Od kiedy zaczęłam studia, dane jest mi tu mieszkać. Jak to
mówią, nigdzie człowiek tak nie poczuje klimatu studiowania jak w akademiku.
I z taką właśnie myślą wybrałam akademik. Czy po dwóch latach
mieszkania tutaj dalej mam takie pozytywne wrażenie? Podzielę się z Wami
moimi doświadczeniami - dzisiaj obalamy mity na temat mieszkania w akademiku.
Jak wszystko ma to swoje wady i zalety. Wybierając
akademik kierowałam się chęcią poznania nowych osób. Pierwszy rok studiów, a
w szczególności pierwsze półrocze jest bardzo ciężkie i warto mieć
jakąś bratnią duszę, która pomoże Ci to wszystko przetrwać. W akademiku,
gdzie mieszkają sami studenci, w znacznej większości z tego samego
lub pokrewnego kierunku, nie trudno o nowe znajomości. Nawet jeśli nie
będzie to od razu przyjaźń na całe życie, to przynajmniej jest nadzieja, że spotkasz
kogoś ze starszego rocznika, kto będzie tak dobry i podzieli się
notatkami. Jeśli lubisz poznawać ludzi, akademik jest dobrym rozwiązaniem,
chociażby dlatego, że nic tak nie pozwala poznać człowieka jak wspólne
mieszkanie.
Spotkałam się z zarzutami, że ryzykowanie wspólnego
mieszkania z kimś obcym to szaleństwo. Mówię tu o sytuacji, gdy ktoś
wybiera się mieszkać do akademika nie znając swoich przyszłych współlokatorów,
bo jak się idzie z kimś znajomym to zupełnie inna bajka. Gdy jesteś sam,
nigdy nie masz pewności na kogo trafisz. I tu muszę przyznać, że na
pierwszym roku, gdy jeszcze studiowałam na poprzednim kierunku, z którego
potem zrezygnowałam, trafiłam tragicznie. Na początku roku akademickiego
chętnych do mieszkania w akademiku było więcej niż miejsc. Wylądowałam
w pokoju trzyosobowym z dwiema dziewczynami, które znały się już rok.
Studiowały co prawda na tym samym kierunku, ale to było jedyne, co nas łączyło.
Pokój jak dla trzech osób był mały i ciasny, ale wystarczyłby... gdyby nie
to, że prawie codziennie nocował u nas chłopak jednej z koleżanek,
który mieszkał trzy piętra wyżej.
Na początku, gdy jeszcze dziewczyny wydawały się być miłe,
próbowałam to jakoś znosić, ale potem zmieniłam pokój. I za drugim razem
wcale nie trafiłam lepiej. Mieszkałam z Olą w pokoju dwuosobowym. Ola
studiowała filologię niemiecką, była otwarta i bezpośrednia, mogłam
z nią pogadać na wiele tematów. Problemem było tylko to, że ona gadała zbyt dużo. Czasami wolałam sobie w spokoju
poczytać książkę, posiedzieć w notatkach, dokończyć sprawozdanie, które
musiałam oddać następnego dnia czy nauczyć się na poprawę kolokwium, a tych
pod koniec semestru było mnóstwo, bo studiowałam jeden z bardziej
wymagających kierunków — w jej towarzystwie można było przegadać godzinę
i doba okazywała się być za krótka na zrobienie wszystkiego, co należy.
Osoby o dwóch zupełnie różnych temperamentach zamknięte w jednym
pokoju — tu muszę Was przestrzec, to nigdy nie kończy się dobrze :) Dlatego
zawsze zwracajcie uwagę na to jaki jest ten współlokator i zastanówcie się
będzie Wam to odpowiadać. Jeśli coś nie gra już na samym początku, to potem
może być tylko gorzej.
