Często zdarza mi się wracać późnym wieczorem przez Kortowo. O tej porze zazwyczaj jest już tu stosunkowo cicho. Wyjątkiem bywają jedynie odgłosy imprez dochodzące z klubów czy z okien akademików. Zupełne przeciwieństwo tego, co widziała ta spokojna okolica jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Zapewne nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Gdy pomyślę o tragicznych losach ludzi, którzy zostali kiedyś wymordowani w naszym pięknym Kortowie, pozostaje mi tylko cieszyć się, że wtedy nie było mnie jeszcze na świecie.
Ja o przeszłości Kortowa zasłyszałam co nieco na pierwszym roku studiów, ale mogę się założyć, że nawet niektórym tutejszym studentom ta mroczna historia nie jest dobrze znana. W lesie kortowskim są zbiorowe groby. W budynkach na ulicy Heweliusza czasami woda samowolnie leci z kranu. A w budynku, gdzie znajduje się nasza sala wykładowa po zmroku panie sprzątaczki boją się sprzątać, bo podobno straszy. Takimi opowieściami dzielą się studenci starszych roczników z kolegami późnym wieczorem podczas spacerów po mieście. Co łączy te wszystkie plotki i ile w nich prawdy? Jako że gdy coś mnie zainteresuje, to nie spocznę, póki nie zbadam sprawy do końca, postanowiłam przejrzeć dostępne źródła poruszające ten problem i przygotować artykuł. Niestety, niewiele znajdziemy publikacji na ten temat. Dokumenty dotyczące tamtych czasów są nieliczne, częściowo zniszczone, a częściowo w ogólne takowe nie powstały, jakby komuś bardzo zależało, by te okrutne fakty nie wyszły na jaw.
Każdy, kto wjeżdża do Olsztyna szosą od strony Warszawy, w pierwszej chwili dostrzega majaczące w dali kontury nowoczesnych osiedli, potem szuka wzrokiem zagubionych w betonowym krajobrazie czerwonych wież starych budowli, w końcu spojrzenie przenosi na zieleń drzew i rozległych łąk, wypisz wymaluj ze wsi wziętych.
Mało kto patrzy już potem na przesuwające się monotonnie z lewej strony piaszczyste pagórki. Umykają uwadze przesłonięte rozłożystymi drzewami stare i nowe domy, całe ich skupisko. Wkrótce okazuje się, że coś zostało w tyle. Nie wiadomo nawet co. Sen, mara?
Takim oto tajemniczym wstępem rozpoczyna swoją książkę Stanisław Piechocki, olsztyński pisarz, który jako pierwszy podjął tematykę przeszłości Kortowa. Książka nosi tytuł „Czyściec zwany Kortau” i była ona dla mnie prócz artykułów w internecie podstawowym źródłem informacji. Kortau, Korto, Trupi Czerep — kilka nazw na określenie jednego i tego samego miejsca, czyli Kortowa.
Jesteście gotowi na wycieczkę, która całkowicie odmieni Wasze spojrzenie na Kortowo? Ostrzegam, drzewa już zawsze będą szumieć inaczej niż do tej pory, gdy jeszcze nie mieliście świadomości tych przykrych wydarzeń, a po zmroku będziecie przechodzić obok lasku kortowskiego, oglądając się z lekkim niepokojem. Mimo wszystko uważam, że zawsze warto znać prawdę, niezależnie od tego jak ciężka do przyjęcia by ona była, zatem zapraszam.
Krótka lekcja historii
Zanim oprowadzę Was po Kortowie, opowiem o faktach historycznych, których znajomość jest konieczna, by zrozumieć losy mieszkańców dawnego Kortowa.
Na zdjęciu obok, które znalazłam w książce, znajduje się plan Kortowskiego Zakładu dla Obłąkanych z 1913 roku. W Kortowie powstał on w 1886 roku. Miał dwa oddziały — dla kobiet, który znajdował się we wschodniej części i dla mężczyzn w zachodniej. Rozdzielała je oś, jaką można poprowadzić między kotłownią, a domem dyrektora zakładu. Zakład w Kortowie był zaliczany do najlepiej prosperujących w Prusach Wschodnich, dopóki nie rozpoczęła się tzw. akcja T-4, co oznacza program likwidacji psychicznie chorych Niemców.
