środa, 7 sierpnia 2019

Pożegnajcie się z życiem. Mrożąca krew w żyłach opowieść o wyprawie do Energylandii

Lubicie się bać? Horrory? Chcecie doświadczyć horroru na własnej skórze? Uwielbiacie ryzyko? Silne emocje? Energylandia zapewni Wam to wszystko. „Pożegnajcie się z życiem" – powiedział jeden z panów siedzących z nami na Hyperionie – najwyższym i najbardziej przerażającym rollercoasterze w Energylandii – gdy kolejka miała zjeżdżać w dół. I dosłownie wyjął mi to z ust, bo sama pomyślałam, że to piękny dzień, by umrzeć, gdy zamknięto zabezpieczenia w moim siedzeniu i kolejka ruszała.
By dojechać do Zatoru, wstaliśmy wcześnie rano, bo z Krakowa Głównego do Zatoru kursuje tylko pociąg o 6.15 i 8.37. I muszę powiedzieć, że nie jest to zbyt wygodny pociąg, ale w dobrym towarzystwie ta godzina szybko płynie w radosnym oczekiwaniu na atrakcje Energylandii.


       Jakież było nasze zaskoczenie, gdy na stacji w Zatorze powitał nas widok, który może budzić skojarzenia z horrorem. Uznaliśmy to za przedsmak tego, co wydarzy się potem 😁
Ze stacji w Zatorze do samej Energylandii poszukiwaczy przygód podwozi specjalna do tego celu machina. Zostają też rzetelnie poinformowani, że około 18.40 muszą znowu do niej wsiąść, by wrócić na ostatni pociąg zmierzający do Krakowa.


      Przed wejściem do Energylandii ku naszej uciesze nie napotkaliśmy dużych kolejek, bo jest wystarczająco duża ilość kas biletowych. Kupiliśmy bilety, schowaliśmy plecaki do szafek. Szafki przy wejściu okazały się być trochę ryzykowne ze względu na to, że nie wszyscy potrafią je obsłużyć i może zdarzyć się tak, że dostajemy opaskę do szafki, która jest jeszcze zajęta i w środku znajdziemy czyjeś rzeczy. Za to przy każdej atrakcji są oddzielne szafki, wystarczy raz kupić opaskę i potem działa ona na wszystkie. Tylko upchanie w nich większej ilości plecaków może być nieco problematyczne – czasami i mugolom przydałoby się jakieś zaklęcie zmniejszające xd


Przy wejściu wzięliśmy mapę miasteczka, która jest imponująco skomplikowana i kolejny raz od czasów dzieciństwa mogliśmy się poczuć jak prawdziwi poszukiwacze skarbów. Energylandia obejmuje cztery strefy: Bajkolandię, Strefę Familijną, Strefę Ekstremalną i niedawno powstały Water Park. W przygotowaniu są jeszcze kolejne. Atrakcji jest bardzo dużo i odwiedzenie wszystkich w jeden dzień nie jest możliwe, więc skupiliśmy się na tym, co nas interesowało najbardziej, czyli na strefie ekstremalnej.
      Najpierw jednak na rozgrzewkę poszliśmy na kolejkę o mniejszym spadku, która nazywała się Energuś i znajdowała w Bajkolandii. Szacowany czas oczekiwania wynosił pół godziny, a zjazd zaledwie kilka minut, podobnie jak na innych. I już sam zjazd tą kolejką dostarczył niezłych wrażeń, więc z niepokojem spoglądałam na Hyperiona.

Hyperion
Najwyższa i najszybsza kolejka górska w Energylandii – osiąga prędkość do 140 km/h. Przy wysokości 77 m, pierwszym spadku 82 m (do podziemnego tunelu) pod kątem 85 stopni i prędkości 142 km/h jest drugą najwyższą i drugą najszybszą kolejką górską Europy. Na zjazd na Hyperionie mieliśmy czekać 40 minut, ale ze względu na to, że najpierw wchodzi się po schodach, a potem schodzi w dół, czas przestaje się tak dłużyć. Podjazd pod górę i spadek do tunelu to niezapomniane przeżycie. Zaś jeszcze bardziej niezapomniane jest słuchanie jak znajomi krzyczą wniebogłosy (o sobie już nie wspominam 😂)

Dragon Rollercoaster
Wyróżnia go to, że jest podwieszaną kolejką górską. Obok niego umieszczone są też tory innych kolejek i łatwo można je pomylić. Wygląd Dragon Rollercoatera odrobinę przerażał i nie wszyscy byli zgodni, czy chcemy nim jechać, ale koniec końców zaryzykowaliśmy i jeszcze żyjemy, więc nie był to taki zły pomysł 😀

Speed
Tutaj był problem ze znalezieniem wejścia, a potem szafek, a gdy się w końcu udało, naszym oczom ukazała się zakręcona kolejka oczekujących na wjazd, której końca nie było widać. Na Speeda czekaliśmy najdłużej, ale było warto. Najpierw przepłynęliśmy przez wodę, potem pionowy wyciąg wciągnął nas na samą górę. Zjazd był tak stromy, że krzyczałam głośniej niż na Hyperionie, a potem kilka zakrętów i znowu przejazd przez wodę. Niektórym nawet podczas tych zjazdów przyszła chęć na śpiewanie, ale niestety czas był zbyt krótki, a poza tym... w takich warunkach raczej ciężko byłoby złapać oddech 😂

