Wybaczcie moją tygodniową nieobecność na blogu, ale to wszystko przez te studia. W minionym tygodniu miałam taką ilość zaliczeń, że dopiero teraz mogę z radością mogę nadrobić zaległości w spaniu. Miałam też kilka sytuacji, które skłoniły mnie do przemyśleń na temat: co te studia robią z człowiekiem. Pisałam już o tym kilka razy, ale za każdym razem do tej niekończącej się listy dodaję jeszcze kilka punktów. Udało mi się też pozyskać kilka zdjęć będących świetną ilustracją do tego tematu, więc zapraszam.
1. Tu chyba będzie się odbywać krucjata...
Kolokwia kolokwiami, ale wraz z końcem semestru kumulują się też różnego rodzaju zaliczenia, najczęściej ze wszystkich przedmiotów na raz. i tak oprócz kilku zaliczeń zeszłym tygodniu i kilku kolokwiów w obecnym (nawet do dwóch jednego dnia) miałam do oddania jeszcze dwa projekty i sprawozdanie (przed sesją życie jest piękne). Jeden obejmował dość skomplikowane obliczenia excelowe i był jak do tej pory najtrudniejszym projektem na tych studiach, ale na szczęście wszystko poszło zgodnie z planem.
Jeden z projektów robiliśmy w większych grupach i forma prezentacji była dowolna. My zrobiliśmy plakat z wycinankami z gazet, który tak się prowadzącej spodobał, że zrobiła mu zdjęcie. Ale chyba nawet sama pani prowadząca nie spodziewała się aż takiej kreatywności u swoich studentów. Nasi koledzy przedstawili swój projekt lepiąc figurkę z modeliny, a koledzy z równoległej grupy przebrali się w stroje rycerskie.
Gdy czekając przed zajęciami na wydziale, zobaczyłam ich paradujących w tych strojach, w mojej głowie pojawiło się jedno pytanie: „co te studia robią z ludźmi?". Uznałam, że ta scena to idealna odpowiedź na to pytanie, więc podeszłam i zapytałam, czy mogę zrobić im zdjęcie. Natomiast autor ludzika z modeliny trafnie skomentował swoją pracę – zrobił mu zdjęcie i opatrzył komentarzem: „kiedy mama pyta, co robisz na studiach…". Oj mamo, czasem lepiej nie wiedzieć za dużo.
2. PZM, WZB czy KKDW?
Niedawno miałam okazję być na świetnej komedii. Jeśli chcecie się porządnie pośmiać, to polecam – „Mayday". Niby banalna historyjka o mężczyźnie, który miał dwie żony, ale temu, kto wymyślił scenariusz, należą się wyrazy szacunku. Jak do tej pory to jedyny film, w ciągu którego przez dwie trzecie czasu poświęconego na oglądanie tarzałam się ze śmiechu. Genialne sceny 😂
Była tam taka scena, która mi się przypomina, gdy spoglądam w swój kalendarz na ten tydzień. I widzę w nim MWPG (metody wyceny projektów gospodarczych), EPW (ekonomika procesów wytwórczych) i wiele innych tego typu tajemniczych skrótów. W pewnym momencie główny bohater – Janek (ten, który miał dwie żony) jedzie samochodem ze swoim kumplem Staszkiem, który zwykle pokrętnymi metodami ratuje go z opresji, i rozmawiają. Staszek zagląda do kalendarza Janka i jesteśmy świadkami takiego oto dialogu:
– Powiedz mi, stary, co to znaczy PZM? – pyta Staszek.
– Poranek z Marią – wyjaśnia Janek.
– A co to jest WZB?
– Wieczór z Baśką.
– A powiedz mi jeszcze, co to KKDW.
(Janek chwilę się zastanawia)
– KOT, kurwa, do weterynarza.
Mając w pamięci tę scenę, nietrudno się domyślić, dlaczego było mi nadzwyczaj wesoło, gdy przed kolokwium otworzyłam zeszyt i musiałam się nauczyć kilkunastu wzorów zbudowanych głównie z trzyliterowych skrótów – JSO, ISB, ChZT, BZT5....