Dnia 14 lipca 1933 roku weszła w życie ustawa o zapobieganiu potomstwu dziedzicznie obciążonemu, która potem stała się podstawą do uśmiercenia setek podopiecznych kortowskiego zakładu. Na podstawie wypełnianych przez lekarzy kwestionariuszy, które zawierały odpowiedzi na kilka pytań, chory mógł zostać faktycznie skazany na śmierć, choć wtedy jeszcze nie wiedziano, w jakim celu się je wypełnia. Określone w kwestionariuszu wady takie jak: posiadanie chorób nieuleczalnych czy starczych, uciążliwość w opiece nad danym pacjentem oraz to, czy w przeszłości dopuścił się przestępstwa, mogło zadecydować o postawieniu w ankiecie czerwonego krzyżyka przez ekspertów Komisji Eutanazji oraz zakwalifikowywaniu do uśmiercenia. Wybrani za pomocą kwestionariusza pacjenci zostali przewiezieni do ośrodków eutanazyjnych m. in. pod Lipskiem, które były przystosowane do masowego mordowania ludzi.
Komory gazowe były zręcznie zamaskowane. Znajdowały się z reguły w typowych pawilonach szpitalnych. Poprzedzały je zwykle pomieszczenia pozorujące z powodzeniem gabinety lekarskie i poczekalnie. Niczego nie podejrzewających skazańców wprowadzano do szatni, a stamtąd do komór, wyglądających jak łaźnie. Tam z natrysków — już po zaryglowaniu drzwi — zamiast wody zaczynał wydobywać się trujący gaz. Po kilkudziesięciu minutach było już po wszystkim. Za następne pół godziny trupy ładowano na wózki i wywożono do krematorium lub na rampę, skąd samochodami zabierano je na ukryte w lasach miejsca pochówku. W jednej komorze duszono przeciętnie około setki chorych.
Miejsca zwolnione w kortowskiej placówce zostały zajęte przez niemieckich żołnierzy. Kortowski Zakład dla Obłąkanych został po części przekształcony na lazaret wojenny.
Jednak to nie koniec tragicznych wydarzeń, których doświadczyli mieszkańcy tej okolicy. Na przełomie 1944 i 1945 roku liczba pacjentów szpitala psychiatrycznego i lazaretu wojennego wynosiła około kilkaset osób, gdy rozpoczął się atak Rosjan. W dniach 19 i 20 stycznia samoloty Armii Czerwonej prowadziły bombardowania, które dosięgnęły i Olsztyn. Z niewiadomych powodów ewakuację ludności opóźniano aż do ostatniej chwili. Ogłoszono ją dopiero 21 stycznia 1945 roku dosłownie na klika godzin przed pojawieniem się Rosjan w mieście. Pacjenci szpitala w Kortowie, a także lekarze nie zostali oszczędzeni — Rosjanie wymordowali ich zaraz po zajęciu Kortowa.
Spacer po Kortowie
Atmosfera tajemniczości, jaka otaczała Kortowo stała się powodem powstania różnych opowieści, niekoniecznie prawdziwych. Mówiono, że w bloku szpitalnym przeznaczonym dla ciężkich przypadków znajdowało się krzesło elektryczne służące do uśmiercania chorych. Jeden z mieszkańców Kortowa twierdził, że urządzenie to stosowano wobec pacjentów z napadami szału. Twierdzono również, że w tamtejszej piwnicy znajdowało się krematorium do palenia trupów składające się z murowanych pieców wyposażonych we wsuwane do nich metalowe ruszty na kółkach. Sprawdzenie prawdziwości tych informacji nie jest już możliwe, bo budynek, o którym mowa spłonął w latach 60. i został rozebrany. Ale jeśli chcecie poznać inne interesujące fakty, zapraszam na krótki spacer po Kortowie, wszystko Wam opowiem po drodze.
