piątek, 20 września 2024

Przygód psychopatki cz. 2 - Stella. Oblicza zemsty

Tak, jak obiecałam, spieszę by podzielić się z Wami opinią o drugiej części przygód tytułowej Stelli. Wydaje się, że po tak dobrze poprowadzonej pierwszej części już nic nie może zaskoczyć. A jednak...

Jak sam tytuł wskazuje, ta książka jest przepełniona chęcią zemsty. Pytanie tylko - kto się na kim zemści? Stella, chce się wyprowadzić z rodzinnej Częstochowy, postanawia jeszcze na jakiś czas zostać, bo planuje zemstę na kimś, kogo obwinia za wszystkie swoje dotychczasowe krzywdy i niepowodzenia - to tak nie wchodząc w konkrety, bo za wiele bym zdradziła. Wie jednak z czym to się wiąże, a pobyt za kratkami przeraża ją chyba najbardziej. Pewnego dnia dostaje dość nietypowe "zlecenie". I choć rozsądek każe odmówić, oferowana za nie ilość pieniędzy jest zbyt przekonująca. I tutaj, jak można się spodziewać, zaczynają się schody. Nic już nie jest pewne, sama Stella nie jest gotowa na to, co finalnie ją czeka. A my przekonujemy się, że zemsta może być różnie pojmowana. 

Stella już nie jest wystraszoną nastolatką, pracuje nad morderczymi zapędami i w pewnym stopniu udaje jej się wypracować opanowanie. Staje się troszkę bardziej przewidywalna, ale nie nudna. Choć można się pokusić o stwierdzenie, że druga część nie dorównuje pierwszej, to nadal jest ciekawie.  Pojawia się więcej bohaterów, których musimy rozpracować - w pierwszej części dominowała tylko Stella. Bohaterowie zgotowali nam tak złożoną intrygę, że nie mogłam przewidzieć, jak akcja potoczy się dalej. Choć akcja nie pędzi jak w pierwszej części, to dalej w napięciu czekamy na rozwój wydarzeń. I ciągle coś zaskakuje, gdy już myślimy, że sytuacja jest opanowana. I jak to zwykle w tych thrillerach bywa, na koniec dostajemy mocny akcent i zostajemy rozczarowani, że to już końcówka. Bo w głowie jeszcze pojawiają się pytania. 

Tym razem mogę śmiało powiedzieć, że z książką miło spędziłam czas. Nie jest tak brutalnie jak w pierwszej części (czyżbym liczyła na więcej?), ale i tak mocnych scen nie brakuje. Tym razem wszystko jest bardziej wyważone, spokojniejsze, ale i tak docenicie tę lekturę, bo dzieje się sporo. I na pewno da do myślenia. Kiedyś spotkałam się ze stwierdzeniem, że zemsta jest kobietą. Tu mamy do czynienia z niejedną zranioną kobietą. Czy to nie brzmi jak mieszanka wybuchowa? Przede wszystkim przekonacie się, jak wyrafinowany sposób na odegranie się na swoim przeciwniku może wymyślić człowiek, którego duma, poczucie wartości i wszystko, co było w życiu ważne, zostało mu odebrane. 

Dla fanów thrillerów będzie to kolejna pozycja obowiązkowa. 


Moja ocena: 7/10

Adrian Bednarek, Stella. Oblicza zemsty

Ilość stron: 424

Wydawnictwo: Zaczytani

Data premiery: 10.05.2024

środa, 18 września 2024

Jesienny klimat - z czym się kojarzy?

Dawno nie pisałam nic od siebie, ale myślę, że wrócą posty niezwiązane z tematyką książkową, jak choćby dziś. 

Wstałam, wyjrzałam przez okno na zasnute mgłą osiedle i dopadła mnie nostalgia. Każdy z nas za czymś tęskni i nawet taki drobiazg jak chłodne, prawie jesienne powietrze i mgła może wywołać masę wspomnień. Dla mnie wrzesień to kompletowanie szkolnej wyprawki, szkolne znajomości, wzloty i upadki. Kilka lat później wyjazd na studia, październikowa przeprowadzka do Olsztyna, wielka niewiadoma i wiele obaw, ale trzy lata tam spędzone okazały się być jednym z piękniejszych okresów w moim życiu. Do tej pory wracam tam z sentymentem, odwiedzam stare miejsca, by powspominać. Potem była przeprowadzka do Białegostoku, by dokończyć studia magisterskie, poznać nowych ludzi, przekonać się czym naprawdę jest praca, a w czasach epidemii była też odskocznią i pretekstem do wyjścia z domu i bycia z ludźmi. Praca na co dzień  z klientem, choć nie jest lekka, była dla mnie czymś, w czym się odnajdywałam, poznałam mnóstwo ludzi i charakterów, momentami uśmiałam się do łez, pozostało wiele wspomnień. Przez okres studiów dowiedziałam się również czegoś więcej o sobie i poznałam miłość swojego życia. 