3. Prędzej czy później i tak się puści
W tym semestrze mieliśmy taki przedmiot jak negocjacje. Dzieją się tam różne ciekawe rzeczy. Zwykle dostajemy ćwiczenia i negocjujemy w parach, co nie jest szczególnie zajmujące, gdy po dziesięciu minutach wyczerpiemy temat, a drugie tyle czasu musimy jeszcze siedzieć naprzeciwko siebie. Ostatnio jednak mieliśmy ciekawą odmianę. Podzieliliśmy się na kilka zespołów, każdy ustalił najlepszy jego zdaniem sposób na biznes, a potem negocjowaliśmy całą grupą, który projekt przyjąć do realizacji, bo możliwy był tylko jeden. Muszę przyznać, że to były bardzo wesołe ćwiczenia, a teksty to tam takie leciały, że można by tylko siedzieć z kartką i spisywać. Ostatecznie udało nam się dojść do porozumienia.
Na koniec prowadzący wyjaśnił jeszcze zależność miedzy długością czasu negocjacji a skłonnością do ustępstw. Zaprezentował też rysunek kobiety, która zwisała z gałęzi drzewa trzymając się dwiema rękami. Obok drzewa stał mężczyzna, który w jednej ręce trzymał strzelbę, a na nadgarstku drugiej miał zegarek, na który spoglądał. Naszym zadaniem było zastanowić się, czy lepiej będzie jeśli odstrzeli gałąź i kobieta spadnie, czy powinien poczekać. Prowadzący powiedział, że jeden ze studentów tak oto podsumował ten rysunek: „prędzej czy później i tak się puści". Myślę, że po tych ćwiczeniach każdy zapamiętał zależność między czasem negocjacji a wielkością poczynionych ustępstw 😂
4. Budowanie relacji jako heroizm
Każdy z nas wie, że kluczem do zbudowania właściwej relacji z drugim człowiekiem jest dialog. A kwestia dogadania się to nie raz sztuka kompromisu i wielu ustępstw. Każdy to wie, ale bywają momenty, że pomimo całej tej wiedzy i tak szlag nas trafia. Jednym z takich momentów jest sytuacja, gdy po całym dniu zakuwania kładziesz się spać z cichą nadzieją, że w końcu uda ci się nadrobić zaległości (przynajmniej w spaniu), ale przed siódmą rano zaczyna wyć budzik współlokatorki. I pomimo wyraźnych komunikatów nakazujących wyłączenie go, on przez dobry kawał czasu dzwoni dalej. To jest sytuacja, gdy słów naprawdę może zabraknąć. w takim przypadku pozostaje już tylko napisać list.
5. Nigdy więcej nie pij wódy!
Drugim przykładem takiego momentu, gdy cała wiedza teoretyczna dotycząca relacji idzie w diabły jest moment, gdy twój pokój w akademiku za chwilę ma nawiedzić ksiądz z wizytą duszpasterską, a na drzwiach jednej z szaf wisi taki oto komunikat:
Nie chcesz go zdejmować, bo jest ważny, ale chyba lepiej, by ksiądz nie musiał go oglądać…
6. Studia mogą uratować życie...
To teraz żeby nie było, że studia są całkowicie złe i można na nie tylko narzekać, pochwalę się, że na jednych zajęciach zdobyłam wiedzę, która być może uratuje mi życie. Na ćwiczeniach z ekonomiki konsumpcji oglądaliśmy prezentacje dotyczące szkodliwych substancji wykorzystywanych do produkcji żywności. Wyświetlane były też ciekawe filmy, które pozwoliły lepiej zapamiętać przekazane informacje. Od tej pory zawsze sprawdzam, czy parówki, które kupuję nie mają w składzie szkodliwych dla zdrowia difosforanów, czytam etykiety na dżemach szukając takiego, który nie zawiera gumy guar i uważam, by nie kupić nieświeżego mięsa, zaś plastikowe butelki po wodzie zawsze wyrzucam po jednym użyciu.