Warszawska 107 - dawny dom lekarzy |
Nieco dalej, na Warszawskiej 109 znajduje się obecnie Zakład Higieny Weterynaryjnej. Kiedyś w ogrodzie przed tą posesją pochowano w zbiorowym grobie ludzi, których znaleziono powieszonych na strychu w domu lekarzy. Grób znaleziono przypadkowo w trakcie prac budowlanych, gdy powstawał Zakład Higieny Weterynaryjnej. Obecnie w miejscu, gdzie znajdował się grób, stoi betonowy słup latarni.
Warszawska 109 - Zakład Higieny Weterynaryjnej |
W Starej Kotłowni ukrył się jeden z naocznych świadków kortowskiej masakry. Obecnie pełni ona funkcję centrum ekspozycyjnego. Znajduje się w niej galeria sztuki oraz odbywają różne wykłady czy konferencje.
Stara Kotłownia |
Od 1950 roku co jakiś czas trafiano na zbiorowe doły śmierci, choć o największym nikt nie wiedział. Nikt nie przypuszczał, że tą masakrę udało się komukolwiek przeżyć, ale znalazł się naoczny świadek, który przekazał swoją wersję wydarzeń palaczowi Josephowi, który od 1948 pracował w kotłowni, a ten po kilkunastu latach zdecydował się nią podzielić. Świadek ten przebywał w kotłowni jeszcze zanim Rosjanie zajęli Kortowo. Ukrył się tam i postanowił przeczekać niebezpieczeństwo. Jak się potem okazało było to najlepsze wyjście z sytuacji.
Według relacji palacza Josepha, Rosjanie zabijali pacjentów i personel lazaretu na terenie całej placówki, gdzie kogo dopadli, a zatem zarówno w budynkach jak i na zewnątrz nich, po czym trupy grzebano w zbiorowej mogile.
Stołówka akademicka - w pobliżu odkryto tzw. dół śmierci |
Dom Studencki numer 6
Wzdłuż niego ciągnęła się jedna z głównych cmentarnych alei. Być może pod drzewami leży gdzieś jeszcze zgubiony kamień nagrobny z napisem: "Dr Heinrich Borgien, Ruhe in Gott". Po wojnie ekshumowano pochowanych tam ludzi. Gdy uwzględni się zwłoki wyjęte z ziemi na terenie cmentarza, liczba wszystkich ekshumowanych w Kortowie po II wojnie światowej wyniesie łącznie ponad cztery tysiące.
Dom Studencki nr 6 - obok niego znajdował się cmentarz |
Po wojnie cmentarz przez kilka lat stał opuszczony, grabiony i dewastowany. Zlikwidowano go na początku lat 50, przed rozpoczęciem tam budowy obiektów Wyższej Szkoły Rolniczej. Do końca 1953 roku ekshumowano stamtąd 3625 zwłok, które przeniesiono na inne olsztyńskie cmentarze, głownie przy al. Wojska Polskiego oraz Parafii św. Jakuba. Przypuszcza się, że z terenu kortowskiego cmentarza nie wydobyto jednak wszystkich zwłok. Mogą one dalej tkwić na terenie parku i wokół starych domów studenckich.
W niektórych rejonach cmentarza znajdowano skupiska szkieletów z zastanawiająco wypreparowanymi czaszkami czy otwartymi ich pokrywami, co mogło świadczyć o poddawaniu pacjentów eksperymentom pseudomedycznym. Zastanawiające jest dla mnie to, że nie zlecono zbadania tych zwłok — nie dokonywano oględzin czy sekcji, by udowodnić przyczynę zgonu, podczas gdy w Kortowie krążyły wtedy też wieści o truciu pacjentów, nie zrobiono nic, by to zbadać.
Pomnik upamiętniający istnienie cmentarza na Kortowie |
O istnieniu cmentarza przypomina dziś pomnik znajdujący się naprzeciwko auli im. Gotowca i auli im. Moczarskiego. Zdobią go fragmenty dawnych nagrobków i nie najgorzej zachowany metalowy krzyż.
