Pierwszego kwietnia znalazłam informację, że w sprzedaży jest już dostępna nowa książka Remigiusza Mroza „Kwarantanna”. Miał to być mrożący krew w żyłach kryminał, który ukazuje, co się dzieje z psychiką ludzi zamkniętych w małej przestrzeni i jak odbija się to na ich wzajemnych relacjach. „Kto wie, jakie trupy skrywają jego współlokatorzy...” – niesamowicie mnie zaintrygowało to pytanie. Już miałam ją zamówić, ale okazało się, że to tylko primaaprilisowy żart.
O ile to był jeszcze żart, to kwarantanna, której obecnie jesteśmy świadkami żadnym żartem nie jest. I rzeczywiście można by analizować jak to zjawisko wpływa na psychikę ludzi. Nowa rzeczywistość, której sami doświadczamy zmusza nas do nauczenia się życia na nowo. Wszechobecne hasło „zostań w domu”, a co za tym idzie izolacja, kolejki do sklepów, ograniczenia. Ciągły lęk i niepewność. Poczucie tkwienia w miejscu. Mnożące się pytania o to, co będzie dalej. Pytania, na które nikt z nas nie jest w stanie odpowiedzieć. Na razie obserwujemy tylko niekorzystne zmiany – ogromna ilość zachorowań, straty finansowe w gospodarce, różnego rodzaju blokady i utrudnienia.
Jednym z przejawów dostosowania się do obecnej sytuacji jest zdalne nauczanie. Rewolucja zarówno dla uczących jak i uczonych, bo trzeba opanować nowe programy komputerowe i w zupełnie inny sposób rozplanować swój czas. Czy taka forma nauczania jest w stanie w pełni zastąpić normalne uczestnictwo w zajęciach? Platformy umożliwiające zdalne nauczanie pozwalają na przeprowadzenie wykładów, a nawet rozmowę i zadawanie pytań wykładowcy.
W tym tygodniu mieliśmy kilka takich spotkań. I – co zaskakujące – frekwencja w porównaniu z tradycyjnymi wykładami, ku uciesze naszych wykładowców, była prawie że wzorowa. Nasuwa się pytanie: co spowodowało aż tak radykalną zmianę? Plus jest taki, że nie trzeba pół godziny stać przed lustrem, żeby wyjść na wykłady. Nie trzeba też brać jedzenia na wynos, bo obiad można zjeść słuchając jednocześnie wykładu. Oczywiście pod warunkiem, że mamy wyłączony mikrofon, a nie wszyscy mają – ostatnio podczas wykładu słychać było chichoty, brzękanie talerzy i różne inne zastanawiające dźwięki... Prowadzący zażartował, że widzi nawet kogoś, kto gada siedząc w wannie. Nauczanie zdalne rządzi się własnymi prawami. Jednak pomimo tych wszystkich udogodnień, myślę, że niejeden student już tęskni za wykładami. Tak samo jak prowadzący za kontaktem z realnymi ludźmi zamiast mówienia do ekranu.
Już zawsze będzie mi towarzyszyć to wspomnienie – wykład przez internet, gdy zamiast twarzy kolegów i koleżanek na sali wykładowej widzę ikonki z pierwszymi literami imion i nazwisk na liście czatu. To najlepszy obraz tego, jak w czasach kwarantanny brakuje nam kontaktu z drugim człowiekiem. Chętnie wróciłabym już na uczelnię i do normalnego trybu życia, gdy wychodzenie w domu nie wiązało się z zagrożeniem. Zawsze doceniamy to, co jest nam dane dopiero, gdy to tracimy. Może potrzebowaliśmy takiej właśnie przerwy, by nauczyć się wdzięczności?
Myślę, że ten czas nauczy nas pokory w stosunku do siły natury oraz tego, abyśmy zrozumieli, że wszystko możemy stracić w jednej chwili.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę!
UsuńMyślę że masz rację. Tym bardziej, że wiadomości mówiące o tym jak długo to wszystko jeszcze potrwa nie są optymistyczne.
OdpowiedzUsuńWiele spraw ten okres nam uświadomi, nigdy nie przypuszczałam, ze zatęsknię do normalnej pracy...ale głównie przez brak normalnej aktywności, bo o dziwo nie nudzę się wcale, brak mi ruchu.
OdpowiedzUsuńMyślę, że masz rację. Dzięki aktualnej sytuacji ludzie docenią, ile wartości daje im kontakt z drugim człowiekiem - może przy wspólnych obiadach czy kawach, telefony wreszcie pójdą na bok?
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą. Człowiek dopiero coś lub kogoś docenia, kiedy to lub go traci. Jest to bardzo smutne, ale prawdziwe. Może ta ,, nauczka" sprawi, że staniemy się do siebie bardziej mili i tolerancyjni. Choć w to do końca nie wierzę, bo nasza natura już taka jest, że pierwszy miesiąc będzie słodki, a potem wrócimy do starych gorzkich nawyków- hejtu itp.
OdpowiedzUsuńI przed kwarantanną dużo siedziałam w domu, taka praca, ale teraz dopiero widzę, jak bardzo zależy mi na tym wyborze: chce, to siedzę, a jak nie chce to gdzieś idę i tyle :)
OdpowiedzUsuńJa sobie uświadomiłam, że tęsknię za pracą!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
mi brakuje wyjścia na miasto, na piwko, do ogródka... czy spaceru po mieście...
OdpowiedzUsuńU mnie praca zdalna calkiem fajnie sie sprawdza. I nie jestem tak zmęczona, jak po dniu w biurze.
OdpowiedzUsuńMi również brakuje wyjść, nawet takich zwykłych do sklepu. Mam nadzieję, że niedługo wszystko się uspokoi, trzeba to przeczekać. Pozdrawiam. ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że obecna sytuacja, nauczy nas doceniać wiele rzeczy :)
OdpowiedzUsuńOczywiście masz rację i bardzo mi tęskno chociażby do wolności wyboru. Nie mówiąc o tym, że na studiach najbardziej lubiłam właśnie bezpośredni kontakt (a miałam bardzo... Kameralny kierunek studiów - na mgr 7 osób). ;) Ale przekornie powiem też, że po drugiej stronie wzgórza trawa jest zawsze bardziej zielona. Kwarantanna pokazała nam też jak wiele spotkań jest niepotrzebnych lub sztucznie przeciąganych, jak wiele wykładów można studentowi po prostu wysłać i jak bardzo prowadzący bywają nieprzygotowani do zajęć myśląc, że jakoś to będzie, trochę spontanicznie. To też dowód na to, że wiele rzeczy jednak można załatwić zdalnie, a nie drukować kwit z jednym zdaniem i lecieć z nim między 12:30, a 14:00 żeby go złożyć. Okazuje się, że wysłany na maila jest równie wartościowy. Także może to dobry moment żeby wiele rzeczy docenić - na wiele sposobów. ;)
OdpowiedzUsuń