Cała panika zaczęła się wraz z początkiem marca.
Pierwsze potwierdzone przypadki koronawirusa w Polsce. Miałam tyle planów.
Czwartego marca jeszcze dołożono 200 dodatkowych biletów na „Wybranych” w Bydgoszczy.
Potem codziennie dowiadywaliśmy się o nowych przypadkach zachorowań. Kilka
dni później odwołano dni otwarte na UWM-ie. Na innych uczelniach zajęcia
częściowo ograniczono. 10 marca dowiedziałam się jednocześnie trzech rzeczy –
wystąpiło podejrzenie zakażeniem koronawirusa w Olsztynie, zakazano
odwiedzin w akademikach, a koncert w Bydgoszczy został
przełożony na wrzesień. A potem z dnia na dzień zmieniło się
wszystko.
Zajęcia na wszystkich uczelniach zostały zawieszone na dwa
tygodnie. Zamknięto kina, muzea a nawet biblioteki. W sklepach,
a potem w aptekach pojawiły się kolejki, z półek zaczęły znikać
niektóre towary. a potem pierwsza śmiertelna ofiara w Polsce, a wszystkich
zachorowań jest już 58. Lęk i panika osiągają apogeum. Każdy z nas
zadaje sobie pytanie: dokąd nas to wszystko doprowadzi?
Na zajęciach prowadząca powiedziała, że epidemię
koronawirusa można określić mianem czarnego łabędzia – jest to nieprzewidywalne
zdarzenie o ogromnym wpływie na rzeczywistość. To mnie chyba dotknęło
najbardziej. Skoro sytuacja tak bardzo się zmienia z dnia na dzień, to kto
jest w stanie przewidzieć, co będzie za miesiąc? Za kilka miesięcy i później?
Gdy zagrożenie staje się realne, zmienia się nasz sposób
myślenia. Temat koronawirusa poruszany jest wszędzie, a media bombardują
nas nowymi informacjami na ten temat na kroku. Epidemia to teraz temat numer
jeden. Tu nie ma miejsca na stopniowe przystosowanie się do nowych realiów. Z dnia
na dzień zostaliśmy wrzuceni w rzeczywistość, gdzie na każdym kroku czai
się ryzyko zachorowania, trzeba bardzo dokładnie dbać o higienę, wszelkie
wyjścia z domu stały się niebezpieczne, a nawet niepożądane, o imprezach
już nie wspominając. Jeszcze kilka dni temu narzekałam jak ciężko jest mi
siedzieć od ósmej do szesnastej na uczelni, a niedługo będę tęsknić za
normalnością. Nawet zdalna praca w domu nie zastąpi tej na ćwiczeniach,
gdy trzeba zrobić projekt na zaliczenie w grupie. Dwa tygodnie jeszcze
można w ten sposób przetrwać, ale co będzie dalej?
W obliczu takiego zagrożenia przyjmujemy różne postawy. Pojawiają
się różne myśli, w tym też myśli o śmierci. Może to nie do końca
uzasadnione, bo panika wszystko wyolbrzymia, ale zaczęłam zadawać sobie
pytanie, co bym zrobiła, gdyby jutro miał być mój ostatni dzień. Usłyszałam
ostatnio takie zdanie, które mi tutaj pasuje. Nie pamiętam, kto był jego
autorem, ale brzmiało mniej więcej tak: za dużo czasu marnujemy na rzeczy
niepotrzebne, a za mało poświęcamy na to, by kochać. Może przyszedł czas,
by w końcu to zmienić?
Zwolniłam, zaczęłam się zastanawiać nad priorytetami. Co
jest w życiu najważniejsze, a na co poświęcam za dużo czasu
niepotrzebnie? Co chciałabym jeszcze zrobić tutaj i teraz? Czy są jakieś
relacje, które powinnam naprawić lub przynajmniej spróbować naprawić? Czy jest
coś, co jeszcze powinnam powiedzieć lub zrobić, zanim będzie za późno? Znalazłam
czas na rzeczy, które ciągle mi gdzieś umykały w tym codziennym pośpiechu.
Znalazłam czas, żeby nacieszyć się wypitą bez pośpiechu herbatą. I świadomie
przeżywać każdą chwilę.
A jak Wy radzicie sobie z tym, co się dzieje?
Tylko głupiec się nie boi, ale strach musi być kontrolowany, ponieważ panika
OdpowiedzUsuńnie wnosi niczego dobrego. Zachowajmy rozwagę, zdrowy rozsądek i maksimum ostrożności. 😊
Otóż to!
UsuńMyślę, że rozsądni ludzie się boją. Jak nie o siebie, to o rodzinę, starszych.