Bardzo ciekawe miejsce do zwiedzania i nauki historii ☺
OdpowiedzUsuńZ pewnością 😊
UsuńJa to jestem strasznie strachliwa i mam taką wyobraźnię, że jakbym mieszkała w takim miejscu to balabym się chodzić po zmroku ;) Dlatego raczej niechętnie słucham tego typu opowieści jeśli akcja dzieje się w najblizszej okolicy :D
OdpowiedzUsuńNo ja też jestem, ale w tym przypadku ciekawość była silniejsza :D
UsuńOlsztyn był na terenie Niemiec przed II wojną światową i myślę, że kiedy mieszkańcy decydowali w plebiscycie o przynależności miasta nie mieli świadomości jak bardzo dotkną ich ustawy nazistowskiego rządu, bo przecież ta przerażająca, tragiczna historia miała początek kilka lat przed wybuchem wojny.
OdpowiedzUsuńChociaż niemiło jest czytać o okrucieństwach, nie można o nich zapominać.
Bardzo ciekawy tekst.
Pozdrawiam.
Gdyby wiedzieli, to pewnie by się na to nie zdecydowali, ale kto mógł przewidzieć, co tam się wydarzy. Ta sprawa do tej pory nie jest do końca wyjaśniona.
UsuńNie można zapominać, a wręcz trzeba ciągle przypominać, żeby historia się nie powtórzyła.
Dziękuję za komentarz :)
Również pozdrawiam.
Wspaniale odrobiona lekcja z historii :). Więcej mogliby opowiedzieć autochtoni, ale już odeszli do lepszego swiata...
OdpowiedzUsuńOdeszli i już więcej się niestety nie dowiemy...
UsuńMatko, aż mam ciarki na plecach i cieszę się, że tam nie mieszkam.
OdpowiedzUsuńNo trochę to jest przerażające. Niektórzy tu mieszkający nawet o tym nie wiedzą.
UsuńCiekawy artykuł. Pamiętam, że jeździło się na obozy do Kortowa. Nie wiedziałam, że z tym miejscem związana jest taka historia.
OdpowiedzUsuńTeż dopiero niedawno zaczęłam się tym interesować. Myślę że mimo wszystko warto wiedzieć.
UsuńNigdy nie byłam w Olsztynie. Chociaż nie cierpię historii jako szkolnego przedmiotu to takie informacje bardzo mnie ciekawią i chętnie o nich czytam :)
OdpowiedzUsuńJa historii też nie lubię, ale ta akurat mnie zaintrygowala :)
UsuńAż ciarki miałam, jak to czytałam. Wedlug mnie o takich miejscach powinno się głośno mówić że były one kiedyś grobem innych no nieświadomość jest gorsza.
OdpowiedzUsuńPowinno się, choć na ten temat jest cicho. Może też dlatego, że dokumenty dotyczące tamtycb czasów zostały w większości zniszczone
UsuńBrzmi to wszystko jak wstęp do jakiegoś horroru. Mam wrażenie, że zaraz zacznie się seans :) Z własnego doświadczenia wiem, że chyba wszystkie internaty czy akademiki mają takie swoje makabryczne historie. Uczniowie i studenci lubią takie klimaty, zresztą pewnie starsi też. Ile jest w tym prawdy, tego chyba nikt nie wie. Ciekawy wpis.
OdpowiedzUsuńStarałam się, żeby to tak zabrzmiało, dobry wstęp to podstawa :) Czy wszystkie akademiki mają swoje straszne historie to nie wiem, ale w Kortowie to nie są tylko bajki niestety.
UsuńNo kochana, czyta sie jak najlepszy thriller, nie dziwota, że tam straszy, już sama opowieść podnosi włosy na głowie.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe i straszne to wszystko.Nie miałam pojęcia, że w Olsztynie takie rzeczy się działy...
Straszyć to nie straszy, ale trochę strasznie jest, to fakt. Bardzo dużo osób o tym nie wie, nawet spośród osób, które tu mieszkają.
