumę. Czy to możliwe, że zwykłe słowa mogą wywołać taką lawinę emocji?


3. Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie
W książkach widzimy i najlepiej rozumiemy, to, co sami już przeżyliśmy. Dlatego książki pozwalają też lepiej poznać siebie. Poznać i zrozumieć, bo nawet siebie nie zawsze rozumiemy. Czytając możemy też znaleźć odpowiedź na pytanie, które długo pozostawało bez odpowiedzi, czy rozwiązanie nurtującego nas problemu.

4. Książki pomagają zrozumieć drugiego człowieka
Jeśli czytanie pomaga zrozumieć siebie, to także drugą osobę. Bo co może tak wiele powiedzieć nam o drugim człowieku jak nie jego ulubiona książka? Właśnie tam można znaleźć wiele wskazówek, które pomogą nam zrozumieć, co druga osoba myśli, czuje, co ją bawi czy zachwyca.

5. Książka najlepszym przyjacielem
Każdy na pewno zna to uczucie smutku, gdy kończy książkę lub serię, której bohaterów zdążył polubić czy nawet się z nimi "zaprzyjaźnić" – wciągnąć się w ich historię, poznać ich myśli, uczucia, obawy, a nawet tajemnice, z których nikomu się nie zwierzyli. i gdy w końcu musimy książkę odłożyć na półkę, brakuje nam ich, jakbyśmy nagle stracili kontakt z najlepszym przyjacielem.

6. Nic tak nie pachnie jak dobra książka
Są książki stare i nowe, czytane wielokrotnie albo takie, które otwieramy pierwszy raz. Każda książka pachnie inaczej. Ale o tym oczywiście nikt nie mówi na głos. Książki są jak papierosy –zaciągają się nimi tylko prawdziwi książkoholicy 😁

7. Książka jest dobra na wszystko
Gdzie indziej jak nie w książce znajdziemy cytat na każdą okazję? Myśl odzwierciedlającą nasz stan emocjonalny w danej chwili, czy po prostu stwierdzenie, którego nam brakowało, a sami do tej pory nie mogliśmy na to wpaść. Otwierając książkę, nigdy nie wiemy, na co trafimy i to jest w tej całej zabawie najlepsze. Możemy trafić na coś, czego długo szukaliśmy, nawet o tym nie wiedząc.

8. Zawsze jest odpowiedni moment, by poczytać książkę
W książkach najbardziej lubię to, że są nie tylko prostym a jednocześnie twórczym sposobem na spędzenie nudnych momentów. To także magiczny i co najlepsze – całkiem legalny sposób na przeniesienie się do innego świata, gdy alternatywą jest na przykład słuchanie nudnego wykładu. w tym semestrze miałam okazję nadrobić dużo książkowych zaległości, podróżując w czasie i odwiedzając alternatywne wszechświaty z trylogią Firebird, odwiedzając nawiedzone domy na wzgórzach oraz obowiązkowo szkołę Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Mogę więc śmiało stwierdzić, że mój kierunek studiów okazał się bardzo rozwijający 😃

A za co Wy lubicie książki? Co byście dodali do tej listy? Czy jest jakaś książka, która zmieniła Wasze życie?

sobota, 13 lipca 2019

Spacer po Kortowie

Wszystko się kiedyś kończy
Byśmy mogli zacząć od nowa
Szum drzew i rozmowy ptaków w gałęziach
Chciałabym wiedzieć, o czym mówią do mnie
O czym mówi cała kakofonia dźwięków
Docierająca do uszu niczym piosenka
W jakimś języku nieznanym, tajemnym
I strzępki myśli, których nie mogę wychwycić
Czające się gdzieś z tyłu głowy 
By niepostrzeżenie uderzyć mnie znowu 
O czym mówią zdarzenia z przeszłości
Które nie chcą się w całość złożyć
Podobno wszystko ma przyczynę, początek i koniec
A teraz spacerując ostatni raz po Kortowie
Optymistycznie myślę, że każdy koniec to początek 
Może właśnie mówią: podnieś głowę
I na zawsze zapamiętaj tylko to, co dobre


__________________
Zdjęcie co prawda nie zrobione w Kortowie, ale podczas ostatniego przed wakacjami spaceru po mieście. Gdy egzaminy dobiegły już końca, a perspektywa wakacji była coraz bliższa. 
Zastanawiacie się czasem, czemu wszystko musi się skończyć? Każdy okres w naszym życiu - czy to rok szkolny czy wakacje, znajomości, które z czasem się urywają, czy nawet dobra książka, która tez ma swój koniec. Nawet nasze życie przemija, by kiedyś dobiec końca... Czemu nic nie może trwać wiecznie?
Na zakończenie jeszcze piosenka, którą przypomniałam sobie, gdy tego dnia ktoś na Starym Mieście śpiewał i grał ją na gitarze. Jeszcze długo potem jej słuchałam 😊

czwartek, 11 lipca 2019

„Wszystko do nas wraca" - co autor miał na myśli?