OdpowiedzUsuńPanika jednak nie jest dobra. Uważam, że zapasy w domu zrobić trzeba, ale nie na dwa miesiące, ale na tydzień/dwa, by jak najbardziej ograniczać chodzenie do sklepów. Chodzenie gdziekolwiek. Nie panikujmy, ale bądźmy rozsądni.
Panika to dodatkowy stres a to osłabienie odorności. W panice i stresie człowiek popełnia głupoty. Strach to rzecz normalna ale aby nie panikować, nie przedobrzać i nie siać fałszywych informacji - nie rozsiewać ich. A na zakupach jak piszesz rozsądek i umiar - i tam wyrzucamy tony zywności. Unikać skupisk ludzi, nie łazic jak nie ma potrzeby... dzisiaj widziałam, że w sklepie duże braki ale i ludzi mało a papier toaletowy czy husteczki pojawił się na jeszcze wczoraj pustych pułkach... nie popadać w paranoje ale strach o zdrowie o bliskich jest normalny w takiej sytuacji
Usuńrzeczy na półkach brakuje bo ludzie kupuja ponad zdroworozsądkowy nadmiar, pracownicy nie mają skąd dołożyć, sami muszą czekać do następnego dnia na następną dostawę
UsuńA następnego dnia dostawy nie ma i brakuje dla tych którzy rzeczywiście nic nie mają... najgorsze jest kiedy ktoś w domu sieje panike i przesiewa ją na innych... panikowac nie można a zachować rozsądek
UsuńWyłączenie internetu na tydzień:
OdpowiedzUsuńspadek paniki o przynajmniej 80%
Polecam.
Straszne, mam nadzieję, że to wkrótce się skończy! Dużo zdrowia wszystkim!☺
OdpowiedzUsuńUmarım en kısa zamanda bu hastalığın tedavisi bulunur...
OdpowiedzUsuńDziś w radiu słuchałam dwóch psychologów. Przede wszystkim radzili by przestać śledzić uparcie wszystkie informacje na ten temat. Polecali pójść na spacer, poczytać, coś porobić.
OdpowiedzUsuńOsobiście zrezygnowałam z zakupów w marketach, a do pracy chodzić muszę. Myję ręce. Mam po prostu nadzieję, że ominie to mnie i moich bliskich.
Panika, to najgorsze, co może być...
OdpowiedzUsuńO myciu rąk już trudno słuchać, niedługo do przeziębienia będziemy bali się przyznać.
życzliwość i rozsądek powinny tu być na pierwszym miejscu.
bardzo dobrze piszesz, najgorsza ta panika i podsycanie strachu:-(
OdpowiedzUsuńtaki plus że w tym zabieganym świecie będzie więcej czasu dla dzieci w domu:-)
OdpowiedzUsuńAmazing, I Don't Read Polish But I Know Exactly What Your Saying - Enjoy The Weekend And Be Well
OdpowiedzUsuńCheers
wiadome było że to przyjdzie do nas... a media tylko tę panikę nagłaśniają i stąd cały freak out
OdpowiedzUsuńMimo, ze mieszkam z dala od wielkich miast, nawet na moją prowincje dotknęła panika, tutaj ludzie mówią jeszcze o czymś innym - wieszczą koniec świata, bo coś podobnego zostało już przewidziane w biblii. Autentycznie, tak mnie poinformowała sprzedawczyni na targu. Nie słucham za długo informacji o koronawirusie, jeśli leci coś w tle, to puszczam mimo uszu. Nie robię również wielkich zapasów, mam nadzieję, że wraz z nadejściem wiosny zagrożenie rozpłynie się w powietrzu. Biorę też witaminę D, bo tylko ta witamina wzmacnia odporność, a w domu rozpylam naturalne olejki eteryczne.
OdpowiedzUsuńZ tym co obecnie się dzieje to staram się zachować spokój. Teraz liczba zarażonych wzrosła do 93-osób, w tym 7 osób z mojej miejscowości są na kwarantannie.
OdpowiedzUsuńJak w tym tygodniu byłam w sklepie to na półkach sklepowych z takimi artykułami jak ryż, kasza, makaron o zwykłym mydle już nie wspomnę to zwyczajnie były pustki.
Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Staram się zachować spokój.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Takie sytuacje i wydarzenia, faktycznie skłaniają nas do wielu refleksji. Ale osobiście uważam, że jak nigdy, potrzebny nam jest spokój.