Usuńooo akurat studiuje w olsztynie i mieszkam w akademiku, co za zbieg okoliczności że akurat wpadł na ten wpis o Kortowie! Świetnie opisane :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
stay-possitive.blogspot.com
Może kiedyś się przypadkiem spotkamy 😊 Dziękuję :D
UsuńRównież pozdrawiam.
Fajnie jest móc odkrywać historie miejsc, w których się przebywa :)
OdpowiedzUsuńWystarczy trochę pogrzebać w książkach :)
Usuńw Olsztynie nigdy nie byłam ale teraz nabrałam ochoty by poznać owe tajemnice :)
OdpowiedzUsuńTo zapraszam na spacer po Kortowie :)
Usuńaż mam ciary po przeczytaniu tejże historii lol:D
UsuńI tak miało być :D
Usuńweź bo jeszcze nie usnę;p
UsuńFaktycznie mroczna i tajemnicza historia, aż ciarki przechodzą po plecach. Jednak to fajna sprawa, móc poznać historię miejsca, w którym się mieszka. Tylko, że wtedy spacery po nim, już nigdy nie będą takie same... ;)
OdpowiedzUsuńNo niestety coś za coś :) Ale moja ciekawość tu zwyciężyła, co niestety nie zawsze wychodzi na dobre :D
UsuńDo Olsztyna wjeżdżam zawsze od strony Szczytna, małym busikiem. W okresie wakacyjnym bywam w okolicach Pasymia. Poruszam się po tych terenach, zwiedzam od nowa, oglądam co się zmieniło i pławię się widokiem wielu jezior. Dzieciństwo wspominam znad Saska Wielkiego, rodzice regularnie mnie tam wywozili w lato. Nie mamy żadnych rodzinnych koneksji z tym regionem, po prostu wakacje i ulubione miejsca. Ale przez lata nazbierałam tam sobie mnóstwo znajomych. Jeżdżę tam do szkółki jeździeckiej (w Gromie). Tam dawno temu zrobili ze mnie amazonkę, a teraz przyjeżdżam na kawę i plotuchy z instruktorką, oraz na rajdy konne po lasach. – oto ci moja historia.
OdpowiedzUsuńTrupi Czerep, o rany... Nie wiedziałam. O_O
Niedawno czytałam o tych eutanazjach słabych jednostek... ja widzę, że to nieźle się w tamtych czasach rozwinęło. Kiedyś słynęli z tego Spartiaci.
To kawał mrocznej historii i kawał naprawdę dobrej roboty. Dziękuję Ci za ten obszerny artykuł, dotychczas nie byłam świadoma wielu rzeczy.
Moim rodzinnym miastem jest Łódź. Mieszkałam na dzielnicy, która kiedyś była gettem. Nieopodal stoi do tej pory więzienie, a pod ulicami wiją się tunele. Nigdy nie planowałam napisać mrocznej historii mojego osiedla, ale zaczęłam właśnie o tym myśleć. Jak będę w Polsce i jeśli znajdę czas, to może wtedy.
P.S. Byłam 5 lat temu z moim zespołem w Nowym Andergrandzie. A teraz zabieram się za pisanie. Planuję na jutro opowiedzieć swoją historię życia, czyli trasy koncertowe z muzykami. Będzie po kozacku. ;)
Ja też nie jestem z Olsztyna. Studia mnie tu przyciągnęły, ale nie żałuję, bo bardzo mi się podoba. Krajobraz pełen lasów i jezior to coś czego brakuje na przykład w takiej Warszawie. Szkoła jeździecka to musi być fajna sprawa.
UsuńHistoria Kortowa nie jest powszechnie znana, a zasługuje na to, by więcej osób o niej usłyszało. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że ta piękna okolica była ośrodkiem tragicznych wydarzeń.