W moim przypadku powiedzenie do trzech razy sztuka się
sprawdziło. Obecnie jestem zadowolona zarówno z pokoju, który mimo tego,
że trzyosobowy, jest duży i mam miejsce dla siebie, jak i ze
współlokatorek. Wiadomo, że czasami zdarzają się napięcia czy kłótnie. Trzeba
zdać sobie sprawę z tego, że funkcjonowanie wśród innych ludzi to często
sztuka pójścia na kompromis - żeby się wzajemnie nie wykończyć psychicznie,
trzeba mieć na uwadze nie tylko swoje potrzeby, ale też potrzeby innych i określić
zasady, których będzie się przestrzegać. Mam tu na myśli chociażby określenie
kolejki do sprzątania czy wyrzucania śmieci, ale nie tylko. Nieraz bywa tak, że
jedna z nas z nas chce się uczyć, druga słuchać muzyki a trzecia
przespać czy pogadać ze znajomymi. Wyjście wtedy jest tylko jedno — trzeba
znaleźć rozwiązanie, które będzie odpowiadać wszystkim.
Gdy tak patrzę na to zdjęcie, stwierdzam, że nie jest ono
całkowicie oderwane od rzeczywistości. w akademiku mimo zakazu naprawdę
spotyka się zwierzęta i nie jest to wyjątkiem. Dwa pokoje na trzy w których
mieszkałam były dzielone ze zwierzętami. No może nie były to żyrafy a chomiki
:)
Niestety muszę powiedzieć, że w społeczności akademika
zdarzają się też niemiłe incydenty jak na przykład kradzieże. Teraz się z tego
śmieję, ale pamiętam, że rok temu nie było to takie zabawne. Zdarzyło mi się
zostawić nowy garnek we wspólnej kuchni — w moim akademiku są dwie kuchnie
na każdym piętrze — na mniej niż 24 godziny i miałam nauczkę, by już
więcej tego nie robić. Ktoś go po prostu pożyczył. Na szczęście po tygodniu go
odzyskałam, czy raczej znalazłam brudny w zlewie.
I jeszcze jedno — czasami bywa głośno. Kładziesz się do
łóżka, żeby się wyspać przed egzaminem, a z klubu pod podłogą dobiegają
odgłosy imprezy przedsesyjnej? I wtedy myślisz sobie: „jaka szkoda, że
cały wieczór spędziłam z nosem w notatkach” albo... „w takich
warunkach zaśnięcie to naprawdę sztuka”. No cóż, jak widać nie dla każdego.
Czasami zdarzają się takie sytuacje, ale na szczęście na ogół zasypiam nim
zdążę policzyć do dziesięciu. Ale to świadczy tylko o tym, że jestem wyjątkowym
gatunkiem stworzonym do życia w akademikowych warunkach :D
Mimo tych wszystkich niedogodności, to jednak mieszkanie
w akademiku tak naprawdę nie jest takie straszne jak się na ogół wydaje.
Wszystkie mity na ten temat mają może ziarnko prawdy, co nie znaczy, że są całą
prawdą i tylko prawdą. Kto nie spróbował, ten się nie przekona. Grunt to
trafić na odpowiednie osoby. Dlatego taka decyzja może wydawać się ryzykowna,
jeśli nie ma się nikogo znajomego do mieszkania razem. Jednak jest też szansa, że
trafi się na kogoś miłego, a nawet kogoś, z kim można się
zaprzyjaźnić czy po prostu wyżalić po ciężkim dniu na uczelni. Pod tym względem
mieszkanie w grupie to duży plus - nigdy nie jesteśmy sami, zawsze
znajdzie się ktoś, kto nas wysłucha.
I to dla mnie w ostatecznym rozrachunku zwycięża.
Mieszkanie w grupie niesie ze sobą kłótnie czy spięcia - to oczywiste,
nasze opinie różnią się od siebie w wielu kwestiach i trzeba to
zaakceptować, nauczyć się współpracować i rozwiązywać problemy. Jednak atmosfera
mieszkania w akademiku jest niepowtarzalna. Lubię wspólne wieczory, gdy
wszystkie razem możemy po całym dniu zajęć porozmawiać o tym, jak ten
dzień nam minął, czy ponarzekać na wykładowców i całą resztę świata. W akademiku jest też dość szybki obieg informacji, co czyni go dobrym ich
źródłem. Mieszkając na osobności, na przykład na stancji nie wiemy na bieżąco
o lokalnych wydarzeniach, nie znamy też w przybliżeniu realiów na
najbliższe kilka lat, bo z opowiadań starszych kolegów i koleżanek
można się dowiedzieć dosłownie wszystkiego.
