piątek, 25 stycznia 2019

„Widzę tego pana, któremu udało się przysnąć na wykładach" - czyli co te studia robią z człowiekiem...

Taka refleksja nasuwa się chyba każdemu z nas tydzień przed sesją. Po tygodniu rycia w notatkach jestem tak wykończona, że nawet na pisanie nie mam siły. Gdy jednak patrzę na moje współlokatorki, to mogę się przekonać, że inni wcale nie mają lepiej, bo bywa, że kiedy ja już idę spać, one dopiero zaczynają naukę.
Dzisiejsza zerówka nie była prosta, no może dla kogoś, kto był w stanie w jeden wieczór zapamiętać kilkanaście abstrakcyjnych teorii i nazwisk, a do tego wszystkie pozostałe rzeczy z wykładów i ćwiczeń. Jest jeszcze druga możliwość, że ktoś uczył się na bieżąco, ale co do tego... oduczyłam się tego już na pierwszym roku studiów xd Są co prawda takie kierunki, na których bez tego człowiek sobie nie poradzi, ale u nas nauka na bieżąco się nie sprawdza. Wyjątkiem są jedynie właśnie takie wieczory, gdy musisz w kilka godzin nauczyć się całego materiału na egzamin, ucząc się wcześniej cały tydzień na inne zaliczenia. W zeszły poniedziałek miałam trzy ciężkie kolokwia, we wtorek — test z wykładów, a w piątek kolejny test. Na dokładkę w tym tygodniu dwie zerówki i prezentację do wygłoszenia. No cóż... przynajmniej nie mam czasu na nudę
Jest jeszcze druga kwestia. Dla mnie dużym wyzwaniem jest poświęcić całe popołudnie i wieczór na naukę. Do południa nie mogłam się skupić absolutnie na niczym, bo sama myśl, że tego dnia mam wygłosić prezentację, wywoływała u mnie stres. Chyba to też było powodem nieprzespanej nocy dzień wcześniej. Przebudziłam się o trzeciej nad ranem, długo nie mogłam zasnąć, a gdy już zasnęłam, śniły mi się dość nietypowe historie. Słyszałam jak moja współlokatorka odebrała telefon, porozmawiała chwilę z kimś, po czym zwyzywała go od zboczeńców i się rozłączyła. Ja natomiast w tym czasie... ćwiczyłam lewitowanie nad łóżkiem. Nie pytajcie, co brałam  jak moja współlokatorka, gdy jej opowiedziałam ten sen, bo nie podzielę się dilerem — zastanówmy się lepiej, co te studia robią z człowiekiem XD Prezentacja poszła mi dobrze, ale ocena mnie nie usatysfakcjonowała. Na szczęście mam sprawdzone sposoby na smutek  kawa i paczka ulubionych ciastek potrafią zdziałać cuda 😊
Najgorsze jest jednak skupienie się na nauce przez cały wieczór, gdy męczy cię świadomość, że w tym czasie można by robić milion innych ciekawych rzeczy, a twój messenger cały czas upomina cię, że masz nowe nieodczytane wiadomości. Można by w tym czasie przecież obejrzeć film, wyjść na piwo ze znajomymi, poczytać ulubioną książkę, napisać posta na bloga, czy cokolwiek innego, a nauka jest ostatnim, na co masz ochotę. 
    Przed egzaminem wypada się też porządnie wyspać. Niekiedy to bywa naprawdę wyzwanie, szczególnie, gdy mój pokój w akademiku znajduje się nad jednym z klubów studenckich, a stamtąd dochodzą odgłosy imprezy przedsesyjnej. Wtedy myślę sobie jak miło mogłam spędzić wieczór zamiast siedzieć nad książkami.
Czasami jednak mimo tych wszystkich przeszkód,  zdarza się nam zrobić ten wyjątek i przyjść przygotowanym na egzamin. Przynajmniej tak by się wydawało, dopóki... nie przeczytamy pierwszego pytania. Prawda? :)