Mayan
Tutaj obyło się prawie bez kolejki, co zaczęło budzić podejrzenia, że zapewne zjazd jest tak straszny, że ludzie omijają Mayana szerokim łukiem. Już sam widok tej kolejki budzi grozę bliską tej, którą wywołuje Hyperion. I faktycznie – mocne zabezpieczenia na cały tułów się przydały, bo obracaliśmy się tam we wszystkie możliwe strony, nawet do góry nogami z zabójczą prędkością, Było to tak niesamowite, że po tych kilku minutach chciałoby się więcej i więcej.
Siedzący za nami chłopak zarekomendował nam jeszcze znajdujący się w strefie ekstremalnej Space Booster, który składa się z ogromnej dźwigni zakończonej siedzeniem obracającym się wokół własnej osi. Gdy usłyszałam, że jest trudniejszy do przetrwania niż Hyperion od razu chciałam tam iść, ale niestety nie wystarczyło nam czasu.

Formuła
Mieliśmy też okazję poczuć się jak prawdziwi rajdowcy. Jak sama nazwa sugeruje wygląd tej kolejki stylizowany jest na samochody wyścigowe. Formuła ma to do siebie, że bardzo szybo rusza, ale koniec końców jest nawet przyjemna i nie wywołuje dzikich krzyków na miarę prawdziwego horroru 😁Po każdym zjeździe można się zaopatrzyć w zdjęcia, tylko trzeba nosić przy sobie gotówkę, a my zostawiliśmy wszystko w szafkach. Niestety nie są to też tanie zdjęcia.

Co jeszcze ciekawego w Energylandii?
Niedawno został tam otwarty Water Park, w którym znajdują się zjeżdżalnie i inne atrakcje wodne, a także duża ilość leżaków, na których można odpocząć. Niedługo ma zostać otwarta nowa strefa – Smoczy Ogród, a z dotychczasowych atrakcji jeszcze mnóstwo zostało nam do zaliczenia, więc niewykluczone, że pojedziemy tam po raz kolejny.
Energylandia ma dość rozbudowaną strefę gastronomiczną i jest w czym wybierać – naleśnikarnie, pierogarnie, budki z burgerami, kebabami czy też klasyczne restauracje i kawiarnie. Trzeba się tylko liczyć z tym, że ceny do najniższych nie należą.
I jeszcze jedno – kolejki, o których mówiłam były w weekend, podejrzewam, że w tygodniu tłumy głodnych wrażeń turystów będą mniejsze 😊

Jeśli chcecie przeżyć wakacyjny horror,  jesteście gotowi na mrożące krew w żyłach i wywołujące opętańcze krzyki zjazdy, to – jeszcze raz zacytuję zdanie będące kwintesencją tego dnia  „Pożegnajcie się z życiem" i jeździe do Zatoru, w którym znajduje się słynna Energylandia. Tam doświadczycie najprawdziwszej grozy i nie raz otrzecie się o śmierć 😁

43 komentarze:

  1. Nie jestem zwolenniczką kolejek górskich, czasami się słyszy o wypadkach. Ostatni był w czerwcu. Jakoś nie ufam tym przedmiotom. Nikt mi nie da gwarancji, że coś się nie zepsuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszy się, choć wydaje mi się, że są to rzadkie przypadki, ale wiadomo - ryzyko jest.

      Usuń
    2. Równie rzadko słyszy się o urywających i spadających kolejkach górskich. Jechałam dnia pewnego jedną z nich. Dzień później słyszę w radiu, że spadła...

      Usuń
    3. Takie wypadki bardzo zniechęcają...

      Usuń
  2. To chyba nie dla mnie,ale słyszałam, ze innj świetnie się bawią ☺

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie ekstremalne warunki zabawy nie są dla mnie. Mam lęk wysokości, a do tego chorobę lokomocyjną, która nie sprzyja tego typu rozrywce. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie to może nie być najlepszy pomysł, choć jest też wiele atrakcji poza tą strefą ekstremalną 😊

      Usuń
  4. Fajnie to wygląda ale nie dla mnie :P Żołądek mi się wywraca od samego oglądania filmików :P Wszyscy znajomi, którzy byli mówią, że jest świetnie ale też trzeba lubić tego typu rozrywkę, pewnie bym siedziała na karuzelach dla najmłodszych xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei chodzę tylko po tych najbardziej ekstremalnych, a byłabym w pełni usatysfakcjonowana, gdyby można było tam jeszcze skoczyć na bungee xD Ale są też i mniej "przerażające" atrakcje :)