Prawie zapomniałam. Jest jeszcze jeden plus mieszkania
w akademiku. Przynajmniej w Olsztynie mieszkanie w akademiku na
Kortowie to sąsiedztwo prawie wszystkich najlepszych klubów studenckich.
Przynajmniej nie trzeba się obawiać, że po piwie nie trafisz do mieszkania. Nieocenione
jest też to, jak blisko mam na zajęcia. Nie muszę nigdzie dojeżdżać, wystarczy,
że wyjdę 10 - 15 minut wcześniej. Nie wspominam już o kosztach, bo to
oczywiste, że pod tym względem akademik jest dobrym rozwiązaniem, nawet na
studencką kieszeń.
Myślę, że nie jest to dobre rozwiązanie dla każdego.
Mieszkanie w akademiku trzeba naprawdę lubić, bo czasami bywa ciężko. Za to
na starość będzie co wspominać. w tym momencie chciałam jeszcze pozdrowić
moją przyjaciółkę. Natalia, mam nadzieję, że w końcu się przekonasz 😊
Poniżej jeden z przykładów życia w akademiku. Myślę, że nie trzeba wspominać, że filmik oparty jest na faktach...
... mam rację? XD
A Wy co sądzicie na temat mieszkania w akademiku?
Zawsze chciałam spróbować, ale niestety miałam przeświadczenie, że ciężej się tam uczyć i wybierałam stancje.
OdpowiedzUsuńTeraz już czasy studenckie mam za sobą.
Pozdrawiam FITMADIC
Może być ciężej się uczyć, ale to też zależy z kim się mieszka.
UsuńBardzo pamiętam i teraz, po latach, gdy stoję po tej drugiej stronie, bardzo nie chcę zapomnieć ;) Oni wiedzą, że ja wiem i rozumiem... a to daje bardzo wiele :) Pozdrawiam ciepło i życzę przygód na miarę survivalu przygodowego, nie zaś piętrzącego dramaty :)
OdpowiedzUsuńNa pewno jest co wspominać.
UsuńDziękuję i również pozdrawiam :)
Jednak akademik to stan umysłu. Powodzonka w nauce i zdania egzaminów.
OdpowiedzUsuńDobrze powiedziane :) Dziękuję bardzo
Usuńmieszkałam w akademiku dwa lata :D to prawda, rożnie można trafić - ja trafiłam na dziewczyny, które mieszkały wcześniej już razem rok, ale nie zmieniłam pokoju mimo, ze czułam się trochę jak "piąte koło u wozu" :D stwierdziłam, ze nie wchodzimy sobie w droge, nie bałaganią więc mogłam trafić gorzej :D
OdpowiedzUsuńw akademiku najlepiej i najgorzej wspominam to, że w każdej chwili mogła zacząć się jakaś impreza :D z jednej strony taki spontan czasem ważny - z drugiej nie raz było tak, że siedziałam z maseczką na twarzy a tu wpada ekipa :D no i łazienka taka że jak się brało prysznic to każdy odgłos otwieranych drzwi brzmiał strasznie, bo każdy mógł w każdej chwili przechodzić korytarzem do drugiego pokoju (mieliśmy tzw. "segmenty"). Raz jednej koleżance wrzucili pod prysznic sztucznego szczura :D
mieszkając w akademiku trochę czułam się jak na jakiś koloniach :D było fajnie, ale teraz jak mam dla siebie i chłopaka do dyspozycji całe mieszkanie to nie wyobrażam sobie powrotu w takie miejsce :D
To prawda, czasami lepiej nie zmieniać pokoju, bo zawsze można trafić gorzej :D Z tymi imprezami to też niezłe akcje, na szczęście u nas jest w miarę spokojnie, jeśli o to chodzi :) Ta koleżanka, której podrzucili szczura pod prysznic, to chyba musiała zawału dostać XD
UsuńDokładnie tak samo się czasami czuję, więc rozumiem, o co chodzi :) W akademiku nigdy nie można być pewnym, co cię spotka.
