sobota, 25 kwietnia 2020

Są znaki

Są znaki... apokalipsy. Widzisz tych ludzi? Wyglądają jak opętani. Nie spali od dwóch tygodni. Żywią się tylko wiedzą. Jest taki zabawny filmik utrzymany w klimacie zwiastuna horroru mówiący o sesji na studiach. Jak dobrze te słowa pasują do obecnej rzeczywistości – Są znaki... apokalipsy. Widzisz tych ludzi? Wyglądają jak opętani. Biegają po domu niczym ninja, żeby nie przegapić wykładu online. Żywią się tylko wiedzą. Jedzą wyłącznie przed laptopami. Minął przeszło miesiąc, odkąd zamknięto uczelnie. Czy są już znaki apokalipsy? Przyjrzyjmy się bliżej tym niepokojącym realiom studenckiej rzeczywistości.
https://wroclaw.naszemiasto.pl/koronawirus-z-przymruzeniem-oka-czyli-piec-minut-slawy/ar/c15-7604511
Można by pomyśleć, że zajęcia zdalne pozwalają lepiej zagospodarować czas, bo nie ma sprawdzania obecności w tradycyjnej formie i sami wybieramy do którego przedmiotu trzeba się przyłożyć, a który jest tylko zapychaczem planu. No i nie trzeba przeznaczać czasu na przemieszczanie się z punktu a do punktu B, czyli jednym słowem dojazdy, bo teraz centrum wszystkich zajęć jest nasz komputer. Czy jednak czasu faktycznie jest więcej? Jeśli dobrze się rozplanuje zadania do wykonania, to tak, ale taka forma nauczania często prowadzi do wielu zabawnych czy absurdalnych sytuacji.
Sam fakt sprawdzania listy obecności na zajęciach trochę mnie bawi. Bo jak można być obecnym na zajęciach, skoro uczelnia jest zamknięta? A system to tylko system, serwer często się zawiesza i nawet, gdy się zaznaczy „obecność”, może zostać nieuwzględniona.
Dopiero teraz doceniamy jakim komfortem była możliwość pójścia na zajęcia i posłuchania wykładu w spokoju. W domu, gdy oczy bolą od ciągłego patrzenia w ekran laptopa, jednym uchem słuchasz prowadzącego, a drugim młodszego rodzeństwa, które domaga się twojej uwagi, Messenger nieustannie o sobie przypomina, logujesz się z jednych zajęć na kolejne i w międzyczasie śmigasz po domu niczym ninja, żeby móc coś zjeść, czy wyjść do toalety, niczego nie tracąc. Podczas jednych z ostatnich zajęć prowadząca zadała nam ćwiczenie do wykonania, które mieliśmy przez dziesięć minut wykonywać w ciszy. I w trakcie tej dziesięciominutowej ciszy nagle słyszymy głos: Przepraszam… jak tak tylko kątem ucha usłyszałem, że coś trzeba zrobić, bo byłem w toalecie i nie wiem, co dokładnie
Często jesteśmy też pytani o nasze postępy w pisaniu pracy. Termin oddania coraz bliżej. Prowadzący nieraz żartują, że zapewne wszystko skończone i zostały tylko jakieś poprawki redakcyjne – kropki, spacje. Powiedzmy, że tak jest. Tylko to stawianie kropek trzeba by zintensyfikować, żeby wyrobić się w terminie. Krążą słuchy, że najprawdopodobniej czeka nas obrona zdalna. Jakoś ciężko mi sobie to wyobrazić. Warunki domowe niezbyt sprzyjają skupieniu. Poza tym kto by nie chciał mieć obrony w tradycyjnej formie? Jak każdy student do tej pory, ze zdjęciami pamiątkowymi i tą satysfakcją, że ten ważny etap już został zakończony. a co można będzie wspominać po latach w przypadku obrony zdalnej?

– Nie mogłam spać w nocy
– Dlaczego?
– Tak, to jest jak człowiek po nocach myśli o… projekcie z geografii ekonomicznej.

Takie to mrożące krew w żyłach dialogi można obecnie usłyszeć w studenckiej społeczności. Zadań do wykonania jest dużo, a niechodzenie na zajęcia wiąże się z mniejszą motywacją. Nietrudno też o czymś zapomnieć przez pomyłkę, czy nawet przegapić wykład. To wszystko powoduje tylko większy stres.
Potwierdzono przypadki studentów, którzy przyłapali się na tym, że tęsknią za uczelnią. Z sentymentem wspominają czasy, gdy juwenalia odbywały się bez żadnych zakazów, a jedyną przeszkodą utrudniającą wzięcie w nich udział był brak kaloszy na półkach sklepowych.  Czasy, gdy w maju można było zrobić grilla nad jeziorem. Podobno brakuje im nie tylko kolegów ze studiów, ale też siedzenia na sali wykładowej, a nawet spotkań z prowadzącymi, robienia notatek w zeszytach czy nawet projektów w grupach. Żeby wzmóc nostalgię możecie państwo sobie przypomnieć ten piękny zapach, który unosił się w sali 206...– próbował pocieszyć swoich podopiecznych jeden z prowadzących podczas zajęć online.
Opisane powyżej przypadki z pewnością mogą świadczyć o tym, że widać już znaki apokalipsy. A tak na poważnie – do wszystkiego można się przyzwyczaić. Czy jeszcze przed miesiącem ktoś przewidziałby, że dojdzie do zamknięcia szkół i uczelni? Obecnie praca zdalna to już codzienność