Historia Łodzi też musi być ciekawa i chętnie bym o tym przeczytała. Tak samo jak o tych koncertach. A Nowy Andergrant jeszcze planuję odwiedzić niedługo :)
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ;)
Tą szkołę jazdy masz całkiem blisko. Kawałeczek za Pasymiem w kierunku Szczytna. ;)
UsuńMoże kiedyś się wybiorę jak czas pozwoli ;)
UsuńJakby co:
Usuńhttp://www.jutrzenka-agroturystyka.pl/
;)
Przyjaciółka troszkę o powiadała mi o historii Kortowa. Ale tylu szczegółów nie znałam. Świetnie to napisałaś, stworzyłaś naprawdę wartościowy i ciekawy artykuł. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Mnie też zafascynowała historia Kortowa, sięgnęłam do literatury i chciałam, by więcej osób ją poznało.
UsuńUwielbiam takie miejsca zwiedzać. Z chęcią się wybiorę jak będę miała czas ;)
OdpowiedzUsuńTen post może trochę odstraszać, ale miejsce zdecydowanie warte odwiedzenia :)
UsuńKochana, ale się napracowałaś! Z przyjemnością wybrałam się z Tobą na ta wycieczkę :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę ta okolica jest warta odwiedzenia :)
UsuńNigdy nie byłam w Olsztynie. Jednak mój kolega tam studiuję.
OdpowiedzUsuńCzasami przykry jest fakt, że chodząc ulicami nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, co wcześniej tu się działo. Ale z drugiej strony - też nie można wszystkiego wygrzebywać sprzed lat. Inaczej nic nigdy by nie postawiono np. tak jak tych klubów itd. Ale pamięć jest ważna i mimo wszystko warto pamiętać.
Niby takie niepozorne budynki, a ile mrocznych tajemnic skrywają. Aż trudno w to uwierzyć! Wieczorem na pewno bym się nie wybrała :D
Historię warto znać, choć czasami jest ona tragiczna i zupełnie zmienia nasze spojrzenie na dane miejsce. To prawda, że nie można tak wszystkiego wygrzebywać, ale z drugiej strony też warto coś wiedzieć o swojej najbliższej okolicy, przynajmniej ja jestem tak ciekawa, że to nie może być przede mną tajemnicą ;)
UsuńWieczorem nie polecam, ale w dzień jak najbardziej :D
Przerażająca historia, ale bardzo ciekawie opisana. Szczególnie początek brzmi jak wprowadzenie do jakiegoś filmu grozy. Aż trudno uwierzyć, że takie rzeczy mogły mieć miejsce.
OdpowiedzUsuńTrudno uwierzyć, ale niestety takie są fakty.
UsuńBardzo ciekawie opowiedziane!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ♥
Nie oceniam po okładkach
Dziękuję :)
UsuńRównież pozdrawiam.
Naprawdę ciekawa historia. Do tej pory w Olsztynie byłam tylko przejazdem, ale być może kiedyś uda mi się zostać na dłużej.
OdpowiedzUsuńMiło mi to czytać :) Olsztyn to miejsce naprawdę warte odwiedzenia.
UsuńJuż znam cel kolejnej wycieczki. 8)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że zacheciłam 😊
UsuńNigdy nie byłam w Olsztynie, ale zawsze chciałam zrobić sobie taką wycieczkę po polskich miastach. Zachęciłaś mnie swoim opisem :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo :) Ja też sporo polskich miast mam jeszcze do odwiedzenia.
UsuńOkres wojny i po wojnie był straszny. Olsztyn przepiękny, byłam kiedyś przejazdem, muszę kiedyś wrócić poznać go lepiej.
OdpowiedzUsuńOlsztyn szczególnie ta wojna dotknęła. Miasto jest piękne, to prawda.
UsuńWitam! :D
OdpowiedzUsuńTo było bardzo interesujące. Kto by pomyślał, że takie Kortowo może skrywać tyle tajemnic. Bardzo fajnie, że się z nami tym podzieliłaś, bo inaczej prawdopodobnie nigdy nie poznałabym tej historii.
Nie raz mogliśmy przekonać się, że wojna była okrutnym czasem. Nawet jeśli sami osobiście jej nie przeżyliśmy. Jednak tutaj mamy kolejny dowód. Naprawdę nie wiem, jak można zabijać niewinnych ludzi.