Arkadiusz Lawrenc, Wszystko do nas wraca
Ilość stron: 267
Wydawnictwo: Novae Res
Rok: 2019

Dzisiaj przychodzę do Was z nowością od wydawnictwa Novae Res. Biorąc do ręki tę książkę zupełnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. O autorze słyszę pierwszy raz i z tego, co udało mi się zorientować jest to jego debiutancka pozycja. Moją uwagę przykuł tytuł książki – „Wszystko do nas wraca" Cóż takiego autor chciał nam przez to powiedzieć? Muszę przyznać, że okładka też zwróciła moją uwagę – ta tajemnicza postać w czerni mnie zaintrygowała. Opis na okładce na pierwszy rzut oka wydał się ciekawy, więc postanowiłam dać szansę tej pozycji. Zwłaszcza, że lubię eksperymentować.
Dwudziestosześcioletnia Anna jest stałą bywalczynią pobliskiego pubu. Często wracała do domu pijana, co nikogo nie dziwiło. Czasami widziano ją również pod wpływem narkotyków. Można było przewidzieć, że ściągnie na siebie kłopoty. Jesteśmy świadkami jak wychodzi z mężczyzną poznanym w barze, a wkrótce potem... policja znajduje ją brutalnie okaleczoną obok wraku spalonego samochodu. Kto mógł posunąć się do tego, by wydłubać dziewczynie oczy? Gdy miejscowi policjanci angażują się w śledztwo, przypadków okrutnych morderstw pojawia się więcej, a nowe okoliczności zamiast zbliżać ich do rozwiązania sprawy, tylko ją komplikują. Co się dzieje w Gnieźnie? Czy to ataki jakiegoś psychopatycznego mordercy? Kto jest za to wszystko odpowiedzialny?

–  (…)Myślę, że jak na zwykłego pionka, to dobrze odegrałeś swoją rolę. Na Oscara jednak bym nie liczył. Wiem, że trudno ci w to uwierzyć, ale moje czyny zostaną kiedyś docenione. Zło eskaluje. w końcu przejmie kontrolę nad światem, a takie zbrodnie jak moja zostaną uznane za prawdziwy artyzm. Morderstwa będą sposobem wyrażania siebie. Będą sztuką. (…)
– Jesteś szalony. Zdechniesz w psychiatryku