Serce zawsze będzie za czymś tęsknić, jest jak nasza wewnętrzna, indywidualna mapa i kompas w jednym. Ma wyznaczone pokonane już szlaki z zakreślonymi ważnymi punktami i podpowiada ku czemu się kierować dalej, co jest ważne. I ciągle upomina, by żyć tak, żebyśmy niczego nie żałowali. Staram się. Choć było kilka relacji, które w moim życiu się rozpadły, a chciałabym je odbudować. Z każdym dniem jednak staję się silniejsza, nie popełniam tych samych błędów.

To tylko jesienna mgła, a całe życie przepływa przed oczami. A już niedługo jesień będzie mi się kojarzyć z czymś jeszcze. Choć jeszcze nie jestem w stanie wyobrazić sobie z czym - płaczem i śmiechem maluszka? Jakie to będzie uczucie trzymać w rękach cały świat?

Załączyłam zdjęcie z lipcowej sesji. Choć lipiec to jeszcze lato, słoneczniki to dla mnie też symbol późnego lata jak i wczesnej jesieni. 

Lubicie jesień? Jakie macie skojarzenia, gdy przychodzi?


piątek, 13 września 2024

Stella. Narodziny psychopatki - recenzja

Trafiłam na tę książkę w Empiku, buszując w dziale z sensacją i kryminałem i pomyślałam - czemu nie? Wyobraźcie sobie tylko reakcję mojego chłopaka, gdy po siedmiotomowej serii o diable tego samego autora sięgnęłam po książkę "Stella. Narodziny psychopatki"... Ale cóż, czytając Bednarka jeszcze się nie zawiodłam, więc i tym razem spodziewałam się czegoś dobrego. 

Stellę poznajemy w bardzo młodym wieku. Już wtedy wychowuje ją wujek, który dobrodusznie uwolnił ją od pobytu w sierocińcu. Jednak w rzeczywistości nie wszystko jest takie piękne na jakie może wyglądać. Wujek w zamian za dach nad głową i wyżywienie już w wieku piętnastu lat zwerbował ją do prostytucji. Bez skrupułów. Wmawiając, że ta droga będzie dla niej odpowiednia. I kiedy trzeba używając mocniejszych środków przekazu. Pogodziła się z tym, jednak pewnego dnia jeden z klientów namówił ją do czegoś, co otworzyło puszkę Pandory. Od tego momentu Stella będzie mierzyć się z czymś o wiele gorszym niż do tej pory.

Przyglądamy się dziewczynie, która z czasem odsłania nam coraz więcej szczegółów, także że swojej przeszłości. I z każdą stroną coraz bardziej intryguje. Choć nie jest to książka, którą można czytać do poduszki (wiem, przekonałam się, pół bezsennej nocy za mną), to mimo wszystko nie można jej przerwać, zostawić czy cisnąć w kąt i poszukać sobie innej lektury. "Stella" porusza zakamarki duszy, o których nie mamy pojęcia. Patrzymy na tragedię dziecka, która nie pozostaje bez wpływu też na dorosłe życie. Ale nie jesteśmy tam po to, żeby oceniać, co w tym wszystkim było właściwe, co nie, czego można było uniknąć. Zostajemy tylko rzuceni w kołowrotek wydarzeń, których końca nie da się przewidzieć. Czytamy i za każdym razem, gdy sytuacja wydaje się być opanowana dostajemy nową "niespodziankę". Tutaj zdecydowanie nie można narzekać na monotonię. Czasem wręcz miałam wrażenie, że nie nadążam, że tych sensacji jest dla mnie zbyt dużo. A do tego całość napisana jest tak lekko i płynnie, że książkę czyta się bardzo szybko.

Stella to bohaterka z krwi i kości. Choć poznajemy ją od tej najmroczniejszej strony i może się wydawać, że to już na tyle dużo, by stwierdzić, że zna się kogoś dobrze, to jednak zaskakuje na każdym kroku. 

Opisana w tej książce historia jest krótko mówiąc brutalna. Prostytucja nieletniej, morderstwa, intrygi, kłamstwa. Autor nie pozostawia nam żadnych złudzeń czy nadziei na poprawę. Ale i tak najgorsze jest to, co dzieje się w głowie osoby, która mogłaby być rzeczywiście bohaterką takiej historii. Ile mogą się ciągnąć konsekwencje jednego błędu czy zaniedbania? Czy rzeczywiście dostajemy tylko tyle ile jesteśmy w stanie udźwignąć? Czy z każdej chorej sytuacji naprawdę można wyjść? Z tymi pytaniami będziecie zostawieni do samego końca. A żeby było ciekawiej, autor wcale nie spieszy się, by w pierwszej części opowiedzieć wszystko. Dlatego też niebawem pędzę po kolejną. Choć zastanawia mnie co można opisać w kolejnej, gdy pierwsza już rozkłada na łopatki?