W mieszkaniu na pewno jest dużo więcej miejsca, to fakt, ale mi jak na razie odpowiada taki styl życia :D
This is such a nice post. Can't wait to read more from you :)
OdpowiedzUsuńSaw your blog and thought if you would like to follow each other? Follow me and I'll follow back asap. Let me know what you think. I'd love to hear something from you! :)
www.cielofernando.com
FACEBOOK | INSTAGRAM
Thanks, I Will visit your blog :)
UsuńBut please do not leave links in the comments under the post, there is a special place for this. I remove comments with blog ads.
nie mieszkałam nigdy w akademiku:) studiowałam w mieście gdzie mieszkam. Ale słyszałam różne opowieści od koleżanek z akademika o wiecznych imprezach, piciu i zarywaniu nocek:) ale i tak hitem była opowieść o tym jak koleżanka się upiła i wpadła na jakiegoś ziomka na imprezie, zwymiotowała na jego buty, a ten się tak przejął jej stanem że.... potem się zaręczyli:D
OdpowiedzUsuńWspółczuję temu koledze... ale koniec końców historia dobrze się skończyła i dla niego i dla niej 😁
Usuńtak:D taka w sumie jak z bajki xd współczesnej:)
UsuńJa nie miałam możliwości mieszkania w akademiku, mieszkałam za blisko uczelni ;) ale czasami żałowałam, że nie wybrałam szkoły wyższej dalej od domu, by poznać taką akademicką codzienność.Bo chociaż na pewno ma wiele minusów, to jednak daje dużo więcej okazji do zasmakowania prawdziwego studenckiego życia.
OdpowiedzUsuńMieszkanie w akademiku ma swoje wady, ale naprawdę warto spróbować :) To dobra lekcja życia.
UsuńNa studiach byłam tym typem człowieka, który chciał przycisnąć wszystkie zaliczenia i zdawać w terminach dlatego wybrałam wynejęcie mieszkania, bo w akademiku chyba by mnie za bardzo korciło na odstępstwa od nauki :D
OdpowiedzUsuńCzasem korci, ale jakoś daje radę z tym walczyć 😁 Też jestem typem człowieka, który musi wszystko zdać na czas i bardzo się przejmuje egzaminami.
UsuńW tym roku idę na studia, tak naprawdę dokładnie nie wiem, z czym się je mieszkanie w akademiku, i nie jestem pewna, jaką decyzję podejmę. Ale rozważam to, a Twój post dał mi trochę do myślenia. Filmik świetny :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia i dobrych wyborów życzę w takim razie ;) Przemyśl sobie, czy by Ci to odpowiadało, ja ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że warto :)
UsuńMyślę, że poniekąd mieszkanie w internacie można porównać do akademika... Właśnie w taki sposób od 3 lat mieszkam poza domem.
OdpowiedzUsuńOdnośnie dalszej przyszłości jasno określiłam, że nie chcę mieszkać w akademiku Z doświadczenia wiem, że idealne są dla mnie ciche i spokojne miejsca :)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie w wolnej chwili!
Też mi się tak wydaje, chociaż w internacie nie mieszkałam. Nie każdy lubi mieszkanie w akademiku, a cichym i spokojnym miejscem to on zdecydowanie nie jest xd
UsuńDziękuję za zaproszenie, na pewno wpadnę :)
Fajnie się nieco dowiedzieć o tych akademikach. Ja planuję studia i mam dwie opcje z czego jedna wiąże się z zamieszkaniem w akademiku.
OdpowiedzUsuńWybierz dobrze w takim razie, żebyś była zadowolona :)
UsuńWszystko zależy od współlokatora - faktycznie to jest stres, kiedy zastanawiasz się na kogo trafisz... Dwa razy mieszkałam w akademiku - na pierwszym roku przez 6 miesięcy, na drugim przez 5 i miałam ogromne szczęście. Moje współlokatorki były super, no może ta druga była za dużą gadułą :P I to nieprawda, że nie da się uczyć - da, bo ja mieszkając w akademiku zdobyłam na następny rok stypendium za najlepsze oceny :) Spróbowałam, wiem, że na dłuższą metę mieszkanie w akademiku nie jest dla mnie (chociaż gdyby był bliżej uczelni, a nie trzeba by było jechać godzinę, nadal może bym tam mieszkała), ale tak jak piszesz, będą wspomnienia ;)
OdpowiedzUsuńU mnie to jest najlepsza z możliwych opcji, bo akademik jest właśnie blisko uczelni. I choć mieszkam w pokoju trzyosobowym, to też jakoś daję radę, a w tamtym roku miałam stypendium za dobre oceny :)
Usuń