Na początku miałam mieszane uczucia co do tej książki. Styl jest dość lekki i powiedziałabym, że czyta się nawet przyjemnie, gdyby nie to, że ciągle miałam poczucie, że czegoś mi tam brakuje. Opisy mogłyby być bardziej rozbudowane. Gdy akcja przenosiła się do świata narkomanów, dialogi były męczące i przez te fragmenty z trudem przebrnęłam. Trochę raziły mnie często pojawiające się w rozmowach policjantów przekleństwa. Na ogół nie mam nic przeciwko temu, bo to dobrze podkreśla emocje w książce, ale tutaj momentami miałam wrażenie, że każde wypowiedziane zdanie rozpoczyna się od tego samego słowa, więc wydało mi się to lekko przesadzone.
Co do samych bohaterów... Mamy tu dwóch policjantów, z których jeden jest przy tuszy, a drugi nie omieszka sobie z tego żartować. Od razu narzuciło mi się skojarzenie z „Ojcem Mateuszem" i gdy na początku dialogi były nawet zabawne, myślałam, że to będzie coś w tym klimacie. Poza tą jedną kwestią nie mieli jakichś szczególnych wyróżników i niestety nie udało mi się ich polubić. Zaciekawił mnie natomiast wątek Anny i jej trudnej przeszłości a także innych ofiar, ale jak dla mnie nie był on dostatecznie wyczerpany. Podobnie z sylwetką mordercy. Nakreślona sylwetka wydała mi się nawet interesująca. Ktoś, kto dokonuje morderstw w tak brutalny i wyszukany sposób, na pewno próbuje zwrócić na siebie uwagę. Tylko jaki może mieć w tym cel? Bawi się z policją w podchody, pozostawiając wskazówki, których znaczenie trudno rozszyfrować. Moim zdaniem jednak psychologiczny portret mordercy nie został dostatecznie przedstawiony i czułam lekki niedosyt.
Trudno było mi się wczuć w klimat tej książki. Dopiero końcówka mnie tak na dobre wciągnęła. Naprawdę nie spodziewałam się takiego zakończenia. Gdyby przez całą powieść było tyle napięcia, co pod koniec, bez dwóch zdań byłabym na tak 😊 „Wszystko do nas wraca” okazuje się jak najbardziej uzasadnionym stwierdzeniem. Ale nie będę Wam zdradzać za wiele.
Samo zakończenie wygląda mi na otwarte, co sugerowałoby, że historia będzie mieć ciąg dalszy. To by wiele wyjaśniało, bo niektóre wątki funkcjonowały jakby w oderwaniu od całości i nie dostrzegałam ich głębszego związku z resztą historii.
Choć wymagający pasjonaci kryminałów mogą nie być usatysfakcjonowani, uważam że sam pomysł na historię jest dość oryginalny. Tylko za krótko i niezbyt obszernie. Jednak gusta są różne i myślę, że ta książka tez znajdzie swoich zwolenników. Fakt faktem, nie zachwyciła mnie jak kilka innych pozycji, które ostatnio przeczytałam, a nawet trochę rozczarowała. Jednak biorąc pod uwagę całość i ciekawy wydźwięk jaki daje nam końcówka, jedno mogę śmiało stwierdzić - czegoś takiego jeszcze nie było!
Moja ocena: 5/10

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Novae Res

wtorek, 9 lipca 2019

Historia, która wywraca życie do góry nogami – „Dziewczyna kłamcy"

           Catherine Ryan Howard, Dziewczyna kłamcy
           Ilość stron: 336
           Wydawnictwo: Świat Książki
Data premiery: 24.04.2019