Zdecydowanie jest to thriller tylko dla czytelników o mocnych nerwach.


Moja ocena: 9/10

Adrian Bednarek, Stella. Narodziny psychopatki

Ilość stron: 416

Wydawnictwo: Zaczytani

Data premiery: 15.02.2024

piątek, 6 września 2024

Do czego posunie się diabeł, który ma rywala?

"Upalna noc na obrzeżach raju jest gęsta i czarna niczym smoła. Gwiazdy zdają się gasnąć, księżyc ma wyblakłą barwę, latarnie są brudne i zużyte. Wszystko dookoła pożera ciemność, dla niektórych sprzymierzeniec, dla większości wróg"

Pisałam Wam już jakiś czas temu o "Pamiętniku diabła" - obecnie jest to siedmiotomowa seria, którą właśnie zakończyłam i nawiązując do ostatniej przeczytanej przeze mnie części tej serii chcę się podzielić wrażeniami. Kubę Sobańskiego - głównego bohatera poznajemy jako dwudziestodwuletniego studenta i czytając wszystkie części jego przygód spędzamy z nim ładnych kilkanaście lat. Czytając początek nie spodziewałam się, że tak się przejmę jego losem, że kolejne części przełknę w okamgnieniu. I co najważniejsze - ucieszę się perspektywą napisania przez autora jeszcze jednego tomu! 

Najpierw krótkie przypomnienie o czym jest seria. Kuba Sobański - tytułowy diabeł, który choć umiejętnie stwarza pozory normalności, nie może być uznawany za przeciętnego. Poznajemy człowieka, który w młodym wieku zaczyna mordować określony typ kobiet. Niestety wraz z upływem czasu jego mordercze żądze nie stają się zaspokojone. Jak sam stwierdził - nie ma duszy. Kończy studia, rozpoczyna pracę w kancelarii prawniczej i broni ludzi podobnych sobie. Tak poznaje Sonię Wodzińską - dziewiętnastolatkę, którą oskarżono o zamordowanie brata. Ku jego zaskoczeniu, ta relacja nie kończy się wraz z zakończonym procesem - okazuje się, że dziewczyna również ma swoje mroczne oblicze. Staje się powierniczką jego sekretów. 

Przeżywamy wraz z nimi mnóstwo wzlotów i upadków, jednak najciekawiej robi się pod koniec. Mam na myśli ostatni tom - "Pokusę diabła". Kuba zmierzy się z trudnościami, jakich jeszcze nie spotkał na swojej drodze. I będzie musiał użyć całkiem innych rozwiązań niż dotychczas. Jego świat niejednokrotnie zatrzęsie się w posadach. 

"Sytuacja, w jakiej się znajduję, uświadamia mi, że życiu na wolności towarzyszy niezliczona liczba pokus. Właśnie poznałem najgorszą z nich, nietykalną. Powinienem się jej oprzeć, zanim będzie za późno. Nie wiem tylko, czy naprawdę tego chcę. Wolność traci na znaczeniu, gdy nie można sięgać po to, czego pragnie się najbardziej."

Na początku serii miałam mieszane uczucia co do bohaterów. Potem stopniowo się do nich przekonywałam. Na koniec tak się z nimi zżyłam, że z radością przyjęłam wiadomość, że autor ma w planach jeszcze jedną część. Przeżywamy z nimi mnóstwo trudnych momentów. Poznajemy z każdej możliwej perspektywy. Szukamy rozwiązań, niejednokrotnie przeżywając szok czy rozczarowanie zwrotem akcji jaki miał miejsce. O ile w pierwszych tomach jeszcze zdarzało mi się nudzić, to im dalej, tym ciekawiej - sensacja goni sensację. I pod tym względem podziwiam autora. Trzeba nie lada wyobraźni, żeby tak długiej sesji nie zaprzepaścić - wręcz przeciwnie - ciągle zaskakując czytelnika stopniować napięcie, żeby na koniec zostawić z głową parującą od mieszanki skrajnych emocji. 

Jeśli komuś ta lektura odpowiada - naprawdę polecam. Jestem zdania, że jeśli coś jest naprawdę dobre, nie trzeba zachęcać - obroni się samo.