Ja czasem mam wrażenie, że to jakaś niepisana zasada, by dołożyć studentowi akurat to, czego zapomni, lub myślał, że egzaminujący o to nie zapyta. Wczoraj pani prowadząca nawet posunęła się swego rodzaju groźby: „Tylko pamiętajcie, żeby zapisać numer grupy, bo jak będzie taka potrzeba... to pójdę do prowadzącego ćwiczenia i zapytam, co to za pacjent" XD Chodziło oczywiście o to, że jak komuś źle pójdzie, to będzie miał szansę przyjść na dopytkę i poprawić, jeśli z ćwiczeń ma wysoką ocenę, Jednak ci, którzy mają sprawdzoną strategię tworzenia własnych teorii, gdy zapomną tych wyuczonych, w tym również ja, mogli odebrać to jako groźbę :)
Pani prowadząca, wyjaśniając nam zasady zachowania się na egzaminie, powiedziała tak: "Nie rozmawiać, nie rozglądać się, a najlepiej zachowywać się jak na wykładzie: siedzieć, patrzeć się w pulpit i udawać, że nie słyszycie" Niestety, trzeba było tego przestrzegać, bo za każde przewinienie odejmowała całej grupie minutę pisania. Zdarzyło jej się jeszcze powiedzieć jeszcze kilka śmiesznych rzeczy, przez co atmosfera na egzaminie przestała być taka napięta:
Ekonomia, rok drugi.. No tak, zgadza się, bo widzę tego pana, któremu udało się… przysnąć na wykładach” — i tu rzuciła wymowne spojrzenie w stronę kolegi.
Świeżutkie, wczoraj drukowane” - powiedziała, głaszcząc kartki z testami przed ich rozdaniem nam – „przecież nie dałabym wam czegoś przeterminowanego i z zeszłego roku” - zapewniła.
To zabawne podejście pani prowadzącej sprawiło, że siedząc w tej sali człowiek sam nie był pewny, czy się śmiać czy płakać, bo z jednej strony pytania wymagały dużej ilości wiedzy, ale pozostawała nadzieja, że jeśli komuś się nie uda, to tylko zerówka - można jeszcze przyjść na egzamin.
Po tych wszystkich trudach z sesją związanych czekają nas dwa tygodnie ferii, więc mimo wszystko warto się pomęczyć. Bardzo cieszy mnie myśl, że w końcu będę miała czas na te wszystkie rzeczy, których do tej pory nie zdążyłam zrobić. Trochę ponarzekałam, co studia robią z moim życiem, ale myślę, że teraz już nie chciałabym ich zamienić na żadne inne. 

18 komentarzy:

  1. Sesję zakończyłam już dawno temu. Ba! patrzę na to nawet z drugiej strony - sama prowadzę zajęcia :)
    I powiem Ci, że wszystko zależy od ludzi. Są tacy prowadzący, którzy traktują studenta gorzej... niż cokolwiek, a są też na prawdę spoko ludzie, z którymi można się dogadać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, bardzo dużo zależy od prowadzących i sposobu przekazywania wiedzy. Jeśli są w porządku, to tylko się cieszyć :)

      Usuń
  2. Co prawda od ponad roku studia już za mną, ale jeszcze nie zapomniałam, jak to było być studentką :D

    Gdy prowadzący umie pożartować od razu wydaje się fajniejszy :D Miałam jednego wykładowce, co śmiesznymi tekstami sypał co chwilę. I chociaż jego przedmiot był nudny jak flaki z olejem to i tak sporo ludzi chodziło na jego wykłady (sytuacja nietypowa, w końcu studenci raczej myślą jak wykłady omijać i skąd ewentualnie zdobyć notatki).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak taki śmieszny prowadzący, to i ludzie na wykłady chodzą :D Na ćwiczeniach właśnie też mam jednego, który cały czas jakieś śmieszne rzeczy opowiada xd Ale to prawda, zazwyczaj ludzie wykłady omijają.

      Usuń
  3. Myślę, że jak jest dobry prowadzący który potrafi troszkę zmniejszyć napięcie na sesji, egzaminie itp., to i uczącym jest lżej, łatwiej i wszystko lepiej idzie. No chyba, że ktoś ewidentnie się nie przygotował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, a jak ktoś się nie nauczył to i tak nie ma ratunku :)

      Usuń
  4. Ponarzekać - ludzka rzecz :D ja po studiach już wiele, wiele lat, ale widzę, że niewiele się zmieniło :) są ludzie i ludziska. Za kilka lat będziesz jednak wspominać te czasy z lekkim sentymentem :) dużo siły życzę na ten sesyjny czas, no i oczywiście zaliczenia wszystkich 'zerówek".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno będę je dobrze wspominać, ale czasem są i gorsze momenty. Dziękuję :)

      Usuń
  5. Studia to wyjątkowy czas. Później miło do tego wracać, a im większych dziwaków tam spotykamy, tym mamy więcej ciekawych wspomnień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, im ciekawsze przygody tym potem więcej wspomnień.

      Usuń
  6. Jak ja sie cieszę że ten czas szkoły już za mną :) te stresowanie się i trzęsienie portami :) ale fakt faktem ten czas już nie wróci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę stresu jest, szczególnie w czasie egzaminów, ale studia to też dobre momenty :)

      Usuń
  7. Przeżywające te wszystkie stresy i katusze nie przyjdzie nam do głowy, że za "ileś" lat będziemy się do tego uśmiechać :) I szkoda będzie tych lat, które wtedy wydawały się takie trudne i wymagające wyrzeczeń :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, kiedyś spojrzymy na to zupełnie inaczej :)

      Usuń
  8. Ja się zastanawiam jak to będzie wyglądało jak moje szkraby będą studiować

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co się martwić, studia nie są takie straszne przecież :)

      Usuń
  9. Jak sobie pomyślę o sesji zimowej to mnie ciarki przechodzą. Przez trzy tygodnie dzień w dzień miałam zaliczenia i egzaminy... A co do samych postów o studiach - bardzo fajnie napisane i przyjemnie się je czyta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) U nas na szczęście nie było tak ciężko, ale dwa ostatnie tygodnie to naprawdę hardkor ;)

      Usuń

Przeczytane? Skomentuj, jestem wdzięczna za każdą opinię 😊