      Usuń
  5. Jej muszą być niesamowite widoki z kolejki Hyperion. Sama nigdy w Energylandii nie byłam, ale może kiedyś pojadę z rodzeństwem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widoki są, choć siedząc na górze nie podziwiałam widoków, a bardziej myślałam, co będzie jak zacznę zjeżdżać w dół :D Młodsze rodzeństwo też na pewno znajdzie coś dla siebie :)

      Usuń
  6. Byłam na wszystkich ekstremalnych karuzelach i mega wspominam. Ogólnie to byłam z rodziną w 4 urodziny energylandii (tak akurat fajnie wyszło) i tego dnia była premiera Hyperiona. Kolejka była przerażająco długa, w sieci pewnie są filmiki, bo ludzie aż nagrywali. 🙈

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak premiera to musiała być naprawdę długa kolejka, w naszym przypadku jeszcze dało się wytrzymać, choć nie znoszę stania w kolejkach :)

      Usuń
  7. Przejeżdżaliśmy parę razy autem przez Zator i ja już o patrzenia dostawałam zawrotu głowy, ale po twoim wpisie mój mąż się bardzo nachęcił...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tam każdy znajdzie coś dla siebie, bo poza tymi najbardziej ekstremalnymi atrakcyjami jest też wiele innych :)

      Usuń
  8. No to teraz mam jeszcze większą ochotę, żeby się tam wybrać :D Może nie wszystkie ekstremalne rozrywki są dla mnie, ale samo miejsce musi być super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam bardzo :D Są też i mniej ekstremalne, tylko my się skupiliśmy głównie na tej strefie :)

      Usuń
  9. Przeciekawa relacja! Ale wiesz, jak czytałam początek, to myślałam, że to cytat z horroru! Naprawdę umiesz zbudować napięcie!
    Szczerze? NIE WIEM, CZY BYM WSIADŁA NA KTÓRĄKOLWIEK Z TYCH ATRAKCJI :)
    Ale Twój minireportażyk czytało się suoperciekawie. Naprawdę masz talent literacki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :) Chciałam, żeby to tak zabrzmiało, w końcu to miała być mrożąca krew w żyłach historia :D

      Usuń
  10. ja raczej nie jestem z typu jarających się tymi atrakcjami:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj nie dla mnie takie atrakcje

    OdpowiedzUsuń
  12. Dla mnie makabryczne są te kolejki na oczekiwanie, żeby zjechać czymkolwiek, zraziło mnie to na tyle, że nie mam ochoty tam wracać póki co.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku też mnie to zniecheciło, ale myślę, że dla tych emocjonujących zjazdów było warto.

      Usuń
  13. Byliśmy w Energy w czerwcu. Mąż poszedł a najstarszą córką na te wariaty w tym Hyperion. Ja podziękowałam. Nie znoszę tego typu zabaw. Pojechałam dla towarzystwa. Jedyne na co wsiadlam to na tą łódkę w wiosce Wikingów. Reszta nie dla mnie. Chcieli mnie wyciągnąć na Hyperiona ale im się nie udało. Chyba by musieli pogotowie do mnie potem wzywać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się nie lubi, to nie ma co się zmuszać. A ja chętnie odwiedzam takie atrakcje.

      Usuń
  14. Nigdy nie byłam fanką takich miejsc. Te wszystkie karuzele i szybkie kolejki mnie przerażały od dzieciństwa ;) Podziwiam odwagę tych, którzy na nich jeżdżą.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem straszny tchórz, takie atrakcje to nie dla mnie :) za to Mąż i dzieci uwielbiają :) dzieci były i korzystały w czasie szkolnych wycieczek, Mąż marzy o choć jednym dniu w Zatorze :)

    OdpowiedzUsuń
  16. To zupełnie nie moje klimaty. Od zawsze bałam się karuzel i kolejek w parkach rozrywki. Nie umiałabym czerpać z takich jazd przyjemności. Podziwiam za odwagę☺️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie rozrywki mają zwolenników i przeciwników 😊

      Usuń
  17. Ja byłam w parku miniatur w Inwałdzie na takich zabawkach i przeżyłam jakoś 😱🤪

    OdpowiedzUsuń
  18. O nie, nie to nie dla mnie. Ja nie wchodzę na takie kolejki. Nie lubię tego typu atrakcji i zastanawiam się po kim mam takie szalone dzieci, bo one to uwielbiają takie atrakcje :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ze względu na lęk wysokości taka rozrywka niestety odpada. Jednak wiele osób uwielbia takie parki rozrywki więc fajnie, że są :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, choć nie dla wszystkich się sprawdzą :)

      Usuń
  20. Mnie to się kręci w głowie od samego patrzenia, ale znam takich co mieliby świetny ubaw!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od patrzenia może się zakręcić w głowie, szczególnie na żywo :)

      Usuń
  21. Nie przepadam za takimi atrakcjami, czasami mam potrzebę adrenaliny, ale nie aż tak. Poza tym lęk wysokości i zawroty głowy nie pomagają. Ale wybrałabym się z rodziną do strefy familijnej.

    OdpowiedzUsuń

Przeczytane? Skomentuj, jestem wdzięczna za każdą opinię 😊