Moja ocena: 9/10

Adrian Bednarek, Pokusa diabła

Ilość stron: 512

Wydawnictwo: Zaczytani

Data premiery: 26.10.2023



czwartek, 29 sierpnia 2024

Gdy nie możesz się uporać z włosami... - moje sprawdzone produkty

Była już rękawiczka do demakijażu, teraz czas na kolejnego mojego ulubieńca z ostatnich odkryć. Dzisiaj chcę Wam pokazać szampon arganowy i odżywkę do włosów z Livioon. 

Skusiłam się na ten zakup, ponieważ od dość dawna pielęgnuję włosy olejkiem arganowym. O jego zaletach nie trzeba dużo mówić, bo pewnie większość z nas wie. Działa przeciwłupieżowo, zapobiega łamaniu i kruszeniu się włosów oraz chroni końcówki przed rozdwajaniem, pobudzający cebulki włosów, co w konsekwencji może przyśpieszyć ich wzrost, nabłyszczaj i nawilża włosy, a także wygładza włosy, szczególnie te z tendencją do puszenia się (wysokoporowate).

Moje włosy od zawsze były problematyczne - z gatunku tych wysokoporowatych, czyli ze skłonnością do puszenia się, niepodatne na układanie, można powiedzieć, że zawsze żyją własnym życiem. I mają skłonność do przesuszania się, szczególnie w okresie letnim. Dlatego też olejek arganowy to niezbędny element ich pielęgnacji. I możecie mi uwierzyć, że testowałam wszystko, co dostępne na rynku - kosmetyki do włosów wysokoporowatych, ale nie tylko. I żadnego bym nie poleciła, bo na dłuższą metę nie byłam zadowolona - nie przynosiły wystarczających efektów. 

Gdy trafiłam na serię Livioon - szampon arganowy + odżywka do włosów, miałam nadzieję, że się sprawdzi. W końcu tyle słyszałam, że są z najlepszej jakości składników. I muszę przyznać, że już po pierwszym myciu zauważyłam różnicę. Moje włosy stały się bardziej gładkie, przyjemne w dotyku i lepiej się układały. 

Planuję zostać przy tym szamponie i odżywce na dłużej. Myślę, że genialnie się sprawdzi właśnie przy trudnych włosach, farbowanych, w okresie letnim, albo po prostu jeśli szukacie czegoś niezawodnego - o dobrym składzie. 


Produkty dostępne są tutaj: 

SZAMPON DO WŁOSÓW - ARGAN COMPLEX

ODŻYWKA DO WŁOSÓW - ARGAN COMPLEX

Tutaj też znajdziecie szczegółowy skład. Po rejestracji na każdy produkt jest -30% od ceny wyjściowej. I jeszcze jedno - nie wspomniałam, a byłam bardzo mile zaskoczona - zamówienia przychodzą już na kolejny dzień roboczy, ewentualnie w ciągu dwóch dni, jeśli zamówienie zrobimy po południu. 

Czy Wy też macie jakieś produkty do włosów, które można polecić?


wtorek, 27 sierpnia 2024

Dziś późno pójdę spać z jednego powodu

W miniony weekend w Białymstoku miała miejsce już dwunasta edycja festiwalu Wschód Kultury/Inny Wymiar. Wydarzenie od 2013 roku organizowane jest w ramach projektu Wschód Kultury łączącego we współpracy Białystok, Lublin i Rzeszów z krajami Partnerstwa Wschodniego. W ramach tego wydarzenia mieliśmy okazję bezpłatnie obejrzeć m. in. wystawy sztuki, filmy, spektakle teatralne czy posłuchać koncertów.

Choć nie miałam tego w planie, w niedzielę znalazłam się na koncercie zespołów Mikromusic oraz Kwiat Jabłoni. Pierwszego z nich nie znałam zupełnie, ale jedna z piosenek, której zespół nauczył publiczność, do dziś siedzi mi w głowie i prosi się, żeby ją nucić... Zachęciło mnie to, by poznać lepiej piosenki Mikromusic.


Z kolei Kwiat Jabłoni znałam już wcześniej - nie jest to mój klimat, ale mimo tego koncert mi się podobał. Myślę, że to po prostu zasługa energii zespołu i publiczności.

Zdecydowanie też wieczorny koncertowy klimat robi swoje - zespół występował około godziny 22. 

Choć nie planowałam, miło spędziłam ten wieczór i tak jak wybrzmiało w słynnej piosence - późno poszłam spać. Jak widać czasami coś, do czego nie jesteśmy przekonani, okazuje się być dobrym pomysłem.

piątek, 23 sierpnia 2024

Livioon, czyli niekończące się życie - kilka kosmetycznych polecajek

Dzisiaj coś z innej beczki. Zajmę się na chwilę tematyką kosmetyczną - nie na stałe, gdyby ktoś się zastanawiał - chcę Wam po prostu opowiedzieć o moich kosmetycznych odkryciach, być może też nie mieliście jeszcze do czynienia z tą marką. A wszystko zaczęło się od... niewinnej rękawiczki do demakijażu, którą dostałam w prezencie od znajomej. Prawdę mówiąc nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. 