Po rozliczeniu się z biblioteką i przeczytaniu książki zabranej na ostatnie dni pobytu w Olsztynie, który spontanicznie się przedłużył, mój mózg znowu zaczął odczuwać brak pożywienia jakim są książki (czasami zaczynam zastawiać się, czy to normalne 😂) Tym razem zdałam się na panią w księgarni. Gdy po przejrzeniu kilku propozycji poleciła mi „Dziewczynę kłamcy", a ja wzięłam tę książkę do ręki już wiedziałam, że to będzie to 😊
Szukałam dobrego thrillera psychologicznego i ta książka miała takim być. Opis na okładce i zamieszczone tam opinie innych autorów dodatkowo podsyciły moją ciekawość, więc długo nie czekałam z zabraniem się za lekturę. Pojawiła się też obietnica niezwykłego zwrotu akcji na końcu. Czy moje oczekiwania zostały spełnione?
Pewnie wielokrotnie zastanawialiście się jak to możliwe, że osoba która dobrze znamy, z którą spędziliśmy tak dużo czasu, że jesteśmy pewni, że wiemy o niej wszystko, okazuje się być kimś zupełnie innym. Jak dobrze jest nam dane poznać drugiego człowieka? A może niektóre tajemnice na zawsze pozostaną tajemnicami?
„– Czemu to zrobiłeś?
Zadawałam sobie to pytanie przez ostatnie dziesięć lat i miałam je na ustach, odkąd weszłam do tego pokoju. Nie planowałam mu go zadać, ale poczułam podświadomie, że to było motorem napędowym mojego przyjazdu do Dublina. Nie słuszna sprawa i pomoc policji, tylko dowiedzenie się, dlaczego zrobił coś takiego.
Pięć razy.
A po każdym z tych razów przychodził do mnie i mówił, że mnie kocha. Przekonywał mnie, że tak jest. Że potrafi.
Kłamca."
Skąd Alison mogła wiedzieć, że chłopak, którego  poznała na studiach i spędzała z nim każdą wolną chwilę, zostanie oskarżony o pięć morderstw i skazany na dożywocie? Czy ktoś, kto co dzień mówi, że kocha, może być zdolny do tak strasznego czynu? Po dziesięciu latach morderca znad kanału powraca i zbiera kolejne ofiary. Policja poddaje zatem w wątpliwość czy mordercą rzeczywiście jest ten, który został skazany, czyli Will, chłopak Alison. Przecież były dowody, które jednoznacznie na to wskazywały, a sam oskarżony przyznał się do winy. Co jest prawdą, a co fałszem w ten zagmatwanej historii?
Byłam zachwycona już na samym początku. Książka wciąga od pierwszych stron, a styl autorki sprawia, że czytanie jest bardzo przyjemne. Napięcie, opisy, emocje bohaterów, wszystko zmieszane i podane w idealnie wyważonych proporcjach. Narracja jest ciekawie prowadzona, przeplatana retrospekcjami oraz krótkimi, niepokojącymi fragmentami opisującymi poczynania zabójcy. Przenosimy się do Dublina, gdzie w każdej chwili w wodach kanału przylegającego do ulicy może zginąć kolejna dziewczyna, ale jedyne co nam pozostaje to obserwowanie powolutku rozwijającej się akcji.
Pod koniec byłam trochę znudzona, a zakończenie, które miało być nie lada zaskoczeniem... Faktycznie było dobre, ale po takich zapowiedziach spodziewałam się czegoś, co by mnie naprawdę wbiło w fotel. A tutaj czegoś mi zabrakło. Może gdyby nie te zapowiedzi, które wskazywały na obiecujące zakończenie, faktycznie byłoby ono większym szokiem.
Mimo wszystko nie zniechęcam. Uważam, że powieść pani Howard to naprawę godna polecenia i wartościowa pozycja, a także prawdziwa gratka dla fanów gatunku. Czyta się przyjemnie, historia jest ciekawa i trzyma w napięciu. Podczas czytania przez długi czas myślałam, że ocenię ją wyżej, ale i tak jestem z niej zadowolona. Mam chęć na więcej od tej autorki, choć jak na razie „Dziewczyna kłamcy” to pierwsza z jej książek przetłumaczona na język polski. Styl, w jakim książka była napisana bardzo przypadł mi do gustu. Lekki, przyjemny, a jednocześnie doskonale wyważony. Lepiej zacznijcie czytać, gdy wygospodarujecie dużo wolnego czasu, bo książkę ciężko odłożyć 😁
Moja ocena 8/10

sobota, 6 lipca 2019

Gdańsk - zwiedzamy miasta, które chociaż raz w życiu odwiedzić trzeba

Wybierając się do Gdańska przeczytałam jeden przewodnik, w którym po krótce opisano 15 głównych atrakcji tego miasta, a Gdańsk wymieniony został tam jako miasto które trzeba zobaczyć, wśród kilku innych, a były to: Warszawa, Toruń, Poznań, Wrocław i Kraków. Kilka z nich jeszcze przede mną, a teraz pora na relację z Gdańska, który słusznie określony został obowiązkowym przystankiem w drodze.
Udało nam się pojechać tam jeszcze na początku czerwca. Teraz sprawa jest znacznie utrudniona, a to dlatego, że wielu turystów wybiera to miasto na miejsce wakacyjnego wypoczynku. Gdy człowiek wsiądzie do pociągu ma wrażenie, że każdy, kto żyw jedzie do Gdańska, bo ciężko tam znaleźć wolne miejsce 😁
Gdańsk został też okrzyknięty rajem dla fotografów. O prawdziwości tego stwierdzenia też się przekonałam robiąc zdjęcia na Starym Mieście oraz Długim Targu.

1. Ulica Długa i Długi Targ

Reprezentacyjne ulice Gdańska, są położone na Śródmieściu.

2. Długie Pobrzeże

To uliczka, która rozciąga się nieopodal, nad zachodnim brzegiem rzeki Mołtawy. Kto raz zobaczy ten widok, już go nie zapomni. Gdy stałam na moście, patrząc na przepływające statki, zaczepił mnie chłopak, który przedstawił się jako Albert. Opowiedział mi jak niesamowicie wygląda to miesiące wieczorem, gdy na ulicach zbiorą się muzycy grający na gitarach i stwierdził, że w Gdańsku trzeba przeżyć imprezę. Albert, możesz być pewny, że kiedyś tam wrócę i zobaczę to na własne oczy 😊

3. Ulica Mariacka 

Idąc tą wąska uliczką, miałam wrażenie jakby czas zatrzymał się w miejscu. Jest tam mnóstwo sklepów i stoisk, na których widziałam bursztyn pod najróżniejszymi postaciami. Sprzedawcy siedzieli sobie w tym miejscu, które potrafiłam opisać tylko jednym zdaniem: to jest po prostu piękne 😊

4. Fontanna Neptuna

Zabytkowa fontanna znajdująca się na Długim Targu.