OdpowiedzUsuńCóż, najlepiej jest siedzieć w domu - tak najbardziej pomożemy zarówno sobie, jak i innym. To, co dzieje się w sklepach, to porażka. Choć z jednej strony rozumiem zachowanie ludzi, że chcą gromadzić żywność itepe itede, ale niezbyt to pochwalam. Zbyt duży szał się zrobił. I wkurzają mnie media. Powinni ograniczyć się do jednej stacji, która podawałaby rzetelne informacje, bo teraz jest burza i nie wiadomo, w co wierzyć i komu. No, ale cóż, czas pokaże.
OdpowiedzUsuńwww.pomistrzowsku.blogspot.com
niektórzy piszą siedzieć w domu, drudzy, żeby iśc na spacer dla zdrowia, najważniejszy zdrowy rozsądek
OdpowiedzUsuńNo co ja mam powiedzieć. Jest nerwowo.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem przede wszystkim tego masowego wykupywania środków czystości. Mydło zwykle starcza na miesiąc lub dłużej - jak długiej kwarantanny spodziewają się ludzie skoro wykupują je kartonami?..
OdpowiedzUsuńNie spodziewałabym sie ze cos takiego spotka mnie w życiu. Przerażajace to jest i ja zamierzam spędzić następne dni czy tygodnie w domu tym bardziej ze wszyscy w firmie maja pracować z domu. Mam nadzieje ze jak najszybciej to sie skończy
OdpowiedzUsuńPowiem tak - nikt z nas nie dopuszcza do siebie myśli, że coś takiego może nastąpić. Kiedy to się dzieje, kiedy to nas dotyka, staje się to naprawdę przerażające. Myśl, że inni ludzie chorują, umierają - ok, no zdarza się, przykro, wiadomo. Myśl, że to nas może dotknąć, naszą rodzinę i że jest duże prawdopodobieństwo, że to my wykitujemy - całkeim zmnienia to myślenie. Ponadto, tak jak mówisz, z dnia na dzień zmieniło się nasze życie. Wstępnie na 2 tygodnie (na mojej uczelni na miesiąc). Praca magisterska ma się robić (nie tylko pisać, bo ja prócz eseju mam projekt architektoniczny do wykonania), ale w tej rzeczywistości trochę trudno zacząć. Poza tym owszem, mało wychodziłam, zazwyczaj siedziałam z córką w domu, spacery to normalka, choć ostatnia ciężko z tym było, bo non stop ktoś z nas był chory, czasem wypad gdzieś z mężem, co tydzień swobodne zakupy w dużym markecie, gdzie można dostać wszystko. A teraz? Zakupy powierzyłam mężowi, stwierdził,że bezpieczneij zrobić je w mniejszym sklepie, gdzie jest drożej, ale mniejsze prawdopodobienstwo zarażenia. No cóż, to przeżyjemy. Ale co będzie po tych dwóch tygodniach? Co będzie za miesiąc? Czy nasze życie już tak będzie wyglądło? Czy dojdzie do tego, że każde wyjście z domu, niezależnie czy teraz, czy za rok będzie wyzwaniem, ryzykiem, zagrożeniem? Ogólnie nurtują mnie te pytania. Coś tam czytam odnośnie tego wirusa, wyczytałam, że pracują nad szcepionką, że wirus umiera w ok. 56 stopnach celsjusza, ale nie ma gwarancji, że w lecie będzie lepiej. A jeśli nawet, to może co zimę wracać. Chorować można więcej niż raz. Jedynym wyjściem będzie wynalezienie leku, szczepionki? Kurcze... nigdy nie sądzilam, że dożyję czegoś takiego. Mam nadzieję, że ludzkość sobie z tym poradzi.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to jak najszybciej się skończy. Drażni mnie fakt, że muszę pracować z około 500 osobami na jednej zmianie... prędzej, czy później ktoś z nas to cholerstwo złapie. Ja też miałam dużo planów i nawet zaczęłam chodzić na basen, w sumie tylko raz...
OdpowiedzUsuńPodobnie jak i Ty nasłuchałam się o tym w telewizji, czasami biorę to z uśmiechem na twarzy, ale coraz częściej zaczynam się bać. Mam nadzieję, że to szybko ustąpi.
ja jestem za tym, żeby zachować spokój ale być ostrożnym. Najbardziej mnie bawi ten mem o tym, że "polacy zaczęli się myć" xD nie dajmy się zwariować a wszystko będzie dobrze :) ja się odcinam od tego co gadają w telewizji bo i tak niewiele ma to wspólnego z prawdą. Koleżanka pracująca w szpitalu opowiedziała mi jak faktycznie sytuacja wygląda i jest dużo gorzej niż podają media. Jedna wielka propaganda partii rządzącej. Ale nie spodziewałam się po nich niczego innego ;) trzeba to przeczekać
OdpowiedzUsuń