Okazało się, że nie tylko jest skuteczna, ale stała się moim ulubieńcem w codziennej pielęgnacji twarzy. Pozwala szybko i przyjemnie pozbyć się makijażu, bez konieczności używania płynu do demakijażu - wystarczy zwykła woda. Jest to dla mnie duży plus - nie lubiłam wycierania płatkami kosmetycznymi, płynów, które często podrażniały i wypadających rzęs. 

Rękawiczka Face Glow jest wykonana w zaawansowanej mikrotechnologii, dzięki czemu oczyszcza twarz pozostawiając ją miękką i gładką. Oprócz makijażu ściąga też sebum, złuszcza martwy naskórek oraz pobudza krążenie. Jest też świetna dla osób, które reagują alergicznie na kosmetyki. 

Znacie ten produkt? A może odpowiedniki z innych firm? Poszukałam i faktycznie kilka ich jest.

A teraz kilka słów skąd rękawiczka się wzięła, czyli o firmie, której kosmetyki postanowiłam przetestować. 

Livioon to polska marka zajmująca się produkcją kosmetyków wysokiej jakości o naturalnym składzie. Na rynku jest już od 10 lat - powstała w 2014 roku. W ich ofercie możemy znaleźć: ekskluzywne perfumy, naturalne kosmetyki do pielęgnacji twarzy i ciała, kosmetyki do włosów, suplementy diety oraz produkty do domu. Dziś oferta obejmuje blisko 150 produktów. Profesjonalne linie produktowe Livioon to: 

• Perfume Collection – Perfumy 

• Beauty Care Collection - Kosmetyki pielęgnacyjne 

• Hair Architect Collection - Pielęgnacja włosów 

• Health Boost Food Supplements Collection - Suplementy diety 

• Simply Home - środki do sprzątania i płyny do prania

Z połączenia LIFE – czyli życia, i OO – nieskończoności, powstało słowo LIVIOON, które oznacza niekończące się życie. To odzwierciedlenie pragnienia, by świadomie i odpowiedzialnie kształtować swoje relacje ze światem i innymi ludźmi. Dzięki możliwości świadomego wyboru produktów wysokiej jakości, nasza skóra otrzymuje wspaniały zastrzyk minerałów i witamin. Mamy wówczas pewność, że używamy produktów przygotowanych specjalnie z myślą o naszej wymagającej cerze – przebadanych dermatologicznie i zapewniających odpowiednią ochronę.

Mnie do przetestowania produktów zachęciły właśnie dobrej jakości składniki i to, że są one pochodzenia naturalnego. Będąc w ciąży staram się właśnie takie wybierać. Sprawdzą się również u osób z alergią czy wrażliwą cerą. Lub jeśli po prostu szukacie czegoś niezawodnego. 

Jedynym minusem dla mnie jest cena - nieco wyższa niż przeciętnych produktów, do których byłam przyzwyczajona, ale jeśli za tym idzie jakość, to czemu by nie spróbować? Na szczęście dla członków przewidziana jest zniżka 30% od ceny katalogowej.  

Jeśli kogoś zainteresowałam, w razie pytań można się ze mną skontaktować :)

czwartek, 22 sierpnia 2024

Czym szokuje "Dziwna Sally Diamond"?

Kiedy zobaczyłam polecajkę tej książki na jednym z profili instagramowych, wiedziałam, że nie spocznę, póki jej nie przeczytam. Spodziewałam się czegoś naprawdę spektakularnego. Czy spełniła moje oczekiwania?

"Dziwna Sally Diamond" zaskakuje czytelnika fabułą. Główna bohaterka czterdziestokilkuletnia Sally ma trudną przeszłość, o której dowiadujemy się z czasem coraz więcej. W momencie, gdy ją poznajemy, umarł jej ojciec, a Sally spaliła jego zwłoki. Myśli, że tego właśnie chciał. Po śmierci czyta jego listy, jednak zwlekała z tym zbyt długo. Co takiego chciał przekazać jej ojciec, a czego nie zdążył powiedzieć? 

Sally jest społecznie niedostosowana i kontakt z ludźmi stanowi dla niej wielki problem, ale z czasem udaje jej się to pokonać w pewnym stopniu. W pewnym momencie Sally dostaje pluszowego misia z tajemniczym listem i to stanowi impuls do zainteresowania się jej przeszłością, która nawet dla niej samej nie jest do końca jasna...