14 komentarzy:

  1. Jak mnie rozbawiło to zdjęcie, aż parsknęłam kawą. :P A co do treści, to człowiek przyzwyczai się do wszystkiego. Ile ludzi siedzi w więzieniach, zostało porwanych, cokolwiek, a mimo i tak większość z nich sobie radzi. Myślę więc, że siedzenie na tyłku w domu to tak naprawdę nic, jedynie troszkę niewygodny czas. Może ludzie wreszcie zrozumieją, jak bardzo są wolni i każde wyjście z domu zaczną doceniać, każdą rozmowę z innym człowiekiem. Może po pandemii, kiedy znajomi spotkają się w pubie/restauracji/klubie to nie będą siedzieć w telefonach, a wreszcie ze sobą normalnie porozmawiają?
    Apokalipsą nazwałabym to, jeśli bylibyśmy zmuszeni do siedzenia w domu i nagle padłby Internet. :P
    Pomistrzowsku

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak to prawda, do wszystkiego można się przyzwyczaić, to tylko kwestia czasu. Ja ze względu na chorobę już od ponad 3 lat praktycznie nie wychodzę z domu, więc moje życie to ciągła kwarantanna. Jednak mimo wszystko, nauczyłam się znajdować w tej sytuacji także plusy.

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja wypowiem się z tej drugiej strony. Nam też jest ciężko uczyć w domowych warunkach, kiedy zostaliśmy pozbawieni naszych pomocy dydaktycznych. Jak sprawdzić, czy uczeń rzeczywiście opanował materiał, a na ile ściągał? Jak ma się skupić jak wokół niego np mama prasuje, brat słucha głośno bajek? My też już chcemy wrócić do naszych,, klas" a nie siedzieć po nocach i zastanawiać jak pokazać uczniom np eksperyment chemiczny? Budowę pantofelka? Pory roku? Czy banalne zadanie opracować lekturę gdzie biblioteki zamknięte, a np komputer jest dla 4 osób i nie można pdf czytać? I nie każde dziecko ma smartfona. Ciężko i nam, tak jak Wam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój mąż naucza zdalnie, a raczej próbuje, dla mnie to koszmar, a dla niego jeszcze większy, bo uczniowie z 3 różnych szkół, internet leniwy, a roboty dodatkowej więcej, niż zwykle...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie macie teraz różowo. Moja znajoma, która dąży do uzyskania doktoratu też ma mieć zdalne egzaminy. I też tego nie widzi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Trudne czasy,ale najważniejsze, ze jest zdrowie, z nim ze wszystkim sobie człowiek poradzi ☺

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla niektórych jest to gorsza sytuacja, a inni mogliby się tylko tak uczyć. Również uważam, że to kwestia przyzwyczajenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Obecna sytuacja, jest nowa i nietypowa dla nas wszystkich. Z pewnością, każdemu czegoś brakuje i ciężko jest się przyzwyczaić do warunków, w których przyszło nam się uczyć, czy pracować. Pozostaje mieć nadzieję, że niebawem wszystko wrócić do jako takiej normy ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. ja kocham studencki dialogi:D Brat narzeczonego jest studentem i "ciężko" się uczy online, słuchając jednym uchem a wypuszczając drugim. I chwaląc się kolegom, że papieru toaletowego to ma 6 opakowań :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja pracuje zdalnie. Plusem jest na pewno to, ze nie tracimy czasu na dojazdy. Najbardziej mi brakuje jednak ludzi. Znajomych z pracy z którymi fajnie podyskutować na luźne tematy i pożartować

    OdpowiedzUsuń
  11. Hehe tekst zabawny ale współczuję studiowania w tym czasie. Nie wiem czy to Cię pocieszy ale nauczyciele i młodsi uczniowie też nie mają łatwo. Trudno się połapać w tym wszystkim, zorganizować jak należy. Niektórzy w ogóle nie prowadzą lekcji tylko wysyłają materiały. Dzieciaki mają tyle zadań ile wcześniej w szkole nie mieli i do wieczora przy nich siedzą. Masz rację apokalipsa...

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie masa projektów, kolokwiów, zadań i zajęć online, ale po to sobie wybrałam jedną z najlepszych uczelni, by się uczyć, a nie iść na łatwiznę, więc nie narzekam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Z zajęciami online dla mnie jest akurat dokładnie odwrotnie. :D
    Zwłaszcza z wykładami. Z pewnością sporo zależy od kierunku i rodzaju zajęć. Ale super komfortem jest dla mnie możliwość słuchania i notowania w tak komfortowych warunkach - na dużym biurku, na którym normalnie mieści się laptop, pijąc herbatkę czy nawet podjadając ciasteczka. Nie mówiąc już o tym, że część wykładów można później odtworzyć ponownie. A część odbywa się poprzez wysyłanie materiałów. Co do zadawanych zadań nie jestem już tak optymistycznie nastawiona. Ale zdecydowanie nie narzekam. :D

    OdpowiedzUsuń

Przeczytane? Skomentuj, jestem wdzięczna za każdą opinię 😊