środa, 9 stycznia 2019

Pomaganie to fajne działanie - kilka słów o Uniwersytecie Dzieci

Wrócę jeszcze myślami do pewnego sobotniego popołudnia, bo chciałabym opowiedzieć Wam o zajęciach z wolontariatu.
Bezcenne jest to uczucie kiedy wracasz wykończona i głodna do domu późnym popołudniem, ale za to naładowana pozytywnymi emocjami. Oto jak spędzam soboty.

Jak się zaczęło?
Jestem wolontariuszką na Uniwersytecie Dzieci w Olsztynie. Nadmiar wolnego czasu na pierwszym roku studiów zmusił mnie do poszukania sobie ciekawego i rozwijającego zajęcia. Z podjęciem pracy mogłoby być różnie, bo zajęcia mam nieregularnie, dlatego postanowiłam zapisać się na zajęcia pozalekcyjne. Z prostej przyczyny: to właśnie aktywność, a nie siedzenie w domu sprawia, że się rozwijasz i poznajesz nowych ludzi. Od koleżanki z pokoju dowiedziałam się o zapisach na Uniwersytet Dzieci i tak się zaczęło.
Wypełniłam zgłoszenie na stronie internetowej Uniwersytetu i kilka dni później pani koordynator umówiła się ze mną na rozmowę. Udałam się do biura, wypełniłam kwestionariusz i podpisałam umowę. Potem dostałam koszulkę i identyfikator, które co tydzień trzeba nosić na zajęcia.
     
Jak wyglądają zajęcia?
I tak co sobotę każdy z nas wybiera sobie temat zajęć, w których chce brać udział oraz grupę wiekową. Na uniwersytecie współpracujemy z dziećmi w wieku od 6 do 16 lat, które są podzielone na pięć grup wiekowych. Jako że lubię małe dzieci, więc zwykle pracuję z tymi najmłodszymi.
Pamiętam swoje pierwsze zajęcia, które były o wytwarzaniu papieru czerpanego. Przede wszystkim pamiętam, że trudno było trafić na miejsce, gdyż te akurat zajęcia odbywały się na Wydziale Nauk Społecznych, a to już nie jest teren Kortowa, gdzie znajduje się większość budynków uczelni. Na szczęście moja nawigacja w telefonie okazała się pomocna :D
Oprócz tego, co robię co tydzień, czyli oznakowania sali, przygotowania recepcji, sprawdzenia obecności i wbicia pieczątek do indeksów małych studentów, moim zadaniem było nazbieranie liści :) Właśnie tak, z koleżanką, która również przyszła na te same zajęcia w charakterze wolontariuszki, zbierałyśmy liście, które miały być później ozdobą arkuszy papieru.
Prowadzący opowiedział sześcio- i siedmioletnim studentom, czym jest papier czerpany i jak powstaje, a potem same z jego i naszą pomocą dzieci pracowały nad jego wytwarzaniem. Na początku byłam trochę zestresowana, bo wiedziałam, że będę musiała powtórzyć dzieciom to, co robił prowadzący podczas „produkowania” kartki papieru czerpanego. W myślach już widziałam tę pustkę w głowie, gdy stanę przed grupką dzieciaków i nie będę wiedziała, co powiedzieć. Jednak poszło łatwiej niż się spodziewałam. Można by nawet rzec, że świetnie, ale… mój kręgosłup zniósł to trochę gorzej. Po tych czterech godzinach odczuwałam ból pleców od schylania się nad miską z masą do czerpania papieru. Ale to były jedne z zajęć wymagających większego wysiłku. Nie myślcie sobie, że wszystkie są tak ciężkie ;)
Gdy już każde z nich zrobiło sobie kartkę papieru, przyszła kolej na kolejną grupę i kolejną i tak do czterech. Dziennie zwykle mamy cztery grupy w przypadku młodszych roczników. Ale to jeśli chodzi o warsztaty, bo jest też kilka innych form zajęć. Są też wykłady, na których zwykle bywa około dwustu dzieci. w tym przypadku cała trudność polega na sprawdzeniu obecności, ale wtedy nas wolontariuszy też jest więcej. I są jeszcze seminaria — dla starszych dzieci — na których jak dotąd nie miałam okazji być.

Co mi daje wolontariat?
Ostatnie zajęcia natomiast były dla mnie strzałem w dziesiątkę. Zajęcia z przedmiotu psychologia na uniwersytecie dzieci stanowiły dla mnie okazję, by razem z panią psycholog poprzez zabawę uczyć dzieci czym jest poczucie własnej wartości, gdyż taki był temat tych zajęć. Dzieci zastanawiały się czym jest poczucie wartości oraz jak można je budować, a także stworzyły swoje własne lapbooki, których tematem były ich mocne strony i rzeczy z których są dumne. Bawiliśmy się też w sałatkę owocową. Ta zabawa chyba sprawiła im największą frajdę. Zajęcia zaś zostały przez nie ocenione prawie w stu procentach pozytywnie. A to jeszcze jedno z naszych zadań, czyli przeprowadzenie wśród dzieci głosowania na koniec każdych zajęć, w którym mogą wyrazić swoją opinię. Wrzucają żeton do kartonowego pudełka, które ma trzy otwory — z buźką wesołą, smutną i pośrednią.
Jak się okazało, na Uniwersytecie Dzieci mogę nie tylko pomagać, ale też realizować swoją pasję, gdyż interesuję się psychologią, a zajęcia z tego przedmiotu są prowadzone przez specjalistów z tej dziedziny. Także ostatnie zajęcia bardzo mi się spodobały.
Uniwersytet Dzieci działa już od 2007 roku i cieszy się dużą popularnością. jego ośrodki są już w pięciu miastach w Polsce: w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu i właśnie w Olsztynie. Cieszę się, że mogę mieszkać, studiować i działać właśnie w jednym z nich. w Olsztynie jest około 80 wolontariuszy, ostatnio dołączają nowe osoby, ale cały czas potrzebujemy rąk do pracy. a wolontariuszem może być każdy, wystarczy trochę czasu i chęci.
Jak reagują moi znajomi, gdy dowiadują się o wolontariacie? Pierwsze i podstawowe pytanie z jakim się wtedy zmagam brzmi: co ty z tego masz? Odpowiem więc — właśnie to, że mogę efektywnie spędzić czas. Oczywiście mam też niektóre soboty wolne, zależy jak sobie rozplanuję zajęcia. A więc wolontariat daje mi szansę, by się rozwijać, poznawać nowych ludzi. Większość wolontariuszy jest właśnie w moim wieku. Ale wolontariat to nie tylko sobotnie zajęcia. To również możliwość uczestniczenia w różnych ciekawych kursach czy wydarzeniach z życia wolontariatu jak na przykład wigilia czy Dzień Wolontariusza, kiedy to czekają na nas takie niespodzianki jak wyjście do escape roomu czy park trampolin. Zaś wigilia była okazją, by każdy z nas przygotował  coś smacznego i podzielił się tym z resztą. Ja zrobiłam pierniczki. Moje drugie podejście do pierników, ale powiem skromnie… były pyszne :D Te spotkania bardzo miło wspominam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytane? Skomentuj, jestem wdzięczna za każdą opinię 😊