Fabuła jest prowadzona z dwóch perspektyw - Sally i jeszcze jednego bohatera z przeszłości, którego opowieść stopniowo rozjaśnia nam postać Sally. Nie mogę też zdradzać zbyt wiele szczegółów z książki, ponieważ jej urok tkwi właśnie w tym, że ma zaskakiwać. Ja sama sięgając po nią, nie znalazłam szczegółowego opisu fabuły - właśnie ta tajemnica mnie zaintrygowała. 

Sally jest jedną z ciekawszych bohaterek z jaką się spotkałam. Poznajemy czterdziestokilkuletnią kobietę, dla której zasady funkcjonowania w społeczeństwie są obce, a empatia jest czymś, co chciałaby wypracować. I poznajemy ją w momencie, gdy robi coś tak kontrowersyjnego, że głośno o tym w mediach. Porównałabym ją do bomby zegarowej - nie panuje nad wściekłością, zachowuje się nieprzewidywalnie i trudno sobie wyobrazić jej reakcję na różne sytuacje. To buduje w książce pewne napięcie - nie umiemy przewidzieć, co może się stać. 

Muszę jednak przyznać, że dla mnie ta książka okazała się niewypałem. Gdy skończyłam czytać, zastanawiałam się jak nazbierała tyle pozytywnych recenzji i wysokich ocen. Może po prostu tylko mi nie przypadła do gustu? Czyżby większość było naciąganych? A może po ich przeczytaniu nabrałam apetytu na coś naprawdę spektakularnego? Nie mogę powiedzieć, że mnie nie zaciekawiła, ale jednak po thrillerze spodziewam się więcej, a ten miał być naprawdę dobry. Nie zaskoczył, nie zszokował, nawet nie wywarł wrażenia na tyle, by zapamiętać go na dłużej. Nawet trudno mi określić, co w tym przypadku poszło nie tak, bo sam pomysł na fabułę miał potencjał. Nie podobało mi się po prostu prowadzenie akcji - było monotonnie i lektura nie wciąga. 

Nie polecam ani nie odradzam - ocenicie sami.


Moja ocena: 5/10

Liz Nugent, Dziwna Sally Diamond

Ilość stron: 384

Wydawnictwo: Znak

Data premiery: 15.05.2024


czwartek, 2 maja 2024

Czy istnieje zabójca doskonały?


„Gdy zostanie zasiane ziarno paniki i jest regularnie podlewane, bardzo szybko rozrasta się z niego nowa roślina. Wychodowana w ciemnościach na martwej glebie nosi nazwę „paniczny strach”. Taka właśnie roślinka wyrosła w Krakowie i wciąż ma tendencję do rozkwitu. Całe miasto drży w obawie przed kolejnym atakiem Rzeźnika Niewiniątek. W lokalach pojawia się coraz mniej dziewczyn. Większość z nich stała się bardzo niechętna do randek. Boją się bycia wytypowanymi na kolejną ofiarę.”

Dziś chcę Wam opowiedzieć o moim najnowszym odkryciu. Nie jest to co prawda żadna nowość, bo pierwsze wydanie tej książki jest z 2014 roku, ale dwa lata temu książka ­– i cała seria, bo „Pamiętnik diabła” jest wstępem do czegoś większego – dostała drugie życie, bo autor napisał serię na nowo, nieco do niej dodając. Zachęcona opisem sięgnęłam po „Pamiętnik diabła”, połknęłam go w kilka dni w drodze do pracy i z pracy, ale nie usatysfakcjonowało mnie to, więc obecnie czytam już kolejną część i coś czuję, że ta obsesja zostanie ze mną do końca serii. Już wyjaśniam dlaczego.

Kuba wydaje się być zwyczajnym chłopakiem. Ma dwadzieścia dwa lata, piękną dziewczynę, studiuje na wymarzonym kierunku. Jednak to wszystko to tylko pozory. Już na wstępie dowiadujemy się z opisu, że mamy do czynienia z seryjnym mordercą. Kuba chce nas zaprosić do swojego świata i co nieco o sobie opowiedzieć. Czy jesteście na to gotowi?

„Wracając, tryskałem radością. Pierwszy raz od lat nie bałem się niczego i wydawało mi się, że jestem jakby szczęśliwy. W głowie układałem sobie plany na przyszłość. Za rok miałem maturę, później chciałem wyjechać jak najdalej. Zacząć nowe życie. W ogóle nie przypuszczałem, że rodzi się we mnie prawdziwy demon. Diabeł przywłaszczał moją duszę w sposób nad wyraz subtelny.”

