Witajcie w ten mroźny poniedziałek! :)
Dzisiaj będzie post zupełnie bez planu, czyli coś czego długo nie było, ale czasami i takie są potrzebne. Miałam intensywny weekend, tak samo zapowiada się nadchodzący tydzień, więc niestety czasu na pisanie jest mało, ale za tydzień Wam to wynagrodzę. A dzisiaj zastanowimy się nad tym, czy zdarza nam się doświadczać absurdu. Miałam ostatnio kilka zabawnych sytuacji, które bezsprzecznie są dowodem na to, że studia czasami bywają idealnym studium absurdu.
1. Przykazanie pierwsze – porządnie odeśpij weekend, by nie robić tego na wykładzie
To, że studenci mało sypiają, wiadomo już nie od dziś. Ostatnio uczyliśmy się o tym, że czas wolny jest ważny w teorii konsumpcji, bo im więcej go mamy, tym więcej możemy konsumować. Niestety na studiach czas wolny to często towar deficytowy, o czasie na spanie już nie wspominając. Najlepiej to oddaje załączony obrazek. U studentów można zaobserwować pewien absurd dotyczący czasu poświęcanego na sen. W weekend, gdy teoretycznie powinno być go więcej, często zdarza im się spać mniej. Natomiast niedobory snu uzupełniają w ciągu tygodnia. Często również na zajęciach. Zaobserwowałam to również u siebie, gdy wczoraj położyłam się wcześniej spać, przyznając współlokatorce, że muszę w końcu odespać weekend... Pojawia się jedno pytanie – dlaczego my nie możemy spać wtedy, kiedy czasu wolnego jest więcej? 😁
2. A teraz posłużymy się wzorami... których nie ma
Często jest potrzeba, by wydrukować materiały na zajęcia. Na jednych z ostatnich ćwiczeń, a takimi właśnie materiałami się posługiwaliśmy. Na kartkach z jednej strony mieliśmy treść zadań, a z drugiej teorię dotyczącą tematu. przeczytaliśmy jedno zadanie, a potem prowadząca powiedziała mniej więcej tak: „do tego zadania wykorzystamy wzór numer cztery, który znajduje się na odwrocie”. Odwróciliśmy więc kartki i pomimo szczerych chęci nie mogliśmy tam znaleźć żadnych wzorów... Do tej pory zastanawiam się, jakiego zaklęcia powinnam użyć, by te wzory się tam pojawiły. Przypuszczam, że to błąd podczas drukowania 😁 Bo do Hogwartu póki co się nie wybieram.
3. Badania nad psychologią konsumenta
Prowadzący na ćwiczeniach próbował nam ostatnio uzmysłowić czym jest tzw. efekt posiadania. Polega on na tym, że nawet porównując dwa identyczne przedmioty większą wartość nadamy temu, do którego zdążyliśmy się już w pewien sposób przywiązać. Podał nam przykład eksperymentu, który możemy wykonać samodzielnie. W sklepie produkty, zanim je kupimy, teoretycznie są własnością właściciela sklepu, więc ludzie robiący zakupy nie powinni przywiązywać dużej wagi do produktów, które znajdują się w koszyku, a nie zostały jeszcze opłacone. Aby zbadać prawdziwość teorii o efekcie posiadania nasz prowadzący postanowił to przetestować. Gdy już udało się dobrać obiekt do badań, co nie było proste, (streścił nam ten proces szczegółowo, co było dość zabawne), rzeczywiście podszedł i wziął z czyjegoś koszyka produkt, przekładając do swojego. Chciałabym tę sytuację zobaczyć na własne oczy. Może też uda mi się wykonać ten eksperyment, choć jak do tej pory jeszcze nie zebrałam się na odwagę. Wydaje mi się to zbyt ryzykowne. Choć z drugiej strony… czego się nie robi dla nauki 😂
Z absurdów, z którymi się ostatnio zetknęłam, to by było na tyle. Chociaż znalazłby się jeszcze jeden. Dzisiaj wróciłam z zakupów z pluszakiem i dwiema kolejnymi książkami. Na mojej półce na swoją kolej czeka jeszcze „Doktor sen”. I kiedy tu znaleźć czas, gdy w tym tygodniu czekają mnie jeszcze trzy kolokwia? Na razie książki oddałam pod opiekę misiowi. Na stronie „Charakterów” znalazłam wpis, że dzisiaj obchodzimy dzień pluszaka, więc okazję, by go nabyć miałam dobrą. Jako że w na blogu w tle widać podobnego misia, to zostanie on wizytówką Nieznośnej lekkości bytu. Tylko nie mam pomysłu jak mu dać na imię. Jeśli coś Wam przyjdzie do głowy, możecie mnie wspomóc 😊
A na koniec zostawiam Was z piosenką, która ostatnio za mną chodzi i idealnie pasuje do pory roku, którą mamy. Bo kto z nas nie pragnie czasem jak Maryla Rodowicz „uciec pociągiem od jesieni”?
W piątek recenzja kolejnej świetnej książki, którą udało mi się przeczytać, a na dziś to tyle. Do następnego! 😊
Studia....Kiedy to było :D
OdpowiedzUsuńJak nikt nie widzi, to można i na wykładzie kimnąć. Zdarzyło mi się kilka razy przymknąć oko na minutę może trzy, ale to była wina wykładowcy, bo co ja na to poradzę, że było strasznie nudno ;)
OdpowiedzUsuńWiesz może to było napisane niewidzialnym tuszem, a wy nie mieliście odpowiedniej lampki, która by ten wzór ukazała 😉
OdpowiedzUsuńNa studiach bardzo rzadko, ale jednak zdarzało mi się być tak znudzony, że z trudem wytrzymałam na wykładzie.
OdpowiedzUsuńNa studiach nie narzekałam na brak snu, spałam dobrze, nie potrafię balować do rana ani uczyć się w nocy...
OdpowiedzUsuńNa kserówkach zdarzają eis błędy i to często.
Chyba na taki eksperyment nie miałabym odwagi, a gdyby tak komuś otyłemu wyjąc chipsy z koszyka?
Studia to czasami jeden wielki absurd :D Bardzo fajny wpis! ;)
OdpowiedzUsuńJa tam sie wysypialam na studiach ;p
OdpowiedzUsuńO tak, podczas studiów nie należy myśleć racjonalnie :)
OdpowiedzUsuńNa studiach wszystko jest możliwe :D Mi już minely ponad 2 lata od konca studiów
OdpowiedzUsuńStudia potrafią człowiekowi czasem dać w kość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Studia są, jakie są. Bo prawo jest, jakie jest. A uczelnie też są, jakie są. Wiem co mówię, bo teraz patrzę na to trochę z drugiej strony :) od strony nauczyciela i pracownika :)
OdpowiedzUsuńAch te studenckie czasy ;) Faktycznie, mało się wtedy spało, zwłaszcza w weekendy :D Ale absurdy zdarzały się bardzo często, więc mam wrażenie, że to nieodłączna część studenckiego życia ;)
OdpowiedzUsuńU mnie na szczęście wielu absurdów nie ma, jedynie co to czasami zbyt ciężka praca przez wymogi procentowe na kolokwiach (75%), ale da się żyć :D
OdpowiedzUsuńTęsknię za tymi studenckimi czasami. Nieraz jak się spotykamy ze znajomymi to się śmiejemy z tego co było. Tyle się człowiek dowiedział przez te 5 lat.
OdpowiedzUsuń