Dobrze, że zachował się chociaż ktoś. Szkoda tylko, że większej ilości ludzi nie udało się tego przeżyć.
Przechadzając się przez Kortowo, zapewne bez przerwy miałabym w głowie myśl: A może właśnie w tej chwili stąpam po zwłokach jakiegoś trupa? Przerażające.
Pozdrawiam ;*
Witam, witam! :D
UsuńNigdy nie wiemy, co jeszcze może nam zaskoczyć, szczególnie, gdy okazuje się, że miejsce, w którym mieszkasz już drugi rok skrywa takie tajemnice.
Wojna doświadczyła miliony osób i te straty są nieocenione. Dobrze, że nie przyszło nam żyć w tych czasach...
Od kiedy przeczytałam tę książkę, cały czas towarzyszy mi taka myśl, szczególnie jak wracam do domu wieczorem... Jednak już pomału się zaczynam z tym oswajać.
Również pozdrawiam ;*
Bardzo ciekawy post :) W Olsztynie zazwyczaj byłam tylko przejazdem i nigdy nie miałam czasu, aby zatrzymać się na trochę dłużej. Może niebawem zaplanuję jakiś krótki wyjazd do tego miasta :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) A Olsztyn warto odwiedzić.
UsuńRównież pozdrawiam!
No to już wiem co sobie zwiedzę kiedy będę w tym mieście :) Bardzo fajny post
OdpowiedzUsuńKoniecznie :) Dziękuję.
UsuńCzytałam i włos mi się jeżył... Ile tragedii, ile bólu... Ale musimy o tym pamiętać, aby nie powtórzyć takich tragedii.
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący post.
Też miałam takie odczucia, gdy czytałam o tym po raz pierwszy. Straszna jest ta historia Kortowa.
UsuńCiekawa lekcja historii :D
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to bardzo :D
UsuńCiekawa lekcja historii zwłaszcza, że niebawem odwiedzimy całą rodziną te strony ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, cieszę się, że zainteresowałam :)
UsuńByłam, byłam... Bardzo jestem zaskoczona, nie wiedziałam... straszne ale bardzo ciekawe
OdpowiedzUsuńNawet z mieszkańców nie wszyscy o tym wiedzą.
UsuńChodź Olsztyn to moje miasto sąsiednie i bardzo je lubię to mało o nim wiem. Historii tego miasta nie znam wcale fajnie bylo poczytać o Olsztynie tyle ciekawych informacji. Będąc ostatnio w Polsce byliy w Olsztynie i wjeżdżajac od strony Kętrzyna byliśmy w szoku jak pięknie wygląda i droga dojazdowa i całe osiedle :) i Bogu dziękować że Lubelska w końcu robią :)
OdpowiedzUsuńCzasami ta historia jest bardzo ciekawa :)
UsuńHistoria często nas szokuje i zasmuca. Ludzkie dramaty, decyzje niczym z horroru... Życie. Niestety ktoś kiedyś przeżywał takie dramaty, tracił życie zupełnie bez sensu. Wiele jest takich miejsc naznaczonych ludzkim cierpieniem :(
OdpowiedzUsuńTrzeba znać takie fakty, żeby tych błędów nie powtórzyć.
UsuńNigdy nie byłam w Olsztynie. Moja córka, z tego co pamietam bylana obozie tam właśnie na Kortowie mieszkali. Fajnie sie czytalo post, ciekawy tekst. I dużo z niego wynioslam.
OdpowiedzUsuńMiło mi to czytać, dziękuję :)
UsuńNigdy nie byłam w Olsztynie, ale tak dobrze się Ciebie czyta, że bardzo chętnie się wybiorę! 😊to zdecydowanie wyjątkowe miejsce 😊
OdpowiedzUsuńWyjątkowe miejsce, choć ze straszną historią. Zdecydowanie, trzeba się tam wybrać. Dziękuję za miły komentarz 😊
UsuńNigdy nie byłam w tamtych okolicach :) kolejne miejsce warte zobaczenia :)
OdpowiedzUsuńTrzeba się wybrać :)
Usuń