Może sam opis brzmi trochę banalnie, ale coś mnie jednak zaciekawiło. Na samym początku miałam mieszane uczucia. Drażniła mnie Julia – dziewczyna Kuby i ich płytkie rozmowy głównie w temacie seksu. Ale nie dałam się łatwo zniechęcić, bo dalej już było lepiej. Sama Julia jak dla mnie nie była zbyt ciekawą postacią w tej książce, ale nie da się powiedzieć, że nie wzbudza emocji, bo taki czytelnik jak ja myśli tylko – ile można mówić o jednym, ten związek jest tak płytki, że pewnie długo nie przetrwa. To tyle jeśli chodzi o dziewczynę głównego bohatera.

Przyjrzę się teraz Kubie. Ze względu na jego relację z Julią na początku traktowałam go z dystansem, ale książka jest jego pamiętnikiem, więc siłą rzeczy zżyłam się z nim w trakcie tej lektury. Można powiedzieć, że jest zabójcą doskonałym. Czytamy o kolejnych zbrodniach, do których się perfekcyjnie przygotowuje, zastanawiając się, czy w końcu zdarzy mu się jakieś potknięcie. W końcu błędy zdarzają się nawet najlepszym. Ale Kuba nie może sobie na to pozwolić. Zaczynamy się też zastanawiać, co go popycha do tak chorych czynów. I długo nie dostajemy odpowiedzi. a gdy się już dowiemy – ta wiedza każe nam spojrzeć na niego z innej perspektywy. Ciężko opisać, co czułam przyglądając się tym, mogę to śmiało powiedzieć chorym akcjom. Bo celem Kuby nie jest tylko pozbawić swoją ofiarę życia. Ale więcej chyba nie mogę zdradzać.

Co do samej fabuły, to nie mam się do czego przyczepić, bo jak już mówiłam wcześniej – zaskoczona byłam, że nie wiadomo kiedy przemknęłam przez te prawie 500 stron. Nie jest monotonnie, ciągle czekamy w napięciu na nagły zwrot akcji. Mnie sam rozwój wydarzeń i w konsekwencji również zakończenie nieźle zaskoczyły, więc na nudę nie będę narzekać.

Możecie się zastanawiać, co autor miał na myśli racząc nas takimi brutalnymi wydarzeniami albo co mają w głowach ludzie, którzy w wolnych chwilach chętnie czytają takie książki. Sama nie wiem, czy kibicowałam Kubie, czy czekałam na jego porażkę. Chyba po prostu przyglądałam się, próbując wyciągnąć wnioski. I podzielę się tym, co mi ta lektura uświadomiła. Przede wszystkim – nasze życie jest krótkie i kruche. Więc musimy je szanować i szanować siebie nawzajem. A druga rzecz – krzywda wyrządzona drugiemu człowiekowi zawsze zbiera okrutne żniwo.  Choć może się wydawać, że nie zrobiliśmy nic złego, czy to była tylko zabawa. Nigdy nie wiemy jak psychika drugiego człowieka sobie z tym poradzi. I nie do końca mam tu na myśli tylko przemoc fizyczną. Bo często też w emocjach mówimy za dużo bez zastanowienia, bądź świadomie krzywdzimy innych swoim słowem.

Książka choć może bardziej na ponure deszczowe wieczory niż na piękną majówkową pogodę to jednak warta jest przeczytania. Naprawdę wywiera wrażenie i pewnie długo nie da o sobie zapomnieć.


środa, 17 kwietnia 2024

Czy w domu Straussów coś straszy?

Chciałabym Wam chociaż kilka słów powiedzieć o ostatnio przeczytanej przeze mnie książce, bo warto zwrócić na nią uwagę, gdy rzuci się Wam w oko w bibliotece czy na półce sklepowej. Wróciłam niedawno do lektury „strasznych” książek, jak już pewnie zdążyliście zauważyć. I tym razem, wbrew zasadzie, by nie oceniać książki po okładce, zdecydowałam się na „Dom Straussów”. Tutaj jednak decydującym kryterium wyboru był również autor. To moja trzecia pozycja Adriana Bednarka i śmiało mogę powiedzieć, że się jeszcze nie zawiodłam. A co tym razem mnie przekonało w jego książce?

        Zarys fabuły niby skądś znajomy – grupa studentów wybrała się na wakacje w malownicze mazurskie okolice – mogłoby się wydawać idealne miejsce na odpoczynek. Ale że gdy wszystko wydaje się być idealne, zawsze coś musi stanąć na przeszkodzie. Najpierw Adam  wpadł na pomysł, by na tydzień odłożyć smartfony. Reszta, jak można się domyślić – niechętnie i protestując – przystała na ten pomysł. W końcu przyjechali po to, żeby przeżyć przygodę, więc od czegoś trzeba zacząć. A jak się potem okaże – czas spędzony bez smartfonów okaże się być dla nich przygodą życia i to nie z powodu ich braku. Co takiego może ich spotkać w tej cichej mazurskiej okolicy, gdzie tylko w sezonie pełno jest turystów? Więcej nie mogę Wam zdradzić.