5. Ratusz
Znajduje się u zbiegu ulicy Długiej i Długiego Targu.

6. Plaża Gdańsk - Brzeźno
Choć wielu turystów myśli, że jedyne molo i plaża w Trójmieście znajduje się w Sopocie, to Gdańsk też ma swoją. Znajduje się ona w Brzeźnie.

Sopot
Będąc w Trójmieście nie można nie zahaczyć o Sopot. Tam też postanowiliśmy się wybrać drugiego dnia naszej wycieczki. z tym wiąże się pewna zabawna historia. Nie byliśmy pewni, czy wraz z końcem strefy bilety komunikacji miejskiej kupione w Gdańsku nie przestają obowiązywać, więc... wysiedliśmy na granicy strefy i przeszliśmy ok. 3 km na sopockie molo pieszo. Opcja dla wytrwałych, ale nie polecam 😂

Krzywy Dom w Sopocie

Po drodze mijaliśmy słynny Krzywy Dom. Niedaleko niego znaleźliśmy stoiska gdzie kupiliśmy pamiątki.

Molo w Sopocie


Jako Polacy możemy się poszczycić, bo nasze sopockie molo jest jednym z najdłuższych w Europie. Ta drewniana konstrukcja ma ponad pół kilometra długości. Na jej końcu znajduje się  przytulna restauracja, w której przy kawie czy dobrym jedzeniu można popatrzeć na Morze Bałtyckie. Nawet z najdalej położonego punktu obserwacyjnego wydaje się ono nie mieć końca.
Gdańsk to jedno z miast, które zachwycają i ma się ochotę jeszcze nie raz tam wrócić. Piękna architektura, bliskość morza i plaży, możliwość wybrania się w długi rejs statkiem, czy nawet zatrzymania się na chwilę na Długim Pobrzeżu i wsłuchania w radosny gwar tego miasta i odgłosy nastrojowych melodii wygrywanych przez gitary ulicznych grajków. Tyle wystarcza, by stwierdzić, że to cudne miasto ma duszę, a kto raz tam był, już nigdy tego nie zapomni.

wtorek, 2 lipca 2019

Tymek - klubowe. Koncert premierowy w Olsztynie

Gdy dowiedziałam się, że Tymek będzie dawał koncert w naszym olsztyńskim Andergrancie, już wiedziałam, że nie może mnie tam nie być. Ostatnio w radiu było o nim głośno i choć to nie do końca mój muzyczny klimat, to jego piosenki są rozpoznawalne i jak już wpadną w ucho, to ciężko się od nich uwolnić 😃 Chciałam usłyszeć na żywo ten zachrypnięty głos, który już od dłuższego czasu nieodłącznie mi towarzyszy.

Jego najbardziej kojarzona piosenka to Język ciała". To pierwsza piosenka z jego repertuaru, po usłyszeniu której zainteresowałam się twórczością tego rapera. Nie sposób powiedzieć, dlaczego piosenki Tymka są tak chwytliwe. Może to to niespotykane dotąd podejście do tematu, które od razu można z nim skojarzyć. To właśnie jedna z tych piosenek, które przychodzą większości z nas do głowy na hasło Tymek". 

Moja ulubiona z jego piosenek to „ Poza kontrolą" Też często można ją usłyszeć na antenie. Energia, która przez nią przemawia jest niesamowita.

Było ich jeszcze kilka. Zawiodło mnie jednak to, że koncert trwał dość krótko. i nie wybrzmiały wszystkie piosenki, które spodziewałam się usłyszeć. Mimo wszystko cieszę się, że miałam okazję w nim uczestniczyć. Od tego głosu nie sposób się uwolnić 😊



Choć piosenki Tymka nie do końca są w moim guście, to szanuję go za to, że udało mu się stworzyć kawałki tak rozpoznawalne i unikatowe, a przez to wyróżnić się spośród innych przedstawicieli tego gatunku i to w niedługim czasie, bo swój pierwszy album wydał w roku 2017.