Nie chcę już narzekać, ale ostatnio zdarza mi się kichać kilka razy dziennie, a wcale przeziębiona nie jestem. Zaczynam się obawiać, że to niezdiagnozowana i co gorsze – nieuleczalna alergia na studia... Także wystrzegajcie się póki czas 😁
PS. Od tej pory już w miarę możliwości będę na blogach na bieżąco 😊
Hah, a jak wygląda kwestia zbierania ofiary na wizycie duszpasterskiej? Wiadomo, że student w banknotach się nie pławi, ale z drugiej strony znane są ostatnio historie o akademikach wyposażonych w jacuzzi... ;)
OdpowiedzUsuńKolęda w akademiku rządzi się swoimi prawami :) A takich luksusów to u nas nie ma, choć nie pogardziłabym :D
UsuńStudia rzeczywiście zmieniają człowieka. Nawet tak bardzo, że czasami nie poznaję sam siebie. 😊
OdpowiedzUsuńOj to prawda, nie tylko studia, ale i wszystkie doświadczenia z tego czasu 😊
UsuńJa lubię się uczyć, kierunek mam dobry, więc nawet ilość procentów na zaliczenie kolosa nie jest mi straszna :D
OdpowiedzUsuńNo i najlepiej uczyć się tego, czego się chce :D
UsuńBardzo dowcipnie to wszystko opisałaś, przeczytałam z u śmiechem:-)
OdpowiedzUsuńJa tam na studia nie narzekałam, z mojego syna też zrobiły bardziej samodzielnego faceta!
Studia potrafią niejednego nauczyć życia :)
UsuńZ całej edukacji to właśnie studia najmilej wspominam :) Człowiek uczy się tego co naprawdę go interesuje, poznaje ciekawych ludzi, można rozwijac umiejętności na praktykach. Wspaniały okres życia :)
OdpowiedzUsuńZ tym, że tylko tego, co go interesuje, to nie tak do końca, bo na studiach dziennych są i takie przedmioty, które mają zapchać dziurę w planie, a nic szczególnego nie wnoszą. Ale większość to tych interesujących właśnie :)
UsuńStudia na pewno uczą życia i dorosłości - człowiek dojrzewa chociaz nie zawzze i nnie każdy ;)
OdpowiedzUsuńZ tym dojrzewaniem też różnie bywa :)
UsuńMożna zdziecinnieć na studiach? :)
UsuńNiekoniecznie na studiach, ale niektórzy to na zawsze pozostaną dziećmi :)
UsuńNO tak... nigdy nie dorastają bo co innego być dzieckiem a co innego mieć w sobie pierwiastek dziecka ;)
UsuńŚwietnie napisane, ja już dawno po☺
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJesteś mocno wierząca. prawda?
OdpowiedzUsuńTak, choć zdaje się post nie o tym :)
UsuńNIe o tym ale często pojaiwa się tutaj temat wiary, religi, zdjęcia dominikanów nawet tutaj ;)
UsuńTo chyba nie jest zakazane ;)
UsuńDziel się wiarą :)
UsuńBardzo ciekawy wpis. Ja cały czas się zastanawiam, czy dam radę utrzymać się sama na studiach i ogólnie czy warto przy moim kierunku🤔
OdpowiedzUsuńWażne by kierunek był ciekawy i przynajmniej trochę zgodny z zainteresowaniami :)
UsuńPrzypomniało mi się, jak to było na studiach :D
OdpowiedzUsuńTrudno zapomnieć :D
Usuńbuhahahah ktoś musiał mieć okropnego kaca żeby taki zakaz picia wystosował:D
OdpowiedzUsuńZdecydowanie :D
UsuńStudia rządzą się swoimi prawami i zawsze zostaje po nich cała masa zabawnych, a momentami wręcz dziwacznych wspomnień ;)
OdpowiedzUsuńJak to widać na załączonych obrazkach :D
UsuńFajny, dowcipny tekst. Ja już dawno po, ale dzięki Tobie przypomniałam sobie te wszystko "dobre" chwile :D
OdpowiedzUsuńRaz dobre, innym razem złe, ale przynajmniej jest co wspominać :D
UsuńKreatywne masz te studia 😉
OdpowiedzUsuńA jakże by inaczej 😁
UsuńCo studia robią z człowiekiem... Moja koleżanka potrzebowała na studiach kredek, bo coś malowali :D
OdpowiedzUsuńU nas niestety też to miało miejsce :D
UsuńCałkiem fajny artykuł.
OdpowiedzUsuń