Nie miałam dużych oczekiwań wobec tej lektury – wręcz przeciwnie – po opisie fabuły trochę się obawiałam, że skończy się rozczarowaniem. Ale na szczęście niesłusznie. Autor nie daje nam się nudzić. Nie zabraknie wrażeń, brutalnych scen i będziecie czytać w napięciu do końca. A na koniec zostawi Was samych z pytaniami w głowie i okaże się, że książka momentalnie się skończyła, a Wy chcecie więcej.

Nie mogę tego zrozumieć, ale powieści Adriana Bednarka mają to do siebie, że nawet, gdy leje się krew i drżymy o życie bohaterów, bo z każdej kartki wieje grozą, to czyta się je lekko i przyjemnie. Mało tego – trudno się oderwać i chętnie się wraca, żeby czytać dalej! Jeśli ktoś lubi taki klimat, to naprawdę warto.



wtorek, 23 stycznia 2024

O tym, co wszystkie kobiety wiedzieć powinny, czyli „Potęga kobiecości”

          „Potęgę kobiecości” poleciła mi znajoma, która była tą książką zachwycona. Nie opowiadała dlaczego, po prostu kazała przeczytać. Kilka miesięcy później zdecydowałam się po nią sięgnąć, bo byłam zaintrygowana, jednak wciąż sceptyczna. Na dziale „rozwój osobisty” pełno jest tego rodzaju poradników – jak postępować z mężczyznami i tego typu rzeczy. Nigdy nie brałam tego na serio. Mężczyzna też człowiek – nie trzeba wielkiej filozofii, żeby się z nim dogadać. Pewnie większość z nas tak myśli. W relacjach damsko-męskich zdajemy się na własny osąd i intuicję, ale czy zawsze jest to słuszne?

„Potęga kobiecości” nie jest kolejnym wyssanym z palca zestawem złotych rad. Choć wydana już dwanaście lat temu, wciąż jest aktualna, bo prezentuje niezmienne prawa rządzące damsko-męskim światem. Wiemy, że związek to nieustanna praca. Pewnie wielokrotnie zastanawiałyście się, co zrobić, żeby relacja z Waszym mężczyzną była jak najlepsza i żebyście oboje czerpali z niej jak najwięcej. Żeby on z biegiem lat wciąż był zafascynowany jak na początku, gdy byliście  tylko Wy, Wasz wspólnie spędzany czas  i nic poza tym nie było ważne. Napotykamy jednak wiele przeciwności po drodze. Czy jest coś, co  może pomóc, by ta wyjątkowa relacja była niezachwiana i wieczna?

Autorka wyleje na Was kubeł zimnej wody. Zdacie sobie sprawę, że nie wszystko, co złe, musi być winą mężczyzny. Nikt nie lubi, gdy wytyka nam się błędy i uczy jak mamy postępować, lubimy się usprawiedliwiać na wszelkie możliwe sposoby. Ale ta książka jest pod tym względem brutalna. Część z zasad w niej opisanych może jest Wam znana i oczywista, ale nie potrafiłyście tego nazwać, wyjaśnić i zrozumieć. Ta książka daje wytłumaczenie. Pozostałe kwestie, które okażą się dla Was nowe i mogą Wami wstrząsnąć. Możecie się zgodzić lub nie, ale po głębszej analizie to wszystko ma sens. a nawet jeśli na początku będziecie sceptyczne jak ja, co szkodzi spróbować? Uświadomiłam sobie jak wiele zależy od nas samych. Twój mężczyzna jest bardziej wrażliwy, niż Ci się wydaje - potrzebuje aprobaty, szacunku i docenienia. A czy zawsze słuchasz z uwagą, co do Ciebie mówi? Wiele problemów ma swoje źródło właśnie w nieskutecznej komunikacji i braku zrozumienia potrzeb mężczyzny. To tylko jeden z nielicznych przykładów, które autorka nam zdradza. Zdziwicie się jak wiele jest kwestii, które Wam mogą wydawać się mało ważne, ale warto się im przyjrzeć i nad nimi popracować. To, co możemy osiągnąć jest warte tego wysiłku.

Z pewnością nie jest to lektura lekka i przyjemna i dużo czasu zajęło mi przebrnięcie przez nią, ale jestem zadowolona, bo otworzyła mi oczy. Przyjęłam i wzięłam sobie do serca receptę, którą dostałam w tej lekturze. Daje spokój i nadzieję. I pozwala świadomie przyjrzeć się naszym codziennym działaniom i zmieniać się na lepsze.